piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 24.


*Holly POV*

*dzień wcześniej*

Po raz kolejny ten obleśny typ przyszedł tutaj. Nie wiem jak on może na mnie patrzeć, po tym wszystkim co mi zrobił. Nigdy więcej nie ruszę się z domu chociażby na metr.
-Słuchaj mała. Jutro wychodzę, ale jak wrócę to się zabawimy. -serce zaczęło mi bić trzy razy szybciej. Zabawimy.? To mało mu, że tłucze mnie jak schabowego.? Wszędzie mam siniaki, a na dodatek moje nogi drżą jak galareta. Przynajmniej rozwiązał mi ręce i nogi. To jest pocieszające, jednak nie mogłam wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, bo zaraz od nowa by mi je zawiązał. -Spokojnie skarbie, twój chłoptaś nie dowie się gdzie jesteś i cię nie uratuje. To niemożliwe. -mówiąc to głaskał mój policzek, po których zaczęły spływać łzy. To nie człowiek. Traktuje mnie jak jakieś bydle do rzeźni. Możliwe, że nawet gorzej. -Jutro przyniosę ci coś do jedzenia i wtedy się pożegnamy.

                                                    
                                                                        ***


Całą noc nad tym myślałam. To moja jedyna szansa żeby stąd uciec, jedyna. Modliłam się oto żeby zapomniał zamknąć drzwi. Serce biło mi jak szalone, bo jeśli dzisiaj się stąd nie wydostane to on mnie zgwałci. Gorszego koszmaru nie mogłam sobie wymarzyć. Usłyszałam przekręcanie klucza, więc od razu się podniosłam i trzymałam ręce i nogi na widoku.
-Przyniosłem ci śniadanko królewno. -mówiąc to położył je na stoliku. Tak dostałam jeszcze stolik. Moje więzienie zostało nim przyozdobione, któregoś tam razu. Zaczął się do mnie zbliżać, kiedy ktoś na moje szczęście wparował do mojego królestwa.
-Alex, kłopoty. -nic więcej nie powiedział, a obaj wypadli stąd jak tornado. Zdąrzył jedynie trzepnąć drzwiami, jednak nie słyszałam żeby zamykał je na klucz. Czyżbym miała aż tak dużo szczęścia.? Czyżby ktoś w końcu wysłuchał moich modlitw.? Moje więzienie zostało zaszczycone także zegarkiem. Była 10.30, na ucieczkę o wiele za wcześnie. Muszę poczekać, szczególnie, że tan kretyn powiedział mi kiedyś gdzie trzyma samochód. Podeszłam po ciuchu do okna i wyglądałam na jego samochód. Żeby wyjechać z mieszkania musiał przejechać koło mojego okna. Czułam, że jestem strasznie głodna ale nie tknę tego jedzenia. Na pewno na faszerował je lekami nasennymi, a ja nie mam zamiaru przespać mojej szansy. Stałam tutaj godzinę, a ten kretyn jeszcze nie wyjechał. Podeszłam niepewnie do mojego śniadania, bardziej od głodu męczyło mnie pragnienie. Przemogłam się w sobie i nie tknęłam ani jedzenia ani picia. Usłyszałam ryk silnika i zobaczyłam jak samochód przejeżdża koło mojego okna. A więc to moja szansa. Moje serce zaczęło wariować. Powoli zaczęłam się wspinać po schodach. Drżącą ręką sięgnęłam do klamki i powoli nacisnęłam. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo ustąpiły. Powoli je rozstrzelniłam i zaczęłam nasłuchiwać. Mam tylko jedną szanse żeby stąd uciec. Jednak za drzwiami było cicho. Powoli wysunęłam się nimi i ruszyłam przed siebie. Na pewno zostawił kogoś na straży. Przecież nie pozwoliłby mi zostać samej. Po prawej stronie zobaczyłam wejście do jakiegoś innego pokoju. Powoli zakradłam się i stanęłam przy jego wejściu, było bardzo cicho co moim zdaniem było dziwnie podejrzane. Ledwo, ledwo zajrzałam do środka, na szczęście było pusto. Trafiłam do kuchni. Zobaczyłam paczkę tabletek, i jakieś żarcie obok. A więc miałam racje.. Zdałam sobie sprawę, że oni są pewnie uzbrojeni, więc sięgnęłam po patelnie. Nie poddam się bez walki. Trudno, że mnie zastrzelą zanim ruszę rękę ale chociaż będę się z nią lepiej czuła. Zaczęłam się zagłębiać kiedy usłyszałam śmiech. Ktoś rozmawiał jak mi się wydawało przez telefon i przy okazji zaczął robić przy tym dużo hałasu.
-Nie no co ty Alex. Dam sobie radę. -chwila ciszy. - Mała siedzi w piwnicy, tak, tak.. Zostałem sam a chłopaki pojechali, wiem, że wrócą za jakąś godzinę spokojnie. -rozmowa ucichła a mnie kamień spadł z serca. Więc jest tutaj tylko jeden. Usłyszałam jak wchodzi po schodach, więc schowałam się po raz kolejny w jakiś pokoju. Wyglądałam tylko z niego, żeby jak najszybciej móc zaatakować mojego przeciwnika. Dość głośna wchodził po schodach, więc kiedy był już na samej górze zdziwiłam się, że tak nagle się zatrzymał. Jednak ten kretyn kucnął aby zawiązać buta. To moja szansa. Po cichu wyszłam z mojej kryjówki i zaczęłam się do niego zbliżać. Zamachnęłam się i uderzyłam go w głowę. Robiąc to zamknęłam oczy, jednak kiedy usłyszałam, że upada szybko je otworzyłam. Porzuciłam moje narzędzie zbrodni i zaczęłam zbiegać po schodach. Jakoś trafiłam do wyjścia i już biegłam przed siebie. Nie mogłam wrócić do domu, bo on zamordowałby moich rodziców, muszę znaleźć sobie jakieś schronienie. Zresztą nie wiem za ile tamten chłopak się obudzi i za ile zaczną mnie szukać. Na domiar złego wyglądam pewnie jak gówno. Cały czas biegłam przed siebie ale nie za wiele wymyśliłam. Zobaczyłam supermarket przed sobą, więc od razu do niego weszłam. Obym chociaż tutaj była bezpieczna. Nie był to duży skle,p właściwie to był malutki. Zauważyłam kasjera, który gdzieś się oddalał. Dlaczego zostawił otwartą kasę.? Na prawdę nigdy nie ośmieliłam się nic ukraść, jednak ta sytuacja mnie do tego zmusza. Powoli podeszłam do kasy i drżącą ręką wyjęłam z niej plik pieniędzy. W tym momencie kasjer mnie zauważył i zaczął krzyczeć. Po raz kolejny zaczęłam uciekać, uciekać do nie wiadomo kąt. Kiedy znalazłam się już na tyle daleko żeby nikt mnie nie znalazł osunęłam się po murze za moimi plecami i zaczęłam płakać. Schowałam pieniądze do kieszeni i zaczęłam się rozglądać. Potrzebuje jakiegoś schronienia. Szybko wstałam i zaczęłam się oddalać. Przecież oni już mogą mnie szukać. Zauważyłam kolejny sklep. Przydałby mi się jakiś telefon. Zadzwoniłabym do Briana. Weszłam do środka i od razu podeszłam do jakiegoś faceta.
-Przepraszam, mógłby mi pan pożyczyć telefonu.? Chciałabym zadzwonić. Oczywiście zwrócę pieniądze za tą rozmowę.
-Jasne. -wyciągnął go z kieszeni i mi podał. Szybko wybrałam numer Briana, w tym momencie cieszę się, że nauczyłam się go na pamięć. Pierwszy sygnał.. Jezu Brian co ty kurwa robisz.?! Drugi sygnał..
-Halo.?
-Cześć Brian. Tu Holly. Nie mam dużo czasu, bo pożyczyłam telefon od przemiłego pana. Nigdzie nie wyjechałam.
Jestem w kraju. Spróbuje się z wami jak najszybciej skontaktować. Pa. -rozłączyłam się i oddałam telefon temu chłopakowi. -Przepraszam, może odsprzedałby pan mi jeszcze tą bluzę.? -wskazałam na dość dużą bejsbolówkę. Mężczyzna zgodził się, a ja wyjęłam plik pieniędzy z kieszeni. Nie patyczkując się oddałam mu parę banknotów. Zgarnęłam bluzę i szybko narzuciłam ją na siebie. Dzięki Bogu miała kaptur, więc szybko narzuciłam go na głowę. Zauważyłam policje, więc ruszyłam w przeciwnym kierunku. Na pewno to właśnie mnie szukają. Trudno się mówi, zrobiłam to co musiałam. Innego wyjścia nie miałam. Na horyzoncie pojawił się hotel. Ruszyłam w jego kierunku. Szybko udałam się do recepcji.
-Dzień Dobry. -przywitała się jakaś dziewczyna.
-Cześć. Chciałabym wynająć pokój na parę nocy.
-Mogę prosić o jakiś dokument tożsamości.? -Japierdole..
-Błagam cię pomóż mi. Byłam więziona i dopiero teraz udało mi się uciec. -mówiąc to łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
-Pomogę ci. Masz tutaj klucze do pokoju. Za godzinę zejdź tutaj po dokumenty. Spróbuje coś załatwić, masz może jakieś pieniądze.? -szybko pokiwałam głową.
-Dobrze. Zostaw je, jeśli nie odbędzie się bez nich to będę musiała cię trochę okraść. A teraz zmykaj. Masz 3, ostatnie drzwi po prawej na drugim piętrze.
-Dziękuje. -szybko zgarnęłam klucze i ruszyłam do mojego pokoju. Po paru minutach byłam już na miejscu. Dokładnie zakluczowałam drzwi i zasłoniłam okna. Nikt nie mógł mnie tutaj zobaczyć. Usłyszałam pukanie do drzwi i zamarłam. Stałam jak sparaliżowana.
-Proszę pani. Przysłała mnie kobieta z recepcji. Proszę otworzyć. -ulżyło mi, więc powoli podeszłam do drzwi i je otworzyłam. -Przyniosłam pani normalne ubrania, ręczniki, a także zamówiłam coś do jedzenia. Jednak najpierw musi iść pani ze mną. -ściszyła głos. -Mamy dokumenty. -wyciągnęłam klucz ze drzwi i zamknęłam je. Ruszyłam w stronę recepcji, wypełniłam wszystkie papiery moimi nowymi danymi i zapłaciłam z góry za kilka nocy. Nie mam bladego pojęcia co ja pocznę dalej. Powoli ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Byłam w szoku, naprawdę udało mi się uciec. Naprawdę jestem wolna. Wolność... W życiu nie pomyślałam, że będzie mnie to tyle kosztować. Ruszyłam w głąb korytarza, cały czas usilnie rozmyślając nad tym co się stało. Kiedy poczułam rękę na ramieniu przeszedł mnie dreszcz. Dopiero co uciekłam.. Jak im udało się mnie tak szybko odnaleźć.? Jak.?
-Holly.? -to nie był głos Alexa. Powoli odwróciłam się w stronę chłopaka, który się do mnie odezwał. Od razu go rozpoznałam. Niall. Pokiwałam twierdząco głową, a on od razu zamknął mnie w uścisku. -Możemy pogadać.? -kolejny raz zamiast odpowiedzieć pokiwałam głową. Drżącymi rękoma otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Gdy tylko weszliśmy do środka od razu zamknęłam je od wewnątrz. Nie pozwolę żeby ktoś tutaj wszedł i po raz kolejny mnie porwał. Nigdy więcej. Niall usiadł a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Bardzo dziwnie czułam się wśród kogoś kto nie chciał zrobić mi krzywdy.
-Holly. Powiesz mi co się stało.?
-Alex mnie porwał i więził w jakiejś piwnicy. -czułam, że głos mi się łamie, więc nic więcej nie powiedziałam. Bałam się, że po raz kolejny po mnie przyjdzie. Bałam się, że znowu się tam znajdę, że znowu będę musiała siedzieć w tej pierdolonej piwnicy. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Zauważyłam, że chłopak się do mnie zbliża, sięgnął po moją rękę, jednak to co tam zauważył strasznie go zdenerwowało.
-Związał cię.? -skinęłam głową.  Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku. -Holly przepraszam cię, to wszystko moja wina. Wciągnąłem cię w to gówno, on zauważył cię parę razy ze mną i wyobrażał sobie jakieś gówna, dlatego cię porwał. To wszystko moja wina. Przepraszam. -nic nie opowiedziałam. Cały czas płakałam w jego koszulkę, jednak kiedy w końcu zdałam sobie z tego sprawę oderwałam się od niego.
-Przepraszam, masz teraz całą mokrą koszulkę. -szepnęłam.
-Zwariowałaś.? -zapytał lekko mną potrząsając. Wzruszyłam ramionami, wszystko jest możliwe. Oderwałam się od niego. -wezmę prysznic. Mógłbyś nie wychodzić i tu ze mną zostać.. ? Proszę..


________________________________________________________________________________

Jollo ♥
A więc misiolki jak Wam się podoba.? Ciekawi Was co będzie dalej pomiędzy Niallem a Holly.? Hyhy szczerze to mnie też :D

Chciałabym po raz kolejny prosić o zajrzenie na mojego bloga ♥ : http://brutalandvicious.blogspot.com/#_=_

Kocham Was Buziolkii ;* ♥


poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 23

*Brian's POV*

Szukaliśmy jej. I nic nigdzie jej nie ma. Później zadzwoniła do mamy. Co to kurwa miało być?
Wyjechała sobie? tak po prostu? Nie jestem pewnien czy mówiła prawdę, a dlaczego niby miałaby kłamać? Właśnie nie miałaby powodu.. Też prawda. Haha, może ją ktoś porwał? Haha nie to nie prawda, moja wyobraźnia jest zbyt bujna, ona nie umie kłamać. Umie kłamać mamę, ale w takiej sytuacji nigdy by nie skłamała. To kłamstwo dotyczyło również mnie ojca i tego obleśnego chuja. Nie rozumiem tego. Tego nie da się zrozumieć. A Niall ją szuka, gdybym tylko mógł się z nim jakoś skontaktować i tu pojawia się problem. Jak? Nie wiem, co mam o niej myśleć. To co zrobiła.. To okropne jak można tak zrobić?
Zachowała się jak suka. Mama przez nią już 2 dzień płacze, nie śpi w nocy nic nie je. Nie wiem jak jej pomóc nie mogę  nic zrobić. Ojciec z wujkiem tylko na nią klną cały czas, nawet mama słyszła. Mama chciała zgłosić zaginięcie na policji, ale ojciec nie pozwolił. Gdyby ją znaleźli mogła by powiedzieć o tym co wujek jej zrobić, a ojciec by ją chyba za to zabił, jak nei gorzej. Nie powiadamialiśmy rodziny, bo to nie miałoby sensu. Serio! Wszyscy by sie zjechali, zaeczeli do niej dzwonić, pewnie dziadkowie z USA też by przyjechali, to bez sensu. Nie chcemy sensacji. Nikt nie chcew, tym bardziej ja i mama.
Jak każdy brat przeżywam to, bardzo. Nie spałem tej nocy wogóle. Patrzyłem cały czas w okno, że nagle się zjawi, wejdzie do domu przywita i powie, ze wróciła, że z nią wszystko dobrze. Tak się nie stało i pewnie w najbliższym czasie nie stanie. Cóż nie mołem sobie wyobrazić, że Holly tak zrobiła. To do niej nie podobne. Poza tym jak mogła ise z kimś spotykać, jak nie wychodziła z domu, nikt do niej nie przychodził? Szła do szkoły i wracała. Jakaby miała kogoś nie chciała by tu przyjechać.

*Niall's POV*

Nie miałem pojęcia co  mogę zrobić. Jeździłem w kółko myśląc nad tym wszystkim. Gdzie ona do cholery może być? Nikt tego nie wiedziałam. Nie zapominajmy o tym, że się kurwa martwię o jakoś dziewczynę, której praktycznie nie znam. Czy to dziwne? Sam nie wiem teraz raczej nie czas jest aby się nad tym zastanawiać prawda? Co ja Horan mam ze sobą zrobić, może zostawić to wszystko w cholere, dać sobie spokój. Niech ją zabije i będzie spokój? Nie wiem kurwa nic nie wiem, co się ze mną dzieje, to przecież normalne w moim życiu i pracy, że ktoś kogoś zabije, nie zawsze mając powód.. Ale czemu ja tego tym razem nie chcę, lub nie mam tego głęboko w dupie? Za dużo pytań jak na jeden raz. Przynajmniej tak mi się zdaję, może wrócę już do Liverpoolu.. Może tak dla mnie było by lepiej, a może nie. Chyba jednak nie nie byłoby ta dziewczyna ciągle jest w mojej głowie. CHOLERA! Muszę się odprężyć. James pewnie siedzi gdzieś w hotelu lub u jakiejś laski. Znając go mogło to też tak być. Nie miał dziewczyny. Nie chciał albo się do tego nie przyznawał, że chciał. Rok temu. Casandra, tak miała na imię. Był w niej kompletnie zabujany. Wyglądali na idealną parę. Nawet czasem za bardzo. Stracił dla niej głowę robił wszystko o co ją poprosił, a on się godził. Oj tak godził. Wtedy też stwierdziłem, ze miłość to gówno. A wiecie dlaczego? Bo kurwa on zwariował nie dało się z nim normalnie gadać tylko ciągle Casandra to, Casandra tamto dziś z Casandrą jedziemy tu, kupiłem jej to spodoba się Casandrze jak myślisz? Ciągle świrował na jej punkcie. Nic nie mogliśmy zrobić. Alex, on coś knuł ale żaden z nas nie wiedział, że to będzie się właśnie ich tyczyć. Dopiero po całej sprawie się o tym dowiedzieliśmy. Jeden z powodów, dlaczego go nienawidze.
Poszliśmy na imprezę, bawiliśmy się świetnie, każdy z nas wyrwał jakąś laskę i się bawiliśmy. James, musiał na chwilę wyjść poczuł się źle. Nie wiem dlaczego, stwierdzilismy, że to wina żarcia, bo zanim tu przyjechaliśmy zjedliśmy dużą ilość chińskiego jedzenia. Nie było go góra 15-20 minut. Wtedy zobaczyliśmy Casandrę, obściskującą się z jakimś gościem. To było coś okropnego nie chcieliśmy aby James to zobaczył musieliśmy coś zrobić, chłopacy poszli do niego a ja tam podszedłem. To był Alex. Gdy spojrzałem na platynową blondynkę było widać, że jest nieźle wstawiona i że coś ćpała. Widziałem ją już wiele razy pijaną, ale teraz wyglądała inaczej, jej oczy błyszczały bardziej niż zwykle, śmiała się wniebogłosy. Niby zachowywała się jak zwykle pijana laska. Ale ona nigdy się tak nie zachowywała, była zazwyczaj poważna. TO nie było w jej stylu.Naprawdę wiła się koło niego, tańczyła i ocierała. Ona nigdy by tego nie zrobiła Jamesowi, bardzo go kochała. BYŁA TO PARA IDEALNA. Właśnie była. James bardzo źle się czuł i postanowił pojechać do domu my też to zrobiliśmy. Zostawiliśmy tamta dwójkę razem. Kilka dni potem w magazynie znaleźliśmy Casandrę, gołą, całą w różynych bliznach i więszkość jej ciała była w zaschniętej krwi. Jej ręce, nogi były związane, a usta zakneblowane. Była cała szara, ona nie żyła. On ją zabił. Zabił to twierdził, że ona zabija Jamesa. Twierdził, że nie może się przez nią skupić na wykonywaniu roboty. Miłość zabija, zawsze kogoś jak nie obydwoje. Zabija od środka. Każdego z nas. Miłość jest dla tych którzy pragną śmierci. Miłość to coś gorszego niż śmierć czy cierpienie. James cholernie to przeżywał. Nikt nie potrafił mu pomóc. Wtedy zacząłem odwracać sie od Alexa. Nie musiał jej zabijać. Ona cholernie cierpiała. Cholernie. To było coś nie ludzkiego. Nie zabił jej bo musiał. Zabił bo tak uważał. To nie było już jego robotą. Nie była mu nic, kurwa winna a mimo to zabił ją. Ona dawała naszemu kumplowi szczęście wprowadzała do naszego domu cień szczęścia. Każdy to odczuwał. Ona była wyjątkowa. James do tej pory nie potrafi się po tym pozbierać. Nie potrafi  żyć. Szuka kolejnych dziewczyn. Podobnych do nich. Zazwyczaj tylko i wyłącznie z wyglądu i niczego więcej. Chce znaleźć drugą Casandrę, ale nie uda mu się to. Kazdy z nas to wie. Ona była jedna wyjątkowa. Jedna jedyna w swoim rodzaju.
Pojechałem do baru. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Usiadłem na jednym z krzeseł. Potrzebowałem relaksu. Tsaaa alkohol da ci to. Haha chciałbym, żeby działał on na mnie jak na niektórych nastolatków, którzy pierwsi raz próbują go i go przedawkowują. Chciałbym, ale to raczej nie możliwe prawda?
Wyciągnąłem joina  z kieszeni. Nie wiedziałem skąd miałem go w kieszeni. Ha może i nie chciałem. Obstawiam, że to James go podrzucił zeszłego wieczoru przy naszym "jedyn piwku" co kończy się zazwyczaj w klubie ze spirytyzmem lub w burdelach. Tym razem tak nie było, lub tego nie pamiętałem. Pierwszy raz zrobilismy tak ostrą mieszankę wszystkich możliwych gówien, że film mi się urwał. Przynajmniej nie skończyło się to jak w Kac Vegas. Miałem też mała torebeczkę z białym proszkiem. Można przypuszczać co to jest. Miałem ochotę zapalić, ale nie miałem zapałek nic kopletnie nc.
-Ej słodziudka -Zawołałem do barmanki. -Masz może ogień?
-Tsaaa i co jeszcze może ci obciągnąć? - Odwróciła się. Miała dosyć duże piersi i usta, które wyglądały jak dwa nadmuchane balony.
-Oj suczko nie grab sobie nie jest dziś w humorze do takich żartów.
-Pfff, złotko, zamknij swój śliczny ryjek. Poza tym chciałeś ogień więc kasa i ta zapalinczka jest twoja. -Powiedziała machając nią przed moim nosem.
-Ok. ok. -Sięgnąłem do kieszeni po portfel. Nie było go tak! CHOLERA. Czy ten dzień mógł być gorszy?
Szybko wybiegłem z baru w stronę samochodu. Bardzo wiało jak nigdy wcześniej. Zacząłem żałować, że tak daleko postawiłem samochód. Szybko do niego wskoczyłem i zacząłem go przeszukiwać. Nie było go!
KURWA. Co mam zrobić?! Może go nie wziąłem z hotelu. To nie zbyt możliwe, ale dobrze żeby było to prawdziwe.
Szybko wyjechałem i w zaledwie 10 minut zjawiłem się w hotelu. Biegnąc między korytarzami, na końcu jednego z  nich zobaczyłem dziewczynę. Wyglądała, bardzo znajomo, ale może mi się zdaję, może to tylko moja wyobraźnia. Lecz nie mogłem nic zrobić to stało się automatycznie.
Dotknąłem ramienia niezbyt czystej dziewczyny -Holly? -Spytałem spokojnie. To co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania i nie byłem wstanie sobie tego wyobrazić.
______________________________________________

czytasz=komentujesz
 

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 22.

*Niall POV*

Następnego dnia obudziłem się na cholernym kacu. No, bo czegóż tu innego mógłbym się spodziewać.? Przebalowaliśmy trochę. Co do dziewczyny - Holly. Męczy mnie szukanie jej, jednak z drugiej strony nie potrafię sobie wyobrazić siedzenia na dupie. Jak mógłbym jej nie szukać.? Wszystko ładnie, pięknie ale co zrobię jak już ją znajdę.? Nic, bo cóż by innego.? Nic mnie z nią nie łączy oprócz tego cholernego poczucia winy, że to wszystko moja wina. W sumie to jest moja wina ale czy ona musi o tym wiedzieć.? Chociaż nie jest głupia, więc na pewno już się domyśliła. Wkurwiające jest to, że dziewczyny tak szybko do wszystkiego dochodzą. Czy to orgazm czy to zagadki czy to uczucia. We wszystkim są za szybkie. Sam jeszcze nie wiem czego chce a ona pewnie rzuci mi się w ramiona. Z jednej strony i to jest tylko jedna strona, pasuje mi moje życie. Niczego w nim nie brakuje. Na dziwki pójdę kiedy tylko będę chciał, chociażby za chwilę. Ale ta cała Holly.. Skomplikowała mi życie mała intrygantka. Zresztą kiedy zobaczyłem Briana dokładnie wiedziałem co czuje, skąd.? Sam przeżywałem dokładnie to samo, więc może ta gówniara to tylko taki ciężar na barkach za to co robiłem innym. Może jakaś niewidzialna siła chce mnie sprowadzić na ziemie tą jedną niewinną istotą, do której się tak przywiązałem. Szkoda tylko, że ona nawet mnie nie pociąga. Jest dla mnie tylko i wyłącznie jak siostra. Potrzebuje jej, bo jest za głupia, żeby sama sobie radzić. Pozwoliła się skrzywdzić i dlatego się jej trzymam. Nie chce żeby stała się jej krzywda, znowu. Nie ważne z czyjego powodu. Czy z mojego czy z kogokolwiek innego. Jestem jak jej starszy brat, którego od zawsze potrzebowała. Nie potrafi funkcjonować sama, więc pomogę się jej ogarnąć i tyle, starczy. Potem się odizoluje i będę mógł wrócić do mojego spokojnego życia. Ech gdzie ten skurwysyn Alex.? Umówiłem się z nim tutaj rano na 15. Cioty pieprzonego do tej pory nie ma. Po tym jak rano zobaczyłem powiadomienie, że telefon Holly został włączony od razu kazałem koledze go namierzyć. Jednak było już za późno, podał mi jakąś przybliżoną miejscowość ale co mi kurwa da przybliżona miejscowość w mieście.? Czy on kurwa wie ilu jest tutaj mieszkańców.? Co kurwa mam wejść do każdego mieszkania i powiedzieć -Proszę nie się martwić szukam mojej koleżanki. Spokojnie przeszukam państwa mieszkanie i wyjdę. -Już to kurwa widzę jak mi pozwalają. Zresztą sam na ich miejscu wezwałbym psy. Chociaż każdy z nas wie jak ich nienawidzę. Dzwoniłem do tej kretynki miliony razy ale oczywiście znowu ma wyłączony telefon. Jeśli tylko się okaże, że na prawdę dobrowolnie gdzieś zniknęła stłukę ją.
Marnuje czas a ona może wypoczywa sobie na jakieś plaży. Ech mój mózg za niedługo pęknie od tych wrażeń.
-Przepraszam, może zdecydował się już pan na coś.? -zapytała mnie kelnerka po raz 3. Dopiero teraz zauważyłem,że była taka śliczna. Długie blond loczki opadały na jej ramiona. Wyjątkowo ładna. A ja potraktowałem ją jak kurwę z drugi.. Co z tego, że każdego tak traktuje.?
-A może poleci mi coś pani.?
-Nasz kucharz robi wyjątkowo dobre naleśniki. -mówiąc to prześlicznie się do mnie uśmiechnęła. Chyba nie zaszkodzi jeśli wezmę od niej numer Dziewczyna najwyraźniej nie wie z kim ma do czynienia..
-Naleśniki powiadasz.?
-Amanda. -kolejny uśmiech białych ząbków.
-Skoro są takie dobre to chyba dam się skusić. -zapisała coś w notesiku i odeszła. Przynajmniej wróci. Oby.. Zauważyłem Alexa wchodzącego do restauracji. Potrzebne nam było publiczne miejsce spotkań, ponieważ nie chciałem z nim wszczynać kolejnej awantury a takowa na pewno miałaby miejsce. Ten kretyn potrafi sprowokować mnie 600 razy w ciągu jednej minuty. Ale jeśli może cokolwiek wiedzieć o Holly warto zaryzykować.
-Co się takiego stało, że nagle zapragnąłeś mnie zobaczyć.? -zapytał z tym swoim kretyńskim uśmieszkiem.
-Też niemiło mi cię widzieć. Wcale się nie cieszę z tego powodu.
-To przynajmniej tyle dobrego.
-Dobra pogadajmy na poważnie. -skinął mi głową podajrze na znak, że mogę kontynuować - Ostatnimi czasy widziałeś się z Holly. A tak się składa, że jej szukam.
-No i co z tego, że się z nią widziałem.? O ile dobrze wiem nie jesteście parą.? -dlaczego za każdym razem się tak uśmiecha.?
-Nie, nie jesteśmy. -powiedziałem przez zaciśnięte zęby.  -Ale wy też nie, więc możesz mi odpowiedzieć.
-No dobra, dobra nie bulwersuj się. Widziałem ją parę dni temu, nie wiem. Chciała zapalniczkę. Swoją drogą, niezła z niej zapominalska. W ogólnie mnie nie poznała i wydawała się dość zdenerwowana. Co w ogólnie mi jej nie przypominało. Z przestraszonej księżniczki wyszedł potworek. Nawet pyskowała. -zaczął kręcić z nie dowierzaniem głową. Ona była przerażona. Może uciekła stamtąd od tego pierdolonego psychopaty.? Może się gdzieś zgubiła.? Albo co gorsza ktoś ją porwał.? Japierdole, żaden z tych scenariuszy mnie nie zachwycał.
-No dobra, ale co było potem.? -udawałem rozluźnionego chociaż tak na prawdę cały się spinałem, żeby nie przycisnąć go do ściany i siłą dowiedzieć się każdego szczegółu. Dobrze, że zobaczyliśmy się w restauracji.
-Nic. Wypaliła szlugę i zoriętowała się, że już strasznie późno, więc odwiozłem ją do domu.
-No og, a co było potem.? -tego momentu wyczekiwałem.
-Nic, pojechałem do domu. -od razu zauważyłem, że kłamię. Jednak kiedy wyciągnął telefon z kieszeni zamarłem. To był dokładnie ten telefon, który dałem jej w prezencie. Dokładnie ten, który jej odkupiłem. -Sorry muszę odebrać.
-Spoko. -powiedziałem tak cicho, że sam siebie ledwo dosłyszałem. Może moja wyobraźnia płata mi figle.? Może to tylko jakieś złudzenie, przecież wielu ludzi ma taki telefon. Ale czy to nie dostateczny dowód na to, że on ją jeszcze widział albo co gorsze przetrzymywał.? W momencie kiedy zdecydowałem się go zabić znowu pojawiła się ta cudowna kobieta. No wyczucie czasu babo to ty masz.
-Smacznego. -postawiła tace przede mną a ja zdąrzyłem się na tyle ogarnąć żeby móc trzeźwo myśleć.
-Dzięki. -w tym momencie Alex podszedł do mnie do stolika i rozsiadł się jak gdyby nigdy nic. Skurwysyn. Pojadę za nim i zacznę śledzić. Tym sposobem będzie mi bardziej przydatny niż martwy. Tak to jest dobry pomysł.
-Stary jeśli to już wszystko to ja będę spierdalał, spieszy mi się. -skinąłem głową i zacząłem przeżywać pierwsze kensy jedzenie, laska miała racje one są rewelacyjne. -Wiesz dzieci mi płaczą. -mówiąc to po raz kolejny uśmiechnął się jak pedał i wyszedł. Ciekawe czy do Holly czy jeszcze cholera go wie gdzie.
Jakoś specjalnie mi się nie spieszyło z jedzeniem, ponieważ musiałem to sobie przemyśleć. Jeśli ją przetrzymywał to pewnie domyślił się, że po to chce się z nim spotkać. Wiedział, że nie odpuszczę. W sumie miał racje ale nie o tym teraz.. Na wieczór pojadę za nim chuj wie gdzie. Chociażby na drugi koniec świata. Żeby tylko wiedzieć co z nią..


                                          ***

A więc jest koło swojego mieszkania. Podjechałem mniej więcej w tamte okolice i zostawiłem samochód. Muszę się przejść, bo samochód od razu by zauważył. Szkoda, że to tak daleko a ja jestem takim leniem, że na prawdę nie chce mi się tam zapierdalać. Wyjąłem z kieszenie szlugi i wyciągnąłem ostatniego. Ech trzeba będzie zaiwestować w nową paczkę. Nie lubię jarać ale lubię. Czy to normalne.? Na pewno nie. Cóż można coś lubić i nie lubić za jednym razem i chuj. Kilka razy pstryknąłem tą cholerną zapalniczką i w końcu mogłem odpalić szlugę. Zaciągnąłem się i ruszyłem przed siebie. Wypuściłem chmurę dymu i od razu lżej mi się zrobiło na płucach. Palenie jest ożeźwiające i odprężające. Dzięki temu czułem się taki odprężony. Nie spieszyło mi się pod dom tego frajera. Ale czy aby nie powinno.? Czy nie chciałem jej odnaleźć.? Coraz bardziej gubię się w swoich myślach. Możliwe, że zachowuje się jak cipa ale cóż poradzić.? Takie życie. Powoli dochodziłem do domu Alexa. Totalnie zapomniałem, że jest tutaj tak mokro. Cały czas wchodziłem w jakąś kałuże mocząc sobie przy tym oczywiście buty. A no zapomniałem wspomnieć kochany rozumku, że założyłem białe adidaski. Hym dobrze, że zrezygnowałem z tych białych rurek, bo teraz naplułbym sobie w brodę za to. Na szczęście Horanem ma jeszcze trochę rozumy, dzięki Bogu.
Usłyszałem go już z daleka, wydzierał japsko na swoich kumpli. Musiało się coś stać, moje serce zabiło dwa razy szybciej. Wyrzuciłem niedopalonego papierosa na ziemię i pobiegłem w kierunku głosów. Starałem się to robić jak najciszej i omijać każdą z możliwych kałuży, która narobiłaby niepotrzebnego hałasu. No oczywiście jak to ja musiałem niepotrzebnie się w jedną wjebać i cały się ochlapać, zajebiście kretynie. Na szczęście rozmowa była tak głośna, że nie udało im się tego usłyszeć (chyba). Podeszłam bliżej trzymając się boku domu. Wszyscy jego ,,kumple" stali koło bramy i darli ryje na całe kurdę miasto.
-Jak to ją kurwa zgubiliście.?! -wydzierał się po raz kolejny. WTF.?! -Ta mała suka była kluczem do wszystkiego. Zostawiłem was na pierdoloną godzinę a jak tutaj wracam to jej nie ma.? A wy mi mówicie dopiero teraz, że uciekła.?! Nigdy jej już kurwa nie znajdziemy, nigdy. Parę godzin temu mieliśmy szanse ale teraz.? Na pewno nie.
Gorzej kurwa niż z dziećmi, gorzej. -darł się i darł, a do mnie powoli docierało to co się stało. Bardzo powoli zacząłem układać, wszystko w całość. -Niall spotkał się ze mną, żeby o nią zapytać i kurwa co.?! Holly sobie uciekła.. Kurwa mogłem z nim robić wszystko czego tylko zapragnę a wy mi taki numer odpierdalacie.?! -Nie słuchałem już tego co do mnie mówił. Powoli się wycofywałem do mojego samochodu i nawet nie zauważyłem kiedy siedziałem już w środku. W końcu to do mnie dotarło.. Ta pierdolona świadomość. Więził ją.. Ten pieprzony sukinsyn, więził ta dziewczynę po tym wszystkim co przeszła. Miałem ochotę iść i go tam rozpierdolić, jednak nie mogłem. Jeśli uciekła to na pewno nie wróci do domu, w takim razie pytanie jest, dokąd pójdzie.? Dokąd.? Niall myśl, kretynie.. Nie wspominała Ci o jakimś miejscu.? A no tak.. Za długo to ja z nią nie gadałem bynajmniej kończyło się na kolejnych kłótniach. Ech nie wydaruje sobie tego, że miałem ją tak blisko i jej nie pomogłem. No ale skąd mogłem wiedzieć.?






Rozdziałek nie jest długi ;c No niestety tak już wyszło :C Ale przynajmniej mam nadzieje, że Wam się podoba ♥ Na nasze usprawiedliwienie mamy tylko te głupie projekty :c Na szczęście ferie nam się zbliżają i postaramy się wszystko nadrobić ♥ A tak jakby się komuś może nudziło, możecie sobie czytać mojego bloga ♥ Byłoby mi bardzo miło =^.^= Buzioly  dla wiernych czytaczy ;*

* http://brutalandvicious.blogspot.com/#_=_ - se zapraszam ;*