czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 18

 *czytaj notkę pod rozdziałem.

*Holly's POV*

Z tego całego stresu związanego z przetrzymywaniem mnie po prostu usnęłam.
Jednak moje ukojenie nie trwało długo, ponieważ po jakimś czasie znowu się obudziłam.
Byłam głodna i totalnie przerażona. Dlaczego wszystko co złe akurat mnie spotyka.?
Miałam problemy z oddychaniem, przez co zaczęłam się krztusić. Jak można coś takiego zrobić.?
Uratować a następnie więzić.? Przecież nie jestem tutaj z mojej własnej woli.
Znaczy się.. Wsiadłam do tego samochodu, jednak skąd miałam wiedzieć, że to się tak skończy.?
Mogłam stamtąd spieprzyć, gdy miałam okazje, a nie teraz siedzieć związana chuj wie gdzie.
Przerażenie zastąpiła złość. Jak moża być taką świnią.? Tego nie wiem. Jeszcze zabrał mi telefon,
więc nie mam nawet jak zadzwonić po pomoc.. Zresztą do kogo niby miałabym zadzownić.?
Nikt mnie przecież nawet nie toleruje. Powinnam już dawno uciec z domu. Tylko dokąd i za co.?
Nie stać mnie na utrzymanie się. A dziwką przecież nie zostanę, bo za bardzo się boje, brzydzę
i chyba obrzygałabym pierwszego lepszego faceta, który by do mnie przyszedł. Szybko odsunęłam
od siebie tę myśl, żeby chociaż nie udusić się własnymi wymiotami. Zaczęłam się sobie przyglądać,
żeby jako tako ocenić szkody na moim ciele. Wszystko mnie bolało ale było coś co mnie strasznie
zdziwiło.. Miałam na sobie ciuchy. Oczywiście nie moje, bo moje to same szmaty. Podejrzewam, że
były jego... Ohyda.. Ale lepsze to niż leżeniu tutaj półnaga.. Na całym ciele miałam
pełno siniaków, dlatego każdy ruch sprawiał mi tak okropny ból. Na dodatek ręce miałam już całe
starte od tej okropnej liny. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Po raz kolejny byłam bezsilna.
Bez żadnego wyboru, skazana na łaskę innych. Albo mnie zgwałci, albo zabije ale będzie torturował.
Łzy spływały po całej mojej twarzy, a ja po raz kolejny miałam problemy z oddychaniem.
Usłyszałam zamek w drzwiach, więc trzymał mnie pod kluczem.. Zamknęłam oczy a kiedy ponownie je otworzyłam
nie siedziałam już w ciemnościach. Światło raziło mnie w oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej
i próbowałam uspokoić oddech. Jednak zamiast tego zaczęłam się po raz kolejny krztusić.
Dzięki czemu pozbyłam się szmaty, bo Alex ją odwiązał. Każdy oddech sprawiał mi ból jednak
łapczywie chwytałam powietrze w płuca.
-Posłuchaj mnie. Nie zawiąże jej ponownie jeśli nie będziesz drzeć ryja, rozumiesz.?
Nie odpowiedziałam. Tak strasznie się go bałam, że najchętniej zamknęłabym oczy i pogrążyła
się w dalszym płaczu. Cała odwaga i zdenerwowanie mnie opuściły, gdy stanął przede mną.
Patrzyłam na niego przerażonych wzrokiem w duchu błagając by mnie wypuścił. Jak można
być takim potworem i przetrzymywać dziewczynę.. Szczególnie, że ja nic mu nawet nie zrobiłam.
Absolutnie nic.. Zobaczyłam jak jego ręka sięga do mojej twarzy, więc szybko zamknęłam oczy. Tylko na tyle w tym
momencie było mnie stać. Jednak nie uderzył mnie tylko przytrzymał ręką mój podbródek.
-Mówię do ciebie suko. Dotarła do ciebie ta informacja czy nie.?
Szybko pokiwałam głową, a jego ręka od razu odsunęła się od mojej twarzy. Bałam się, że chce mnie uderzyć,
jednak nic takiego się nie stało. Zobaczyłam na jego twarzy ohydny uśmiech satysfakcji. Cieszyło go
to, że mnie tutaj przetrzymuje. Popieprzony sadysta. I jeszcze mnie wyzywa... Nie jestem suką..
I nie wiem dlaczego każdy uważa inaczej, to na prawdę przykre dla mnie. Poczułam w oczach
łzy ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
-Przyniosłem ci coś do jedzenia żebyś nie zdechła z głodu, dopóki będziesz mi potrzebna.
Serca zaczęło mi bić milion razy szybciej, a na twarzy wyskoczyło przerażenie. Miałam wrażenie,
że bawi go to, że się go boje. Moje serce słychać chyba było nawet u sąsiadów. Nigdy nie sądziłam, że
będę się kogoś aż tak bała i nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się w takiej sytuacji. Może czymś sobie
zasłużyłam.? Tylko czym.? Na prawdę nie wiem. Zobaczyłam jak kładzie przede mną talerz z jedzeniem.
Na pewno nafaszerował go jakimś tabletkami.. Ale jestem tak strasznie głodna. Nie mogę przecież
obrażać się na jedzenie, bo i tak długo nie wytrzymam.
-Mógłbyś mi rozwiązać ręce.? -gdy tylko usłyszałam swój głos jeszcze bardziej się przestraszyłam.
Był tak strasznie zachrypnięty... Jakbym była chora. Jeszcze nigdy tak nie miałam. Nigdy
-I co jeszcze puścić cię wolno.? O nie kochanie. Posiedzisz tu. Pobeczysz.
Co tylko będziesz chciała. Nie mam zamiaru cię wypuścić. Skorzystam z tego, że jesteś
czysta. Wykorzystam Cię. W każdy możliwy sposób.

*Niall's POV*


Jedynie co On mógł zrobić, to dać mi kolejne cholerne zlecenie, wyzwać, lub namówić do jakiegoś kolejnego gówna. Był "moim szefem".
Jak to kurwa brzmi szef?
Kto słyszałam o czymś takim, po prostu, przez tego obleśnego, starego chuja zarabiam na  żyje i nie zostałem kolejnym bezdomnych, których czasem jest cała chmara. Aleeee żeby nie było ja mu niczego nie zawdzięczam, on za razem uratował jak i zrujnował mi życie. To przez niego wylądowałem tam gdzie byłem, dlatego też rodzina, którą miałem wyniosła się stąd przez niego, niektórzy którzy wiedzą o tym co się stało unikają mnie, boją się.
Zrobiono ze mnie potwora, nikt nie zna prawy, każdy się jej boi.
Magazyn, ten pieprzony magazyn od tego się wszystko zaczęło. Wspomnienia wzięły górę

-Witajcie, to wy chcieliście się ze mną spotkać? - Zapytał facet, który miał wstawione dwa pierwsze zęby na górze, były one złote. Jego sylwetka nie była duża, była normalna, przez jego gęste włosy przedzierały się cienie czarnych włosów. Spojrzał na nas, schylając się lekko aby być naszego wzrostu o kontynuował. - To pozwoli wam się dobrze bawić, być jeszcze lepszymi uczniami.. Dzięki temu będzie lepiej. -Podał nam zapakowane w pudełko kilka jointów, tabletki oraz buteleczkę z jakąś substancją. -A teraz zmykajcie, kiedy będzie potrzebować więcej zadzwońcie. - następnie zniknął w magazynie, który stał za nim.
Było to na wakacjach kilka lat temu. Byłem nam z Antony był tam ze mną, ale później nie wiem co się zanim stało. Starałem się płacić jak najszybciej, alby on nie przychodził do mojego domu. 

Magazyn kojarzyło mi się, z bronią, narkotykami, Antony'm, pierwszym moim nie właściwym wyborem. Wszystkim co złe, złe, złe, a za razem to co uratowało mi życie. Czy to możliwe, żeby to zło pokrywało się z dobrem. Sam nie byłem pewny..


*Ogólny POV*
Gdy Niall odjechał, postanowił zakończyć całą impreze. Wykonił z domu jakiś pietnastu ludzi, a zostało z nim tylko kilka rzyjaciół, aby posprzątać cały panujący tu bałagan, nie było go widać do póki wszyscy nie wyszli.
Po domu rozległ się telefon. Rodzice Briana byli już w domu impreza zakończyła się o niczym się nie dowiedzieli. Lecz to był dopiero początek, tego czego się dowiedzą. Brian wybiegł ze swojego pokoju, który był na górze i podniósł słuchawkę, która już nie dzwoniła, miał się odezwać lecz usłyszał znajome mu głosy, to był jego ojciec wraz z wujkiem.

 -Taaaaaa mała suka, uciekła z kimś. -Wysyczał przez telefon.

________________________________________________
Rozdział jest taki spokie. Dłuuuuuugoooooo go nie było z pewnych powodów. Zacznijmy od tego że nie piszę go juz z @luuv_ya_niall piszę go teraz z Kornelią, moja koleżanka, sama prowadzi bloga, którego link znajdziecie pod notką. :) Pozdrawiam, przepraszam za tak długą nie obecność i liczę na wasze kometarze.
~Patrycja
o to link do bloga Korneli :
 http://brutalandvicious.blogspot.com/
Wpadnij i skometujcie dziewczyna, naprawdę śwetnie pisze!
+jeżeli macie jakieś pytania zapraszam do podstrony kontakt