wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 27.


*Holly POV*


Zaproponował mi randkę, jezuś..


Wracając do hotelu cały czas oglądałam się za siebie. Bałam się, że ktoś może mnie śledzić. Co ja bym niby miała zrobić.? Boję się jak cholerna, szczególnie kiedy nie ma go obok mnie. Jestem na siebie zła, że tak strasznie uzależniłam się od faceta, którego ledwo co znam. Tak szczerze to nie znam go wcale.. Ale jest tak cholernie pociągającą dupeczką, że japieprzę.. Weszłam do hotelu i od razu zamknęłam się w swoim pokoju. Tak strasznie się boje. Przecież nie mam szans z Alexem.. Jeśli by tylko po mnie przyszedł, chciałabym zapaść się pod ziemię..
Ale przecież nie mogę całe życie uciekać. Usiadłam na najbliższym krześle mając nadzieje, że to tylko okropny sen. Nerwowo przeczesałam swoje włosy. W co ja się wplątałam.? Dzień, w którym wyszłam przed dom oficjalnie można nazwać najgorszym w moim życiu. Chociaż może nie do końca. Gdyby nie to wszystko nie widziałabym się teraz z Niallem. Z drugiej strony on na pewno nic do mnie nie czuje. Zresztą wystarczy, że spojrzę na siebie w tym cholernym lustrze. Istne gówno. Nawet gównem nie mogę się nazwać, bo jestem o wiele gorsza nawet od niego. Przejebane mam gorzej niż mi się zdawało. Co najgorsze naraziłam na niebezpieczeństwo moją rodzinę. Dobrze, że chociaż przyjaciół nie mam. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.. Tyle dobrego w tym wszystkim.. Wzięłam głęboki oddech żeby chociaż trochę się uspokoić. Myśl racjonalnie Holly. Nie możesz wrócić do domu, bo chcesz ich dobra tak.? W takim razie nie wracaj. Przynajmniej jedną decyzje umiałam podjąć. Możliwe, że to będzie bolesne kiedy Niall każe mi spierdalać z jego życia ale.. Chociaż będą bezpieczni. Ostatecznie skoczę z jakiegoś mostu i największy problem z ich życia zniknie. Nie mam ochoty nic zjeść, a nawet jeśli bym miała to za co.? Za te paręnaście stów, które ukradłam.? Jeszcze kurwa złodziejką jestem. Rozryczałam się na dobre.. Ten cholerny stół był moją jedyną podporą. Przed upadkiem... Upadam na samo dno, a nikt nie jest w stanie mi pomóc.. Ale czy ja w ogóle chce czyjeś pomocy.? Czy nie prościej by było zniknąć.? Po prostu zniknąć.. Kto by mnie wspominał.? Nikt.? No właśnie. Nikt. Jednak zanim zdecyduje się na tak drastyczne kroki powinnam zabić tego skurwiela. Mojego wujka. W sumie Alex'owi też należy się śmierć. No i ta cholerna randka. Po co ja się w ogóle na to zgadzałam.? Przyzwyczaję się do niego, a potem w najmniej odpowiednim czasie mnie zostawi. Odejdzie jak każdy z mojego życia... Zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze, co wcale nie pomogło mi się uspokoić. Spróbowałam umiarkować swój oddech, jednak słabo mi to wychodziło. Akurat jak na złość usłyszałam pukanie do drzwi. Serce od razu mi zamarło i szybko podniosłam głowę. Kto to.? To pytanie krążyło w mojej głowie. Udawać, że mnie nie ma.? Czy po prostu otworzyć.?
-Kto tam.? -zapytałam śmiertelnie przerażona. Rozejrzałam się wokół szukając jakiegokolwiek miejsca schronienia.
-Niall. Holly otwórz drzwi, proszę. -szybko otarłam oczy i ruszyłam do drzwi. Od kluczowałam je po czym od razu się odsunęłam otwierając przed nim drzwi. Spojrzałam na zegarek 19:30.? Nie wiedziałam, że tak długo zajęło mi użalanie się nad sobą. Wszedł do środka niepewnie, a ja zamknęłam za nim drzwi. Cały czas na niego nie patrzyłam, bo było mi wstyd. Jestem taka słaba. Spuściłam głowę i chciałam ukryć się w łazience, żeby doprowadzić się do stanu użytku dziennego. Jednak kiedy starałam się go minąć złapał mnie za rękę. -Mała co jest.? -troska.? Czy ja właśnie usłyszałam troskę w jego głosie.? Cały czas na niego nie patrzyłam. Poczułam jak lekko podnosi moją brodę, więc teraz patrzyłam mu prosto w oczy. Piękne niebieskie oczy. Mój oddech na szczęście zdąrzył się unormować ale nie byłam pewna czy mojego oczy wyglądają już dość dobrze. Albo chociaż przekonująco.? Przecież nie powiem mu, że ryczałam jak głupia. -Co się stało.? -mówiąc to potarł ręką mój policzek.
-Nic Niall. -starałam się być przekonująca ale raczej chujowo mi to wyszło.
-Powiedz mi. -zamiast mówienia mu czegokolwiek po prostu się do niego przytuliłam. Schowałam twarz w jego koszulce, on natomiast przytulił mnie jeszcze mocniej o ile w ogóle było to możliwe. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. Jestem pojebana, ale jeśli mam żyć z tą świadomością, to jakoś będę musiała to przeboleć. Chyba powoli zaczyna mi się to podobać. -Ey.. Mała, porywam cię na randkę. -niechętnie się od niego odsunęłam. Odważyłam się na niego spojrzeć i lekko uśmiechnąć. Przy nim wszystkie moje smutki odchodzą w nicość. Wszystko co złe nagle staje się dobre bądź zapomniane. Jak on to do cholery robi.?  -Śliczna zamiast się tak do mnie szczerzyć może moglibyśmy już iść.?
-Możesz poczekać chwilkę.? Pójdę się tylko przebrać.. -skinął głową, a ja szybko ruszyłam do toalety. Ściągałam z siebie ciuchy najszybciej jak mogłam.

Masz mało czasu Holly rusz dupę.
Cały czas poganiałam się w myślach. Naciągnęłam na siebie jeansy i sięgnęłam po szczotkę do włosów. Japierdole zamiast użalać się nad sobą powinnam zacząć się szykować już dawno. Po wyrwaniu sobie połowy włosów z głowy naciągnęłam na siebie koszulkę. To dziwne, że ludzie byli tak mili i mi ją dali. Szybko obmyłam twarz wodą i wreszcie wyszłam. Chłopak od razu pojawił się przy moim boku. Wychodząc, upewniłam się, że pożądanie zamknęłam drzwi.

                                                                        ***

-Niall ja nic nie widzę. -jęknęłam. Zawiązał mi chustkę na oczu od razu do wejściu do samochodu. Boję się jak cholera a serce bije mi trzy razy szybciej niż powinno. Jedyne co mnie pociesza to to, że cały czas trzyma mnie za rękę, jednak to i tak do końca nie uspokaja mojego ciała.
-Przestań marudzić, zaraz będziemy na miejscu. -potarł moją rękę. Chyba wiedział jak zestresowana muszę być. Wypuściłam powietrze z płuc i zaczęłam zastanawiać się jak długo już jedziemy.
-A w ogóle to dokąd jedziemy.? -zapytałam troszkę zdenerwowana. Co jeśli zabierze mnie do siebie do domu i zamknie w piwnicy.? Wąpie żebym drugi raz miała takie szczęście. To był cud, że pierwszym razem udało mi się uciec.. Teraz to chyba wolałabym zginąć niż być w niewoli.
-Niespodzianka.. -wyczułam jego entuzjazm co wcale nie pomogło mi się uspokoić. -Mała spokojnie, jeśli chcesz to odwiążę ci tą chustkę. -widziałam, że jest zawiedziony. Ech chyba dam radę w niej wytrzymać jeszcze trochę.
-Nie trzeba. Jest okey. -proszę, proszę, proszę, uwierz mi..
-Jesteś pewna.? -nie, wcale nie jestem ale przecież ci nie powiem.
-Tak, tylko proszę powiedz mi czy jeszcze daleko. -cały czas starałam się uspokoić i unormować oddech. Panika. Dlaczego pojawia się akurat teraz.? Spokojnie przecież ja jadę tylko na randkę. Z facetem, któremu ufam tak.?
-Nie, właściwie to jesteśmy już na miejscu. -usłyszałam, że zgasił silnik, więc sięgnęłam do swojej chustki, ale od razu powstrzymał moje ruchy. -Holly ufasz mi.? -ledwo skinęłam głową nie wiedząc co się może stać. -Muszę to wiedzieć. Ufasz czy nie.?
-Ufam, ale co t..
-Wyjdę z samochodu i pójdę otworzyć ci drzwi, tylko proszę nie ruszaj się i nie zdejmuj chustki. Dobrze.? -serce ponownie zaczęło walić jak szalone. Jezu co on może mi tu zrobić.? Po raz kolejny nieprzyjemne myśli przesunęły mi się przed oczami. Nie Niall taki nie jest.
-Dobrze. -powiedziałam przełykając ślinę. Usłyszałam jak zamyka drzwi, a po chwili moje już były otwarte. Niby nie tak strasznie ale i tak się boje.
-Holly pozwolisz.? -znając życie coś zrobił ale przecież nic nie wiedziałam.
-Niall przypomnę ci, że nic nie widzę. -jęknęłam. Poczułam jak wyłapuje moją dłoń i powoli pomaga mi wysiąść z samochodu. Po chwili stałam już na własnych nogach, a wokół słyszałam krzyki dzieci.? Gdzie my do cholery jesteśmy.?
-Pamiętasz jak mówiłaś, że mi ufasz.? -skinęłam głową. -Więc musisz być jeszcze trochę cierpliwa. Pomogę ci zejść ze schodów. -oświadczył i lekko pociągnął mnie za rękę, jednak od razu się zatrzymałam. Przecież zabije i siebie i jego.
-Niall nie wydaje mi się żeby to był dobry pomysł. Ja na prostej drodze mam problemu z nie zrobieniem sobie krzywdy a co dopiero jak nic nie widzę.
-No tak to może być problem. -w jednej chwili ktoś uniósł mnie, więc w panice cicho pisnęłam. Jednak kiedy usłyszałam śmiech chłopaka, wiedziałam że to jego sprawka. Powoli zaczął znosić mnie po schodach, bynajmniej tak mi się wydaje.
-Wiesz o wiele łatwiej by nam było, gdybym coś wiedziała i szła sama. -oświadczyłam.
-No nie wydaje mi się, żeby było tak fajnie.
-Jestem ciężka, postaw mnie na ziemi proszę. -powiedziałam cicho.
-Nie jesteś a po drugie daj mi się donieść do twojej niespodzianki.
-Okey, okey.. A daleko ona jeszcze.? -byłam strasznie ciekawa jak daleko jeszcze. Strach zamienił się w ekscytacje. Strasznie dziwne te moje uczucia.
-Nie daleko. A teraz uważaj postawię cię na ziemi. -zrobił dokładnie tak jak powiedział, po czym złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś za sobą ciągnąć. Troszkę się bałam, że się o coś potknę i wyląduje na ziemi. Jeśli w ogóle to była ziemia a nie coś innego. Bądź co bądź bałam się, że się przewrócę. Hałas coraz bardziej się do nas zbliżał, a ja zastanawiałam się skąd on może dochodzić. Tyle krzyku w jednym miejscu to trochę dziwne. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.. -powiedziałam lekko zestresowana. Gdzie jest Niall, przecież miał na mnie uważać.. Jezu trzyma mnie za rękę i nie widzi, że wchodzę w ludzi.?
-Nic się nie stało maleńka. -ach więc w ciebie wpadłam Nialler. -Słuchaj jesteśmy na miejscu, ale obiecaj mi, że będziesz miała zamknięte oczy dopóki nie poproszę cię o ich otworzenie.
-No dobra. -co miałam do stracenia.? Gdzieś tu jest pełno dzieci, więc ich rodzice pewnie też gdzieś tu są.. Nic mi nie zrobi. Paręnaście razy upewniał się czy nie będę podglądać co było strasznie słodkie. Nie wiedziałam, że ktoś może być takim słodziakiem. Odwiązał mi chusteczkę, dzięki czemu poczułam się o wiele lepiej. Dlaczego nie mógł po prostu poprosić mnie o zamknięcie oczu.? W sumie byłam za ciekawska więc otworzyłabym je zaraz po zatrzymaniu samochodu. Jeśli nie szybciej.
-A teraz na trzy otwórz i powiedz czy ci się podoba pomysł. Gotowa.? -skinęłam głową. Byłam zniecierpliwiona tym, co dla mnie przygotował.
Jeden..
Dwa..
Trzy.
Otworzyłam oczy, a przed sobą zobaczyłam wielki park rozrywki. Zawsze chciałam tutaj przyjechać. Zawsze marzyłam o jeżdżeniu przeróżnymi kolejkami. A już zawsze chciałam wsiąść na diabelski młyn. Hahah i jak w filmach marzyłam, żeby się zatrzymał kiedy akurat zdąrze wjechać na samą górę. Oczywiście chciałam żeby jakiś królewicz mnie uratował a już najlepiej by było żeby siedział tam ze mną. Ale przynajmniej tutaj jestem i to jeszcze z Niallem. Kiedy tylko przypomniałam sobie o nim rzuciłam mu się na szyje.
-Dziękuje.
-Podoba ci się.? -widać, że był lekko zaskoczony moją reakcją, więc odsunęłam się od niego speszona. Może nie lubi jak się do niego przytulam.? Auć zabolało to. Skinęłam nieśmiało głową, bo nie byłam pewna co do tonu mojego głosu. Nie chciałam brzmieć na obrażoną albo urażoną. Po prostu może za dużo sobie wyobraziłam.? Chyba tak. -To gdzie najpierw idziemy.? -złapał mnie za rękę co lekko mnie zszokowało. Wzruszyłam ramionami. Skąd mam wiedzieć gdzie chcesz iść.?
-Zaskocz mnie. -powiedziałam uśmiechając się do niego. Pociągnął mnie za rękę i już prowadził na kolejkę górską. Faceci.. Wszystko co jest szybkie ich ciszy, no gorzej niż z dziećmi. Kupił nam bilety co strasznie mnie zawstydziło, kurwa przecież jak ja mu je oddam. Jakiś przemiły pan zapiął nas w pasy. Powoli wjeżdżaliśmy na górę, a ja zaczęłam się bać. Przecież jak zaczniemy zjeżdżać to ja zesram się ze strachu. Złapałam Nialla za rękę i zamknęłam oczy w momencie zjazdu. Wszyscy łącznie ze mną zaczęli krzyczeć. Nie mówię, że nie było fajnie ale preferuje o wiele spokojniejsze atrakcje. Kiedy otworzyłam oczy właśnie zrobiliśmy pętle. Wiatr rozwiał moje włosy, a do oczu napłynęło mi pełno łez, przez co wyglądałam pewnie okropnie. Wysiadając z tego cholernego wagonika nogi trzęsły mi się jak galareta, nie wiedziałam, że jest tam aż tak zimno.
-Fajnie było. -super, że ci się podobało, bo ja zamarzam. -Podobało ci się.
-Taa.. -potarłam ramiona rękami, a on zdjął bluzę i zarzucił na mnie.
-Ubieraj się tchórzu. -posłusznie założyłam jego bluzę, a w mojej głowie zawirowało miliony myśli. Jak ona ślicznie pachnie. Tak Niallowo.
-Nie jestem tchórzem. -opamiętałam się szybko i ponownie wzięłam go za rękę.
-Jasne, a kto mało nie zgniótł mi ręki tam na górze.?
-No właśnie Nialler, kto.? -zapytałam obracając kota ogonem.
-W takim razie chodźmy jeszcze raz. -od razu pociągnęłam go za rękę, gdy tylko próbował się oddalić.
-Nigdzie nie idę. -jęknęłam, patrząc na ta okropną kolejkę.
-Wiedziałem. Chodź pójdziemy na coś fajniejszego.


   
                                                                        ***


Niall wyciągnął mnie chyba na wszystkie możliwe kolejki w tym parku. Żeby tylko kolejki.. Byliśmy chyba na wszystkim prócz diabelskiego młyna. Oczywiście zrobiłam się głodna, a mój okropny brzuch musiał dać o sobie znać. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Na szczęście okazało się, że brzuch mojego mena, tak samo domagał się jakiegoś jedzonka. Przynajmniej oboje mogliśmy się z siebie pośmiać. Nialler kupił nam wielką watę cukrową, którą zajadaliśmy się na ławce.
-Nigdy tak dobrze się nie bawiłem jak z tobą, mała.
-Spieprzaj nie jestem taka znowu mała. -uderzyłam go piąstką w ramie. I zdałam sobie sprawę, że jest w samej koszulce.
-Co ci tak minka zrzedła, Mała.?
-Nie jest ci zimno.? Jeśli tak, to przecież oddam ci tą bluzę, bo mnie w sumie jest już ciepło. -byłam zakłopotana. Jezu jak mogłam nie pomyśleć o tym wcześniej.?
-Nie jest słodka, nie jest. Zresztą zatrzymaj ją sobie, będziesz chociaż miała coś ode mnie. -powiedział ze swoim najśliczniejszym uśmiechem. -Ey czy ty nie masz czegoś na ustach.? -od razu zakryłam je ręką.
-Gdzie.?
-Poczekaj, pomogę ci. -powoli opuściłam swoją rękę, a on zaczął się do mnie zbliżać. Kiedy znalazł się milimetry od mojej twarzy, cały czas patrzył mi w oczy. Boże stado cholernych motyli zaczęło tańczyć hula w moim żołądku. Poczułam jak się rumienie i niepewnie przygryzłam wargę. Cholerny nawyk, powinnam się go pozbyć. -Rozpraszasz mnie.
-Czy ty Nialler starasz się mnie podrywać.?
-A co nie szczególnie mi wychodzi.? -kurwa cały czas rozpraszał mnie tymi swoimi paczadłami, które przeszywały mnie na wylot. Kiedy w końcu lekko musnął moje usta swoimi, zatraciłam się. W życiu nie byłam taka bezbronna jak w tej chwili. Poczułam jak opiera swoim czołem o moje, więc niepewnie otworzyłam oczy. Mój głupek uśmiechał się do mnie jakby został niewiadomo kim.
-No niech będzie, że idzie ci nieźle. -szepnęłam, po czym ponownie złączyłam nasze usta. Jednak po chwili znowu się od niego odsunęłam.
-Droczysz się ze mną.?
-Bo ja wiem.?
-Holly.. Oj Holly. -powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Chodź idziemy na diabelski młyn. Zawsze chciałam tam iść.
-Oczy błyszczą ci się jak dziecku. -zażartował sobie ze mnie, za co posłałam mu język. Wstałam z ławki i już chciałam się kierować w stronę kolejki kiedy JĄ zobaczyłam. Moją mamę z Brianem. Japierdole, cały mój świat zawalił się w tamtej chwili. Oni nie mogą się dowiedzieć, że jestem w kraju, a co najważniejsze tutaj. Nie mogą. Odwróciłam się do chłopaka z prędkością światła i zaczęłam go ciągnąć w przeciwnym kierunku kiedy usłyszałam jak wołają mnie po imieniu. Cholera jasna, dlaczego musiała mnie zauważyć.? No dlaczego.? Cały czas ciągnęłam go za sobą nie zwracając uwagi na ludzi, przez których się właśnie przepychałam. Jezu błagam tylko za mną nie idź. Błagam. Rozglądałam się wkoło i wkońcu dotarłam do wyjścia. Nialler jednak pociągnął mnie w tym momencie za rękę i nie pozwolił zrobić kolejnego kroku.
-Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz.? -zauważyłam, że był wkurwiony, ale co ja mam mu powiedzieć.? Nerwowo przygryzłam wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. -Mów do cholery.! -krzyknął na mnie, a ja od razu się wystraszyłam i skuliłam w sobie.
-Tam była moja mama.. I brat. -wyjąkałam ledwo słyszalnie. On natomiast przeczesał dłonią włosy i pociągnął mnie za rękę. Chciałam żeby mnie przytulił on natomiast zaczął mijać samochody na parkingu, ciągnąc mnie do jak mniemam naszego.. To jest jego samochodu. Otworzył przede mną drzwi, a ja bez słowa zajęłam miejsce i zapięłam się pasami. On zaraz usiadł na swoim miejscu i zapalił samochód. Niepewnie na niego spojrzałam, jednak widząc go tak wkurzonego bałam się cokolwiek powiedzieć. Nerwowo zaczęłam bawić się drżącymi rękoma. Japierdole a jeszcze chwilę temu była tak fajnie.
-Czemu mi nie powiedziałaś.? -wiedziałam, że stara się udawać spokojnego, jednak wcale mu to nie wychodziło. Warknął na mnie jakbym zrobiła mu co najwyżej krzywdę.
-Nie wiem. -szepnęłam. Co ja do cholery mam powiedzieć.? Bo bałam się i zaczęłam spierdalać jak nakazywał mi rozum.?
-A co ty kurwa wiesz.?! -krzyknął. Przelotnie na niego spojrzałam, jednak od razu tego pożałowałam, bo mocno zacisnął ręce na kierownicy co od razu rzuciło mi się w oczy. Czy on chce żebym mu na to odpowiedziała.? Raczej nie. Zaczęłam panikować. Ręce trzęsły mi jakby właśnie dostały padaczki. Boże przecież to nie moja wina. Prawda.? -Pytałem się suko, co wiesz.?! -tym razem krzyknął o wiele głośniej. Jednak do mnie to już nie docierało. Nazwał mnie suką. Znowu. Kolejny raz mnie obraził. Kolejny. Jezu jaka ja jestem głupia.. Jak ja mogłam zaufać facetowi, którego ledwie znam.?
-Nic nie wiem. -odparłam na skraju załamania. Poczułam palące łzy w oczach, jednak z całych sił je powstrzymywałam. Na szczęście ten cholerny samochód się zatrzymał, a ja od razu z niego wyszłam i skierowałam się prosto do głównych drzwi hotelu. Nie zwracałam uwagi czy za mną idzie czy nie.. Po prostu szłam prosto do mojego pokoju. Łzy zamgliły mi widok na wszystko co mnie otaczało, jednak jakimś cudem otworzyłam drzwi do pokoju i od razu zamknęłam się w nim od środka. Osunęłam się po nich i gorzkie łzy spłynęły mi po policzku. Jak on mógł znowu mnie tak nazwać.? Jak.?! Zaczęłam nierówno oddychać, przez co czułam się jeszcze gorzej. Jeśli to w ogóle jest możliwe. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc od razu zakryłam sobie usta dłonią. Jednak to wcale nie pomogło mi uspokoić swojego oddechu. Dlaczego wszystko co najgorsze spotyka zawsze mnie.? Z powodu braku tlenu moim ciałem zaczęło rzucać. Nierówne doprowadzania tlenu do organizmu było tego przyczyną.
-Holly.. Wiem, że tam jesteś.. Proszę cię otwórz mi drzwi. -oparłam się głową o drzwi. wtedy zauważyłam, że mam ciągle jego bluzę na sobie. Szybko ją z siebie zdjęłam i podniosłam się spod drzwi, w momencie kiedy ktoś uderzył w nie pięścią. Podskoczyłam ze strachu i jeszcze dalej się od nich odsunęłam. Cholera jasna, nie mam gdzie uciec. Rozejrzałam się po pokoju, jednak nie znalazłam dla siebie żadnego ratunku. Cholera, cholera, cholera..
-Otwórz te pierdolone drzwi.! -znowu krzyczał. Krzyczał na mnie. Drżącymi rękoma przekręciłam zamek w drzwiach i szybko się od niech odsunęłam. Boję się go. Po prostu się go boję. Zauważyłam jak szarpie za klamkę, która pewnie dla jego zdziwienia, pozwala mu otworzyć drzwi. Jego wzrok od razu padł na mnie, a ja zasłoniłam sobie ręką usta, próbując się uspokoić. Jednak kolejna fala strachu i przerażenia nie pomogła mi w tym. Chciał się do mnie zbliżyć, jednak od razu się cofnęłam. Boję się go. To niemożliwe żeby to był ten sam chłopak, z którym byłam w parku. Po prostu niemożliwe. Wrócił na swoje miejsce, zamykając przy tym drzwi, ja natomiast nie ruszyłam się nawet o milimetr.
-Możemy porozmawiać.? -jego miły ton głosu totalnie mnie zmylił. Znowu przypominał mi chłopaka z parku, z którym się całowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić, więc lekko pokiwałam głową. Co by zrobił jeśli bym odmówiła.? Uderzyłby mnie czy ponownie zeszmacił.? Nie wiem.. Powoli zaczął się do mnie zbliżać, a ja nie miałam już gdzie uciec. Stałam przy ścianie z mocno zamkniętymi powiekami i ręką przy ustach. Serce zaczęło mi walić jakbym miała zaraz przeżyć zawał. Cholera. Adrenalina w mojej skórze dawała o sobie znaki, dlatego otworzyłam oczy. Jednak od razu w panice chciałam się cofnąć. Był o wiele bliżej niż mi się wydawało. Uważnie mnie obserwował kiedy zderzyłam się ze ścianą. Powoli wyciągnął rękę w moją stronę i odciągnął moją rękę od ust. Nie mogłam spokojnie oddychać. Po prostu nie potrafiłam.
-Przepraszam. -powoli ale pewnie przytulił się do mnie. Jedyne co wtedy czułam to panika i strach. Nie mogłam mu niczego odmówić ani chociażby się sprzeciwić. Bałam się. Po prostu cholernie się go bałam. -Holly.. Nie bój się mnie, błagam. Nie mogę patrzeć na ciebie kiedy jesteś tak cholernie przerażona faktem, że cię przytulam.



___________________________________________________________

Hej Kochane Słodziaki ♥
Jak Wam się podobał rozdział.? :D

Cały czas ta sama wielka prośba ;* Komentuje i wbijajcie na mojego bloga ;)

Buzioooolkiii ♥

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 26

*Niall's POV*


Obudziłem się koło brunetki, która wtulała się we mnie. Podobało mi się to nie powiem, że nie.. Ale czy byłem odważny aż na taki krok. Wypiliśmy wczoraj trochę, a że dawno nie spożywałem alkoholu trochę zadziałał na mnie. Nie wiedziałem co zrobić. Pamiętam wczoraj każdy szczegół. Każdy detal. Czy żałuje któregoś? Sam nie wiem. Nie wiem czy powinienem. Chyba, tak. Ale nie odczuwam żadnego wstydu. Mogłem ją przytulić, pocałowałem w czoło. To mi się podobało. Ale czy Holly naprawdę taka była?! Nie taką ją sobie wyobrażałem. Myślałem, że jest wstydliwą osobą, która raczej nie tyli się prawie z OBCYM facetem i nie śpi z nim w jednym łóżku.
Cóż najwyraźniej pozory mylą.
Nie wiedziałem, czy chcę ją poznać. Czy chciałem zaczynać historię z jakąś dziewczyną. Z tego co wczoraj pokazała, chciałaby wyjaśnień dlaczego to robię? Po co? Nie wiem czy jestem na to wszystko gotowy i czy kiedykolwiek będę. Czy to możliwe żeby otworzyć się przed kimś. Szczególnie po tym co przeszedłem. Nie wiem czy to możliwe. I nie wiem czy się to uda. Co ja mam z nią teraz zrobić. Tak słodko śpi.
Musnąłem jej ranę która ciągnęła się od żuchwy aż do obojczyków. Nie było widać nic po za dużą ilością zaschniętej krwi. Gdy tylko dotknąłem jej wzdrgnęła. Więc postanowiłem tego nie ruszać, gdy się obudzi, zdezynfekujemy ją i jakieś inne jeżeli ma. Wolałbym nie. Już sobie wyobrażam jak będzie krzyczeć jak poleję tą ranę wodą utlenioną. Będzie piec jak cholera, ale chyba lepsze to niż iść na pogotowie. Zaczeli by wypytywać co się stało, gdzie jej rodzice. Może by wszystko wypaplała. Kto wie.
Nagle przekęciła się na bok i jak poparzona odsunęła się ode mnie.
-Co ty tu do cholery... ał... -Powiedziała łapiąc się za głowę.
-Kac, co? Haha, jednak nigdy nie piłaś! Serio nic nie pamiętasz? -Powiedziałem, pełen dumny z siebie jakbym zajął miejsce w jakimś super ważnym konkursie.
-Yyyy, tak jakby.. Może -Powiedziała, trochę zawstydzona.
-A pamiętasz to? - Zbliżyłem się do niej, odsłaniając jej ramię i składając lekki pocałunek.
-Nie robiliśmy nic takiego! -Krzyknęła cała czerwona. Zarumieniła się naszą bliskością. PUNKT DLA MNIE. Przybiłbym sobie sam piątkę, ale dziwnie by to wyglądało.
-Haha, napewno? -Zacząłem gładzić jej włosy. -Ale widzę, że teraz ci się to podoba. -Zrobiła się jeszcze bardziej zarumieniona. Nigdy w życiu nie widziałem tak speszonej dziewczyny jak teraz. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, że doprowadziłem ją do takiego stanu, ale wyglądała zbyt słodko aby to zrobić.
Gwałtownie się ode mnie odsuneła.
-Możesz wyjść, czy coś chciałabym się ubrać!
Wstałem byłem tylko w jensach i rozciągnąłem się. -W co ty się chcesz ubrać w te łachy? -Wskazałem na ciuchy, które tu leżały.
-Jakbyś sobie nie przypomniał nie wybrałam się na żadne pieprzone wakacje, tylko byłam uprowadzona! -Na te słowa wzdrgnęła i jej oczy zalśniły, ale zaraz odwróciła wzrok w jakiś martwy punkt na ścianie.
-Zaraz wracam daj mi 10 minut i wróce tu z jakimiś ciuchami i butami w których będziesz mogła ze mną stąd wyjść na spacer.
-Tyy.... chcesz.. iść, ze mną na spacer? -Dopytała z lekkim nie do wierzaniem.
-Tak chce, chce. Zaraz wracam skarbie. -Powiedziałem wsuwając stopy w moje białe supry i wychodząc bez koszulki z pokoju.

***
Gdy wyszedłem z pokoju poczułem lekki chłód na moim nagim ciele. Nie mogłem nic zrobić. Musiałem się udać do recepcji i mieć nadzieje, że będzie w niej jakaś dziewczyna a nie chłopaka. Musiałem jej załatwić coś w co będzie mogła się ubrać.Zauważyłem wysoką rudowłosą dziewczynę, która stała plecami do mnie. Była ubrana dosyć przeciętnie zwykłe tenisówki, krótkie spodenki i luźny kłusy top. Jej włosy stanowiły góre loków.
-Przepraszam cię... Jak masz na imię? -Zapytałem trochę nie pewnie. Była śliczna, miała mnóstwo piegów na twarzy i jej rude włosy okazały sie naturalne, w pierwszej chwili pomyślałem, że są farbowane. Echhh myliłem się.
-Tak? -Spytała na początku dosyć szorstko, opierając się o swoją dużą niebieską walizkę.
-Masz jakieś ciuchy?
-Hahahha, mam ale chyba nie dla ciebie. Po za tym jestem Kate. -Powiedziała lekko się uśmiechając.
-Nie, nie o to chodzi, dla dla pewnej dziewczyny, ona zgubiła bagaż i.. ja zapłace ci za jakąś bluzkę spodnie, spodenki lub sukienkę i oczywiście buty.. Oczywiście przydałoby się też podstawowe rzeczy typu szczotka do włosów i jakieś kosmetyki. Mogę  cię o to prosić? -Spojrzała na mnie jak na jakiegoś totalnego debila. Szlak źle trafiłem. Przyglądała mi się jak pies, który miał zaraz zaatakować.
-Ja zapłacę ci za te ciuchy, ile tylko chcesz.. To naprawdę jest ważne.
-Doobrze, daj mi chwilę muszę coś znajść żeby do niej pasowało. Możesz sam wybrać chcesz? -Nie wiedziałem czy chce, ale jak da jej jakieś szmaty albo jakieś dziwkarsie ciuchy?! Wolałem sam jej coś wybrać.
-Jasne, jeżeli można. -Położyła, walizkę na kanapie w holu i rozsuneła. Bierz z ciuchów co chcesz. Buty też do twojej dyspozycji.. jak masz na imię?
-Niall
-No właśnie Niall. Więc bierz czego potrzebujesz.
Znalazłem czarne rurki, i zwykłe przecierane krótkie jeansy. Wziąłem je. Miała też niezły zbiór koszuli typowych dla takiej pogody wziąłem jedną elegancką drugą zwykłą przewiewną do tego kilka koszulek z różnymi nadrukami, które sama Kate mi posunęła. Kazała mi wziąść też czarne szpilki i mała torebkę w tym samym kolorze. Mam też dla Holly zwykłe granatowe vansy. Nie zapominając o niezliczonej ilości skarpetek i bielizny. Kate i Holly miały podobną figurę, w duchu modliłem się żeby rozmiar buta był taki sam.
To dziwne, że ona po prostu oddała mi połowe swojej walizki. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że przy drziwach stoi ich jeszcze dwie. Dała też mi sporą ilość kosmetyków i różnych chemikali, którego przeznaczenia nie znałem.
-Dobra, dobra chyba wystarczy naprawdę. Chciałem tylko ciuchy na dwa dni dla niej później byśmy je kupili. Wielkie, wielkie dzięki. -Zatsanawiało mnie też jedno, co ona robi  w takiej norze jak ta. Nie będę pytał. Chciałem tylko ciuchy dla Holly to wszystko. Wyjąłem jakieś 1000$ i jej dałem. Skinęła tylko głową dała mi moje rzeczy i odeszła do swoich walizek. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co. Po prostu poszedłem do pokoju.

***
Chodziliśmy po parku trzymając w ręce kawę mrożoną i po prostu rozmawialiśmy. Gadaliśmy jakbyśmy znali się od bardza dawna.
-Hahaha, pamiętasz jak "spotkaliśmy się" pierwszy raz? -jej mina nagle zpoważniała.
-Jasne, że tak szturnchnąłem ją lekko w ramię. Najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić to zwyzywać cię i krzyczeć na ciebie. -Ostatnie zdanie powiedziałem tak cicho, że nie wiem czy je usłyszła.
-Co? -Powiedziała lekko się uśmiechając. -Nie słyszałam.
-Nic, nic powiedziałem tylko, że musimy się dobrze poznać, bo tak naprawdę nic o sobie nie wiemy.
-Tak to prawda. -Powiedziała siadając na jednej z ławek. Park jak na piątkowe popołudnie nie był zatłoczony. Wręcz przeciwnie.
-Holly.. -Powiedziałem łagodnie.
-Taak?
-Opowiesz mi coś o sobie.
-To wszystko zaczęło się w 3 klasie. Zaczeliśmy się wzbogacać i przeprowadziliśmy się do Liverpoolu. Na początku było świetnie. Miałam pełno koleżanek, które uwielbiały przesiadywać u mnie w domu. Chodziłyśmy razem do kina. Razme się też bawiłyśmy. Później zjawiła się Erica. Nastawiała wszystkich przeciwko mnie. Wszystkich. Myślałam, że koszmar się skończy kiedy pójde do liceum. Nie nic się nie zmieniło praiwe wszyscy z tej szkoły idą do tego liceum. Już miałam przypiętą etykietkę. Tylko z Danielle gadałam i się zadawałam. Ona w szkole była, była inna niż gdy z nią gadałam. W szkole była chamska, ubierała się dosyć sprośnie. Chodziły plotki, że przespała się z naszym 26 letnim nauczycielem od biologii. Uchodziła za tak zwaną dziwkę. A ja, że się z nią kolegowałam też przypięto mi to. Byłam jak to powiedziała Erica Miller puszczającą się dziewczynką z bogatymi rodzicami. Jestem, dla niej i więszkości szkoły pośmieliskiem. Wiesz jak to jest? Nie nie wiesz. Nie znam cię, a o tym ci opowiadam. Nawet moi rodzice o tym nie wiedzą. Nikt. Ciesze się, że Brian nie chodzi do tej szkoły. Miał by przejebane przeze mnie. -Zaczęła ocierać łzy, które spływały jej po policzkach. -Przepraszam nie chciałam się rozryczeć.
-Ej słońce nic się nie stało. -Powiedziałem łagodnie gładąc jej policzek i wycierając sływające łzy. -Będzie dobrze. Zobaczysz. Nie płacz proszę. -Powiedziałem prawie szepcząc i przysuwając ją do siebie i obejmując.
-Chcesz.. chcesz żebym ja ci o czymś opowiedział? O czymś o wiele gorszym i brutalniejszym? -Słyszałem niemal jak mój głos drży. Nie byłem pewny czy chce jej to powiedzieć, ale słowa same wydobywały się z moich ust.
Pokiwała tylko głową, która była przyciśnięta do mojej piersi, że chce.
-Moja siostra... Ona godziła z Jaiem. Był starszy od niej o 3 lata. Każdy myślał, że to szczęśliwa para. Ja, ja też tak myślałem byli razem 5 lata. Kupa czasu jak na wie, w którym zaczeli ze sobą chodzić. Ja, ja byłem dosyć lubiany w szkole. Nie powiem, że nie byłem jak to kiedyś kumpel powiedział duszą towarzystwa. Nie mogę też pogardzić moimi ocenami. Nauczyciele mnie nie lubili, czasem mówili, że przesadam z żartami ale nigdy nie wysłali mnie za to do dyrektora tylko się uśmiechali. Haha, i pomyśleć, że zjebałem to wszystko doszczętnie to zjebałem. Szykowałem się na imprezę. Usłyszałem, że moja siostra płacze. Jest ode mnie starsza o 2 lata. Lizz bardzo płakała. Była w swoim pokoju. Wszedłem tam po cichu. Chciałem zobaczyć co się stało. Nie uwierzysz to zobaczyłem.... Zobaczyłem ją całą zapłakaną, jej brzuch był cały w sińcach i uda też. Była tylko w staniku i krótkich spodenkach. Miała też ranę ciągnącą się przez cały dekold. Leciała z niej krew. Ona była ranna. Stałem tak przez chwile zastanawiając się co się stało. I wtedy złączyłem fakty Jai wyszedł stąd kilka minut. Kto mógł jej to zrobić jak nie on! Wszystko we mnie buzowało! Miałem ochotę go zabić. Gdy Lizz to zobaczyła. Zaczęła mnie błagać abym przestał, abym nic mu nie robić. Mówiła że to pierwsza taka stytuacja. Nie chciałem jej wierzyć byłem pewny, że tak nie jest. Ale zapewniłem ją, że nic mu nie zrobię. Udałem się na imprezę bawiliśmy się doskonale, aby poprawić zabawę napiliśmy się trochę, zapaliliśmy, wciągneliśmy troche cracku. Bawiliśmy się świetnie tym bardziej, że wszystko działo się w ogrodzie było nas ponad 100. Krew buzowała nam w głowie i żyłach. Było niesamowicie do pewnego momentu. Kiedy go zobaczyłem! Wybuchnąłem wtedy miałem ochotę go zabić. -Poczułem, że pieką mnie oczy i poczułem pojedyńczą łze na moim poliku. Szybko ją wytarłem. -Podszedłem do niego. Był wstawiony. Czasem mu się to zdażało a może nawet często i o tym nie wiedziałem. Wszystko było możliwe. Stał i się kiwał na nogach. Uderzyłem go z całej siły aż krew mu pociekła. Zacząłem go okładać jeszcze bardziej. Nie zwróciłem uwagi na to, że wszyscy na nas patrzyli. Miałem to w dupie ta sprawa była pomiędzy mną, nim i moją siostrą. On się już nie ruszał, ja nadal go okładałem chłopaki zaczeli mnie od niego odciągać. Ja zacząłem płakać rozpaczliwie i walić w jego klatkę piersiową. On nie żył. Umarł. Przeze mnie. Ktoś zadzwonił na policję. Nie Holly ja nie mogę nie tym razem. Resztę opowiem ci kiedyś indziej nie mam na to siły. Pierwszy raz o tym komuś opowiadam. -Nie licząc psychologów i sądu. Tylko, że oni mi nie wierzyli.
-Nie gadajmy o tym dobrze? -Byliśmy tak blisko, że nasze nosy się stykały, Patrzyliśmy sobie długo w oczy. Czekała aż wykonam pierwszy ruch.
Brzybliżyłem się nie co i lekko musnąłem jej usta. Odrazu się odsunąłem.
-Ja, muszę coś załatwić przyjadę później do hotelu. Trafisz z powrotem sama.
-Yhym. -Powiedziała z lekko zaróżowionymi policzkami.
-Może pójdziemy gdzieś wieczorem razem hmmm?
-Czy ty mnie zapraszasz na...
-Tak na randkę. -Powiedziałem lekko się pesząc.
-Zastanowie się. Wiesz gdzie mnie znajść. -Powiedziała i wstałą z ławki idąc tą samą ścieżką którą przyszliśmy.
Coś się ze mną działo, ale nie do końcu jeszcze wiedziałem co.
_____________________________________________
Noo więc hej! ♥
dziękuję za wszystkie komantarze tak dalej!
Podpisujcie się jak piszecie kometarz z anonima, proszę.
MAM PROŚBĘ JEŻELI PRZECZYTASZ TEN ROZDZIAŁ ZOSTAW PO SOBIE CHOĆ JEDNO SŁOWA JEST TO WAŻNE DLA NAS. :) DZIĘKUJĘ



wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 25.


*Holly POV*

-Jasne. -jego pogodny uśmiech uświadomił mnie, że nie kłamie. Cieszę się, że się zgodził. Jeśli zostałabym tutaj sama nie spałabym tak długo dopkóki nie padłabym ze zmęczenia. Zgarnęłam ciuchy przyniesione przez tą przemiłą dziewczyne i poszłam pod prysznic. Nie mam bladego pojęcia ile mnie tam trzymał ale brud spływał ze mnie i spływał. Szorowałam ciało gąbką, jednak oprócz zaczerwienień nic nowego się nie działo. Kiedy wkońcu zaczęła mi schodzić skóra odpuściłam.. Czas umyć włosy, wylałam tony szampnu na głosy i zaczęłam je szorować. Nigdy w życiu nie były takie tłuste, nigdy. Po godzinnym prysznicy, wyszłam z łazienki. Niall siedział dokładnie w tym samym miejscu, jednak przed nim na stole leżało jedzenie. Prawdopodobnie to, które przyniosła mi obsługa. Zapłaciłam za nie. Chyba..
-Wyglądasz dużo lepiej Holly. -krzywo się do niego uśmiechnęłam i usiadłam naprzeciwko. Byłam głodna ale jak mam zjeść skoro cały czas się na mnie patrzy.? Przeszywa mnie tymi niebieskimi oczami, aż przechodzą mnie dreszcze. Ściągnęłam go tutaj, a on może w ogóle nawet nie chce ze mną rozmawiać.? Może nienawidzi mnie za to, że sprowadziłam na niego kłopoty.? Może powinnam była tam zostać i dać się zabić.? Poczułam pojedyńczą łze spływającą mi po policzku. Oznaka słabości. Tak jestem słaba. Tak słaba, że nie mam nawet siły zbuntować się przeciw własnej rodzinie, która mnie dręczy. -Mała wszystko w porzątku.?
-Nic nie jest wporzątku. -odeszpnęłam.
-Poczekasz tu na mnie chwilkę.? Spróbuje to zmienić tylko nie ruszaj się stąd, dobra.? -skinęłam głową i obserwowałam jak wychodzi. Zamknął za sobą drzwi a ja oparłam się. Ciągle miałam mokre włosy, bo suszarkę każdy powinien mieć swoją. Szkoda, że ja swojego nic nie mam. Kolejny raz zaburczało mi w żołądku, więc przyciągnęłam talerz do siebie i zaczęłam jeść. Po pierwszym kęsie stwierdziałam, że mają tutaj rewelacyjnego kucharza. Coraz szybciej przegryzałam kolejne kęsy, aż w końcu się zapchałam i nie dokończyłam posiłku. Wreszcie czułam się pełna ale nie senna. Alex zawsze dosypywał mi leki nasenne, po których spałam jak głupia. Do tej pory nie mogę być pewna co do tego czy mnie przypadkiem nie skrzywdził. Zresztą możliwe, że nie on jeden się do mnie dobrał. Usłyszałam otwierania się drzwi, więc od razu spojrzałam w ich stronę. Przestraszyłam się, ponieważ zapomniałam zamknąć drzwi. Teoretycznie każdy mógł tutaj wejść. Jednak kiedy zobaczyłam blond czuprynkę od razu zrobiło mi się lżej na sercu.
-Spokojnie mała to tylko ja. No i twój pocieszacz. -mówiąc pocieszać pokazał mi ogromną butelkę wina. A więc chciał mnie opić.? Niby jak miałoby mnie to pocieszyć.? -Ey nie patrz na mnie tak jakbym chciał cię upić i zgwałcić.
-Przepraszam. -szepnęłam i od razu spuściłam wzrok. On natomiast kucnął przede mną.
-Słuchaj. W życiu nie uśniesz jeśli się pożądnie nie opijesz. Powinnaś się wreszcie na spokojnie wyspać. -a więc oto mu chodziło. Kochany. Wyjął z szafki dwa kieliszki i otworzył wino. -No chyba nie chcesz wypić wszystkiego sama.?
-Nie. Szczerze to ja w ogóle nie pije. -przyznałam, cały czas obserwując czerwoną ciecz w moim kieliszku.
-W takim razie, najwyższy czas zacząć. -powiedział podając mi lampkę z winem. Upiłam łyk i się skrzywiłam. O h y d a. Było gorzkie. On zaczął się ze mnie śmiać i sam także upił łyk swojego w ogóle się nie krzywiąc. Czemu niemu smakuje a mi nie.? -To wino jest pół słodkie, po jakimś czasie zacznie ci smakować nie martw się. -pół słodkie.? Niemożliwe. Jest tak gorzkie, że szok. W ogóle mi nie smakuje ale zmusiłam się do kolejnego łyku. Po raz kolejny grymas wystąpił na mojej twarzy, jednak tym razem nie było już takie złe.
-Da się przywyknąć. -powiedziałam opróżniając lampkę. Niall posłał mi cwaniaczki uśmieszek i znowu napełnił mój kieliszek.
-Wygodnie ci tam.? -ciągle siedziałam na krześle kuchennym.
-Szczerze.? To nie. Jest strasznie twarde ale to i tak lepsze od piwnicy. -mówiąc to wzruszyłam ramionami, jednak on strasznie się zdenerował. Zacisnął dłonie w piąstki i ciężko oddychał. -Ey Niall co jest.?
-Nie jesteś już w piwnicy, więc może się przesiądźmy.? -starał się uspokoić. To był znak żeby nie drążyć tematu. Tak też zrobiłam. Zgarnęłam mój kieliszek i poszłam na kanapę, która była o wiele wygodniejsza. W tym pokoju było już dość ciemno, więc odstawiłam kieliszek na stolik do kawy i poszłam zapalić lampkę. Byłam przyzwyczajona do ciemności ale nie mam zamiaru sobie teraz o tym przypominać. Zapaliłam lampkę i od razu zrobiło się przyjemniej, było tutaj też dosć duszno, więc rozstrzelniłam okno. Natępnie klapnęłam sobie na kanapie obok chłopaka, który cały czas bacznie mi się przyglądał. Wyglądałam pewnie jak opętana. Kto normalny zachowuje się tak jak ja tuż po uprowadzeniu.? Nikt. Jestem tego pewna. Upiłam kolejny łyk wina i nie było ono już takie złe. Jednak poczułam okropną ochotę na szlugę. Oparłam się i zaczęłam oddychać.
-Holly, co ty robisz.? -spytał bacznie mi się przyglądając. Myśli pewnie, że jestem wariatką.
-Oddycham sobie.
-Ale dlaczego w taki sposób.?
-Chce mi się palić, więc sobie oddycham.
-Palisz.?! -zapytał totalnie zaskoczony. Ciekawi mnie co w tym takiego dziwnego.
-Czasem mi się zdarza wyjść zapalić, coś w tym dziwnego.?
-Po prostu zoskoczyło mnie to, że dziewczyna taka jak ty pali.
-Taka jak ja, czyli jaka.? -teraz to już kompletnie nie wiem o co mu chodzi. 
-Nie wiem jak to wyjaśnić. Wiesz myślałem, że jesteś raczej grzeczna.
-Yhy. -nie wiedziałam co mam innego odpowiedzieć. Nie zna mnie, nie wie co mi się stało. Niczego nie wie. Nikt nie wie. I lepiej niech tak zostanie. Zemszczę się na nich wszystkich. Na wszystkich, którzy jakkolwiek mnie skrzywdzili. Sięgnęłam po mój kieliszek i zaczęłam po raz kolejny pić. Czym dłuższe przerwy sobie robiłam tym wino stawało się coraz bardziej gorzkie. Niall nalał mi kolejny kieliszek, piliśmy w ciszy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Cieszyłam się, że był tutaj ze mną.
-Co chcesz dalej ze sobą zrobić.? -upiłam łyk zanim odpowiedziałam.
-Do domu nie wrócę. Zabili by mnie.. Szczególnie, że Alex kazał mi zadzownić do mamy, że uciekłam z kraju. Nie mam też pieniądzy żeby tutaj zostać na całe życie. Mieszkania nie kupię z tych samych powodów, więc nie wiem. Może masz jakiś pomysł.?
-Jak coś wymyślę to dam ci znać, okey.? -skinęłam głową, po czym dopiłam moje wino. Piliśmy je i piliśmy a wino w butelce wcale nie znikało. Piłam już piąty kieliszek czy może szósty, kiedy poczułam, że kręci mi się w głowie. Zajebiste uczucie. Wreszcie czuje się taka spokojna.
-Ey, ey. Miałam się opić a nie upić. -powiedziałam kiedy nalewał mi kolejnego kieliszka.
-Co malutka już się opiłaś.? -mówiąc to zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
-Może troszeczkę. -powiedziałam rumieniąc się.
-Troszeczkę.? -chyba zauważył moje rumieńce, które od razu ponownie się ujawniły.
-Mówiłam ci, że ja nie pije. -jęknęłam.
-Przecież nic nie mówię. -znowu ten uśmieszek. Yhh.
-Ale się, ze mnie śmiejszesz..
-Wcale nie. -lekko szturchnęłam go w ramię. -No dobra, przepraszam. -mimo tych głupich przeprosin ciągle się ze mnie śmiał, kretynek. Sięgnęłam po lampkę z winem i ponownie ją opróżniłam.
-Ey Niall mogę się do ciebie przytulić.? -było mi cholernie niewygodnie.
-Jasne. -zbliżyłam się do niego i położyłam mu głowę na klatce piersiowej, on natomiast objął mnie ramieniem. Od razu było mi lepiej.
-Kochany jesteś wiesz.?
-Wiem, wiem. Chyba nie chcesz już pić nie.?
-Nie, nie chce. -opiłam się. Zresztą zaczęłam się trochę śmiać.
-Ale dlaczego jestem kochany.?
-Bo tak tu ze mną jesteś. Cieszę się, że cię tutaj spotkałam.
-Mała to ja się cieszę, że cię spotkałem. Przez ten cały czas cię szukałem. -chyba był tym faktem zażenowany, bo powiedział to bardzo cicho.
-Szukałeś mnie.? -oderwałam się od niego żeby spojrzeć mu w oczy. On jednak lekko się zsunął i unikał mojego wzroku. Tym razem stwierdziłam, że chce mi się leżeć, więc położyłam się na jego brzuchu.
-Yhhhmmm. - po raz kolejny zaczęłam się śmiać. Śmiesznie patrzyło się na niego z dołu.
-Dlaczego mnie szukałeś.?
-Jezu Holly.. -warknął zdenerwowany.
-Jezu Holly.. -zaczęłam go przedrzeniać, a on natomiast się uśmiechnął. -No dlaczego.? -nalegałam.
-Po prostu. -mówiąc to złapał mnie za ręke. Moje serce zaczęło wariować, jednak musiałam się uspokoić, za dużo sobie wyobrażam. -Trakutuje cię jak siostrę, więc chciałem żebyś była bezpieczna. -załamało mnie to. A więc na prawdę za dużo sobie wyobrażałam. Zresztą czego mogłam się spodziewać.? Wypiłam trochę wina i już chciałabym być przeszczęśliwą zakochaną kretynką.? Niedoczekanie. Zresztą jestem brzydka no i gruba. Chociaż może gruba nie jestem, bo po tym głodzeniu to pewnie schudłam. Właściwie to mogłam tam zostać i dać się zabić. Nie mam dla kogo żyć. Moi rodzice ponownie wywieźliby mnie do wujka, a on ponownie by mnie.. Nawet nie chce o tym myśleć. Przyjaciół też nie mam. Nie no ja muszę być zajebiście towarzyska. A no i jest jeszcze on.. Ale no kurwa jak siostrę.? No proszę, kto by się tego w ogóle spodziewał.? -Mało o czym tak myślisz.?
-O niczym. -nie mam ochoty na jakieś tam zwieżenia.
-No powiedz. -uścisnął moją rękę.. Eh.
-O tym co mi powiedziałeś.. Szukałeś mnie dlatego, że martwiłeś się o mnie jak o siostrę.? Troszkę mnie to zastanawia i dziwi. -odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy cały czas patrząc mi w oczy.
-Może i nie dlatego. -w co on gra.?
-Teraz to już w ogóle cię nie rozumiem.
-Holly utrudniasz mi życie. -dzięki. Po raz kolejny poczułam się dobita. Potrafi pocieszyć człowieka.
-Fajnie się dowiedzieć. -wyznałam zamykając oczy.
-Oj nie oto mi chodziło.
-No to o co.? -denerwuje mnie już ten typek.
-Denerwują mnie te twoje pytania.
-A mnie denerwuje to, że nie umiesz na nie odpowiedzieć. Więc jesteśmy kwita. -foch. Foch forever. W ogóle się nie odzywałam i nie otwierałam oczu, jednak kiedy poczułam senność od razu je otworzyłam. Niall nie patrzył na mnie tylko na coś daleko przed sobą.
-O czym tak myślisz.? Jeśli mogę zapytać.. -teraz to już nie wiem o co mogę go pytać, a o co nie.
-O Tobie.
-Yhhhm. -skoro nie mogę o nic pytać to mogłam mu jedynie przytaknąć.
-Dobra już nie będę nic mówić. Możesz pytać. -na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
-A więc o czym dokładnie myślałeś.?
-Co tu z tobą zrobić.
-No a co ze mną zrobić.? -jego odpowiedzi narzucały mi jeszcze więcej pytań.
-No nad tym się właśnie wacham. Do domu cię na pewno nie puszczę.
-I tak bym nie poszła.
-No właśnie. Więc chyba zabiorę cię do mnie. Tam raczej nic ci nie będzie grozić.
-Czemu raczej.? -nie powiem, lekko mnie to przestraszyło.
-Bo ja cię mogę skrzywdzić. -chyba, ciężko było mu to przyznać. Przysynęłam jego rękę do policzka i się do niej przytuliłam.
-Raczej ciężko będzie mi w to uwierzyć.
-Holly widziałaś co się ze mną dzieje jak się zdenerwuje. -no tak.. Przypomniały mi się te wszystkie sytuacje i lekki grymas wyskoczył na moją twarz. -No widzisz.. Dlatego to dla ciebie nie jest bezpieczne.
-Pierdolisz. Z tobą będę o wiele bezpieczniejsza niż bez ciebie. -poczułam jak napina mięśnie, więc się uciszyłam. Nie chce go denerwować. -Przepraszam. -dodałam szeptem. On natomiast od razu się rozluźnił.
-Słuchaj Holly. Okłamałem cię. -Co.? Jak.? Kiedy.? Tysiąc myśli przeleciało mi po głowie, -Szukałem cię, bo mi na tobie zależy. Zabiorę cię do mnie do domu, tylko musisz się mnie słuchać, rozumiesz.? Musisz robić wszystko to, czego chce, jasne.? Wszystko.. Dosłownie wszystko. -nie powiem lekko mnie to zszokowało. Szczególnie, że nigdy czegoś takiego nie usłyszałam. Nigdy to jest mało powiedziane. Ja w życiu nawet nie miałam chłopaka. To możliwe, że coś do niego czuje, jednak jeśli on mnie skrzywdzi.? Jeśli skończy się to tak samo jak z wujkiem.? Albo z pojebanym Alexem.? A może oni tworzą jakąś szajkę i chcą mnie porwać.. Jednak dlaczego mieliby to zrobić.? Moi rodzice nie mają dużo pieniędzy, więc na okup i tak ich nie będzie stać. Zresztą znając ojca to nawet by nie zapłacił, bo po co.? Skoro jego zdaniem i tak się puszczam czy to różnica gdzie i z kim.? Mogliby mnie wywieść do jakiegoś burdelu a on miałby to w dupie. Zresztą jeśli chciałby mnie porwać już by to zrobił po tym jak bezmyślnie pozwoliłam mu stąd wyjść. Jestem kretynką. Ufam ludziom jak głupia, a potem mam z tego konsekwencje. Boleśnie się to na mnie odbija. Chamstwo. Bądź wredną suką źle, bądź miła też źle. Chamstwo.
-Holly no powiedz coś..
-No ale co ja mam powiedzieć.? -szczerze.? Nie spodziewałam się takiego wyznania, i to ,,wszystko". Przerażała mnie świadomość tego, że będę jak jego pies, albo rybka w akwarium. Kompletnie zależna od swojego właściciela. On będzie mnie mógł traktować jak najgorszą dziwkę a ja nic nie będę mogła z tym zrobić.
-Co tylko chcesz, tylko coś powiedz.
-Powiedziałabym ,,coś" ale się zdenerwujesz, więc zachowam to dla siebie. Ech.. Niespodziewałam się tego, po prostu. 
-Po prostu się tego nie spodziewałaś.? -usłyszałam, że robi się wkurwiony, więc szybko to na prostowałam.
-Posłuchaj mnie Kotku. -zaciągnęłam się powietrzem. -Mnie też na tobie zależy. -trochę zamarł, a ja odważyłam się na niego spojrzeć. Troszkę dziwnie wyglądały takie wyznania, gdy ja leżałam a on siedział. Ale co mnie to tam. Byłam wykończona. -Ale co do tego wszystkiego, nie jestem w stanie ocenić czy tak na wszystko będe się zgadzać. -przyznałam to szczerze. Nie mam zamiaru być jego psem na smyczy.
-Dobrze porozmawiamy o tym jutro, co?
-Jestem za. -mówiąc to w trakcie mi się ziewnęło.
-Księżniczko idziemy spać.?
-Yhym. -powoli podniosłam się z jego brzucha i stanęłam. Jednak od razu się zachwiałam i dla utrzymania równowagi złapałam się stolika. Nie wiedziałam, że aż tak się opiłam. Niall od razu przyszedł mi z pomocą i wziął mnie na ręce. -Nie musisz mnie nosić, dam sobie radę.
-Oj skarbie widziałem jak dajesz sobie radę.
-Przecież doszłabym do sypialni. -zaczął iść w jej kierunku.
-A ile siniaków po drodzę byś sobie nabiła.?
-Znając mnie to.. parenaście na pewno. -przyznałam.
-Widzisz a takto nie będziesz miała żadnego. -położył mnie na łóżku. Okazało się, że to łóżko małżeńskie. Ździwił mnie fakt, że w recepcji przyznali mi akurat ten pokój. -Dobranoc Księżniczko. -kiedy zobaczyłam, że wychodzi zrobiło mi się dziwnie smutno.
-Nie zostaniesz ze mną.? -to pytania zaskoczyło samą mnie.
-A chcesz.?
-Wydaje mi się, że z tobą będzie mi się lepiej spało niż jak bez ciebie. -od razu do mnie przyszedł i zaczął się rozbierać. Ja natomiast położyłam się na poduszce, która była przmięciutka i powoli usypiałam.
-Księżniczko ty się nie przebierasz w piżamkę.?
-Niall ja nie mam tutaj żadnych ubrań.
-No tak. -usłyszałam tylko jak wzdycha i po raz kolejny zaczęłam odpływać. -Chcesz moją koszulkę.? Powinno ci być w niej o wiele wygodniej niż w tych jeansach i bluzce. A no i jest dość duża, więc.. -słysząc jego słowa podniosłam głowę i usiadłam. Wyciągnęłam rękę po bluzkę, a następnie ściągnęłam swoją. Szybko założyłam ją przez głowę i pozbyłam się spodni. Cieszył mnie fakt, że byłam pijana i śpiąca inaczej nigdy nie odważyłabym się na taki gest. Ponownie położyłam głowę na poduszce, tym razem jednak weszłam pod kołdrę.
-Dobranoc Księżniczko. -poczułam jak całuje mnie w czoło i kładzie się koło mnie. Było mi dość nie wygodnie, więc przytuliłam się do niego i zaczęłam powoli odpływać.
-Dobranoc Niall.


_______________________________________________________________

Na początek..

My też WAS STRASZNIE KOCHAMY ♥♥♥
Bardzo się cieszę, że podobają sie Wam moje rozdziały, zarówno tak bardzo jak i Patki :) To strasznie miłe ♥  Chciałam Wam też podziękować za to, że zajrzeliście na mojego bloga  (http://brutalandvicious.blogspot.com/#_=_ ) :) To strasznie miłe :) Może moglibyście mi napisać co o nim myślicie.? DZIĘKUJE, KOCHAM WAS  ♥ :*