czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 18

 *czytaj notkę pod rozdziałem.

*Holly's POV*

Z tego całego stresu związanego z przetrzymywaniem mnie po prostu usnęłam.
Jednak moje ukojenie nie trwało długo, ponieważ po jakimś czasie znowu się obudziłam.
Byłam głodna i totalnie przerażona. Dlaczego wszystko co złe akurat mnie spotyka.?
Miałam problemy z oddychaniem, przez co zaczęłam się krztusić. Jak można coś takiego zrobić.?
Uratować a następnie więzić.? Przecież nie jestem tutaj z mojej własnej woli.
Znaczy się.. Wsiadłam do tego samochodu, jednak skąd miałam wiedzieć, że to się tak skończy.?
Mogłam stamtąd spieprzyć, gdy miałam okazje, a nie teraz siedzieć związana chuj wie gdzie.
Przerażenie zastąpiła złość. Jak moża być taką świnią.? Tego nie wiem. Jeszcze zabrał mi telefon,
więc nie mam nawet jak zadzwonić po pomoc.. Zresztą do kogo niby miałabym zadzownić.?
Nikt mnie przecież nawet nie toleruje. Powinnam już dawno uciec z domu. Tylko dokąd i za co.?
Nie stać mnie na utrzymanie się. A dziwką przecież nie zostanę, bo za bardzo się boje, brzydzę
i chyba obrzygałabym pierwszego lepszego faceta, który by do mnie przyszedł. Szybko odsunęłam
od siebie tę myśl, żeby chociaż nie udusić się własnymi wymiotami. Zaczęłam się sobie przyglądać,
żeby jako tako ocenić szkody na moim ciele. Wszystko mnie bolało ale było coś co mnie strasznie
zdziwiło.. Miałam na sobie ciuchy. Oczywiście nie moje, bo moje to same szmaty. Podejrzewam, że
były jego... Ohyda.. Ale lepsze to niż leżeniu tutaj półnaga.. Na całym ciele miałam
pełno siniaków, dlatego każdy ruch sprawiał mi tak okropny ból. Na dodatek ręce miałam już całe
starte od tej okropnej liny. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Po raz kolejny byłam bezsilna.
Bez żadnego wyboru, skazana na łaskę innych. Albo mnie zgwałci, albo zabije ale będzie torturował.
Łzy spływały po całej mojej twarzy, a ja po raz kolejny miałam problemy z oddychaniem.
Usłyszałam zamek w drzwiach, więc trzymał mnie pod kluczem.. Zamknęłam oczy a kiedy ponownie je otworzyłam
nie siedziałam już w ciemnościach. Światło raziło mnie w oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej
i próbowałam uspokoić oddech. Jednak zamiast tego zaczęłam się po raz kolejny krztusić.
Dzięki czemu pozbyłam się szmaty, bo Alex ją odwiązał. Każdy oddech sprawiał mi ból jednak
łapczywie chwytałam powietrze w płuca.
-Posłuchaj mnie. Nie zawiąże jej ponownie jeśli nie będziesz drzeć ryja, rozumiesz.?
Nie odpowiedziałam. Tak strasznie się go bałam, że najchętniej zamknęłabym oczy i pogrążyła
się w dalszym płaczu. Cała odwaga i zdenerwowanie mnie opuściły, gdy stanął przede mną.
Patrzyłam na niego przerażonych wzrokiem w duchu błagając by mnie wypuścił. Jak można
być takim potworem i przetrzymywać dziewczynę.. Szczególnie, że ja nic mu nawet nie zrobiłam.
Absolutnie nic.. Zobaczyłam jak jego ręka sięga do mojej twarzy, więc szybko zamknęłam oczy. Tylko na tyle w tym
momencie było mnie stać. Jednak nie uderzył mnie tylko przytrzymał ręką mój podbródek.
-Mówię do ciebie suko. Dotarła do ciebie ta informacja czy nie.?
Szybko pokiwałam głową, a jego ręka od razu odsunęła się od mojej twarzy. Bałam się, że chce mnie uderzyć,
jednak nic takiego się nie stało. Zobaczyłam na jego twarzy ohydny uśmiech satysfakcji. Cieszyło go
to, że mnie tutaj przetrzymuje. Popieprzony sadysta. I jeszcze mnie wyzywa... Nie jestem suką..
I nie wiem dlaczego każdy uważa inaczej, to na prawdę przykre dla mnie. Poczułam w oczach
łzy ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
-Przyniosłem ci coś do jedzenia żebyś nie zdechła z głodu, dopóki będziesz mi potrzebna.
Serca zaczęło mi bić milion razy szybciej, a na twarzy wyskoczyło przerażenie. Miałam wrażenie,
że bawi go to, że się go boje. Moje serce słychać chyba było nawet u sąsiadów. Nigdy nie sądziłam, że
będę się kogoś aż tak bała i nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się w takiej sytuacji. Może czymś sobie
zasłużyłam.? Tylko czym.? Na prawdę nie wiem. Zobaczyłam jak kładzie przede mną talerz z jedzeniem.
Na pewno nafaszerował go jakimś tabletkami.. Ale jestem tak strasznie głodna. Nie mogę przecież
obrażać się na jedzenie, bo i tak długo nie wytrzymam.
-Mógłbyś mi rozwiązać ręce.? -gdy tylko usłyszałam swój głos jeszcze bardziej się przestraszyłam.
Był tak strasznie zachrypnięty... Jakbym była chora. Jeszcze nigdy tak nie miałam. Nigdy
-I co jeszcze puścić cię wolno.? O nie kochanie. Posiedzisz tu. Pobeczysz.
Co tylko będziesz chciała. Nie mam zamiaru cię wypuścić. Skorzystam z tego, że jesteś
czysta. Wykorzystam Cię. W każdy możliwy sposób.

*Niall's POV*


Jedynie co On mógł zrobić, to dać mi kolejne cholerne zlecenie, wyzwać, lub namówić do jakiegoś kolejnego gówna. Był "moim szefem".
Jak to kurwa brzmi szef?
Kto słyszałam o czymś takim, po prostu, przez tego obleśnego, starego chuja zarabiam na  żyje i nie zostałem kolejnym bezdomnych, których czasem jest cała chmara. Aleeee żeby nie było ja mu niczego nie zawdzięczam, on za razem uratował jak i zrujnował mi życie. To przez niego wylądowałem tam gdzie byłem, dlatego też rodzina, którą miałem wyniosła się stąd przez niego, niektórzy którzy wiedzą o tym co się stało unikają mnie, boją się.
Zrobiono ze mnie potwora, nikt nie zna prawy, każdy się jej boi.
Magazyn, ten pieprzony magazyn od tego się wszystko zaczęło. Wspomnienia wzięły górę

-Witajcie, to wy chcieliście się ze mną spotkać? - Zapytał facet, który miał wstawione dwa pierwsze zęby na górze, były one złote. Jego sylwetka nie była duża, była normalna, przez jego gęste włosy przedzierały się cienie czarnych włosów. Spojrzał na nas, schylając się lekko aby być naszego wzrostu o kontynuował. - To pozwoli wam się dobrze bawić, być jeszcze lepszymi uczniami.. Dzięki temu będzie lepiej. -Podał nam zapakowane w pudełko kilka jointów, tabletki oraz buteleczkę z jakąś substancją. -A teraz zmykajcie, kiedy będzie potrzebować więcej zadzwońcie. - następnie zniknął w magazynie, który stał za nim.
Było to na wakacjach kilka lat temu. Byłem nam z Antony był tam ze mną, ale później nie wiem co się zanim stało. Starałem się płacić jak najszybciej, alby on nie przychodził do mojego domu. 

Magazyn kojarzyło mi się, z bronią, narkotykami, Antony'm, pierwszym moim nie właściwym wyborem. Wszystkim co złe, złe, złe, a za razem to co uratowało mi życie. Czy to możliwe, żeby to zło pokrywało się z dobrem. Sam nie byłem pewny..


*Ogólny POV*
Gdy Niall odjechał, postanowił zakończyć całą impreze. Wykonił z domu jakiś pietnastu ludzi, a zostało z nim tylko kilka rzyjaciół, aby posprzątać cały panujący tu bałagan, nie było go widać do póki wszyscy nie wyszli.
Po domu rozległ się telefon. Rodzice Briana byli już w domu impreza zakończyła się o niczym się nie dowiedzieli. Lecz to był dopiero początek, tego czego się dowiedzą. Brian wybiegł ze swojego pokoju, który był na górze i podniósł słuchawkę, która już nie dzwoniła, miał się odezwać lecz usłyszał znajome mu głosy, to był jego ojciec wraz z wujkiem.

 -Taaaaaa mała suka, uciekła z kimś. -Wysyczał przez telefon.

________________________________________________
Rozdział jest taki spokie. Dłuuuuuugoooooo go nie było z pewnych powodów. Zacznijmy od tego że nie piszę go juz z @luuv_ya_niall piszę go teraz z Kornelią, moja koleżanka, sama prowadzi bloga, którego link znajdziecie pod notką. :) Pozdrawiam, przepraszam za tak długą nie obecność i liczę na wasze kometarze.
~Patrycja
o to link do bloga Korneli :
 http://brutalandvicious.blogspot.com/
Wpadnij i skometujcie dziewczyna, naprawdę śwetnie pisze!
+jeżeli macie jakieś pytania zapraszam do podstrony kontakt 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 17

*Niall's POV*

Byłem zdezorientowany. Nie wiedziałem czemu on to tak ujął. Czy chciał to powiedzieć w przenośni? Grozi jej niebezpieczeństwo?
-Gdzie mieszka ten wasz pieprzony wujek?! -Powiedziałem wstając i uderzając pięścią o stolik, który stał tuż obok.
Odpowiedziała mi cisza. Byłem nieźle nabuzowany, chciałem mu przywalić, ale to by nic nie dało musiałem zachować spokój, ponieważ gdybym go uderzył mogłoby się to źle skończyć dla nas obu. Zazwyczaj się tym nie przejmuję, ale tylko on mógł mi teraz powiedzieć gdzie znajduje się Holly.
-No więc powiesz mi czy nie? -Powiedziałem przez zęby, próbowałem się choć trochę uspokoić, ale niezbyt mi się to udawało.
-No, nie wiem. -Odparł cicho, nawet bardzo.
-Dobra, od początku. Holly jest u jakiegoś wujka "na wakacjach". -Powiedziałem naśladując jego gest. -I za cholerę nie chcesz mi powiedzieć, gdzie ten pierdolony wujek mieszka! Zrozum, że jeżeli jej się coś stanie to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. -Zastanowił się chwilę po czym odetchnął ciężko i zaczął niepewnie mówić.
-Long Island. -Tyle usłyszałem z jego ust. Po czym wstał abyśmy byli na tym samym poziomie. -Tylko ty możesz jej pomóc. Liczę na ciebie. -Było widać, że zależy mu na niej i troszczy się o nią, choć jest od niej młodszy. Poklepałem go po ramieniu i bez słowa wyszedłem z mieszkania.
Czekały mnie jakieś trzy godziny jazdy. Szybko wsiadłem do auta głośno trzaskając drzwiami. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i mocno przycisnąłem pedał gazu. Kiedy wyjechałem poza obrzeża miasta zacząłem myśleć po co ja to w ogóle robię?! Praktycznie nie znam tej dziewczyny, a coś tak cholernie ciągnie nas ku sobie... przynajmniej mnie.
Czemu ja- wiecznie zarozumiały, samolubny głupek tak się dla niej poświęcam, a ona- miła dziewczyna totalnie mnie ignoruje i traktuje jak powietrze? Była chyba pierwszą osobą od dłuższego czasu, której nie traktowałem jak wroga, ale jak przyjaciela. Może nie do końca potrafiłem to okazywać, ale naprawdę tak było. Nagle przypomniałem sobie,  że nie spytałem Brian'a, gdzie dokładnie mieszka ten cały wujek! Cholera, teraz będę musiał jeździć po całym Long Island. A co jeśli się spóźnię? Co jeśli ten psychol jej coś zrobi? Nigdy bym sobie tego nie darował. Z resztą, czemu ja tak do cholery myślę?!
Cała jazda mnie już męczyła, lecz nie mogłem zrezygnować. Ale czy droga z Liverpoolu aż do Long Island, mogła nie być wyczerpująca to dwie miescowości dzieli nie zły kawał drogi. Gdy jechałem po autostradzie zauważyłem przydrożną stację paliw, postanowiłem na nią jechać, nie tylko po to by zatankować samochód. Również po to, żeby kupić sobie fajki, których nie było w schowku. Potrzebowałem smaku nikotyny w płucach, tak cholernie, to mnie uspakajało. 
Podjechachałem do miejsca, tak aby można było zatankować samochód i wysiadłem z samochodu, czekając aż ktoś przyjdzie.
Wreszcie po jakiś 5 miniutach wyszedł ze sklepiku, który się tu znajdował jakiś laluś, poprawiając swoje włosy i żując gumę, w bardzo irytujący sposób taki, których cholernie wkurzał. Do tego nie zbyt mu się śpieszyło aby zrobić to co do niego należało. Stanął w odległości 5 metrów ode mnie wyjmując swojego białego iphone i zaczął coś na nim pisać.
W końcu postanowiłem się odezwać, ponieważ koleś nieźle działał mi na nerwy, a miałem do przejechania jeszcze kilkadziesiąt kilometrów nie myślać już o tym, że muszę przeszukać całe Long Island za poszukiwaniem brązowłosej.
-Możesz tu kurwa przyjść wreszcie, bo ci tą śliczną buźke rozpierdole tak, że własna matka cię nie pozna.-Nie zwrócił uwagi na to co powiedziałem, nawet nie wzruszył ramionami, nie spojrzał sie. Nic, zupełnie nic!
-Głuchy jesteś! -Wysyczałem na niego, zmiejszając odległość między nami. On tylko wzruszył ramionami, schował telefon do kieszeni i poszedł wykonać swoją pracę.
Ja jedynie patrzyłem co on robił, cały czas robił to tak powoli, że miałem ochotę go zabić, albo rozszarpać. Po jakiś 10 minutach musiałem tylko wejść do tego sklepiku i zapłacić.
-To będzie 80.50 £. -Chłopak po raz pierwszy się odezwał. Miał taki dziwny głos, znałem go?
-Macie tu jakieś papierosy?
-Tak tu są. -Wskazał na półkę, która znajdowała się za moimi plecami. 
-Dużego wyboru tu nie macie. -Zaśmiałem się bez humoru. Po czym wybrałem jedne, których znałem markę. -Więc wezmę dwie paczki Malboro, macie może zapalniczę, zapałki lub coś czymm mogę podpalić papierosa?
-Tak, mamy zapalczniczę, dorzucić? -Zapytał nie pewnie.
-Tak proszę. Więc ile będzie za wszystko?
-98 £. 
Wyjąłem portfel i wyjąłem z niego banknot podając sprzedawcy, wziąłem to co moje i schowałem do kieszeni w spodniach oraz schowałem resztę, która mi wydał i wyszedłem z pomieszczenia zmierzając w kierunku swojego samochodu.
Gdy tylko do niego wszedłem wziąłem telefon, który leżał na pasażera czy nikt się ze mną nie kontaktował.
-nikt. -Powiedziałem sam do siebie.
Potrzebowałem pomocy sam nie przetrzosnę całego tego miasta postanowiłem zadzwonić do Joe.
Jeden sygnał.
Nic.
Drugi.
To samo.
Postanowiłem zadzwonić do James'a.
Sytuacja powtórzyła się ponowanie.
Byłem bardzo sflustrowany tym wszystkim. Wyjąłem jednego papierosa i włożyłem do ust. Starając się trzymać kierownicę kolanami. Byłem na jakimś pustkowiu więc nie jezdziły tu żadne samochody. Uchyliłem okno i zaciągnąłem się papierosem, którego miałem w ustach. Radio było wyłączone, nawet nie zwróciłem na to uwagi, nienawidziłem jeździć w ciszy. Niby nie jechałem słyszałem jak po cichu pracuje samochód.
Szybki ruchem ręki włączyłem urządzenie.

Przełączyłem na swoją ulubioną stację. Usłyszałem Snoop Dogg - Ain't no fun.
Lubiłem ją jak inne jego piosenki. Następnie usłyszałem jedną z piosenek Drake.
Droga minęła mi nieco szybciej. Potrzebowałem wsparcia, pojechałem tam gdzie nie wiem czy chciałbym być i czy chciałbym od tej osoby je otrzymać.


_____________________________________________________
Rozdział nie jest długi przepraszam i nie pojawiał się przez miesiąc za to też bardzo przepraszam, ale nauka i te sprawy. Nie wiem jak to będzie miała napisać go @luuv_ya_niall ale tak się nie stalo napisałyśmy kawałek wspólnie i ja dokończyłam. Nie wiem keidy pojawi się następny rozdział postaram się tego tak nie zaniedbywać i mam nadzieję, że nadal będzie komentować. :) 
Dziękuję, jeżeli przeczytałaś rozdział zostaw komentarz. Z góry dziękuję, chcę poznać Twoją opinię.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 16

*Niall's POV*

Chciałem jak najszybciej wyjaśnić tą całą sprawę. Jednak dzwoniłem kilka razy, a odpowiedziała mi tylko poczta głosowa. Byłem wkurzony i to bardzo. Zacisnąłem z całej siły pięści, aż moje kostki zbladły. Byłem sflustrowany tym, wszystkim, wszedłem ze złości z samochodu i oparłem się o jego maskę. Usłyszałem głośną muzykę dochodzącą z domu dziewczyny.
Holly nie odbierała, zdzwoniłem kolejny raz, ale sytuacja powtarzała się. Byłem bardzo zły, postanowiłem iść do jej domu. Zbliżając się do mieszkania, słyszałem coraz głośniej muzykę pop, która odbijała się o moje bębenki. Chciałem zadzwonić dzwonkiem, ale to nie miałoby sensu, to gówno rozbrzmiewało w całym domu i dobrze było je słychać, na zewnątrz. Wszedłem do środka. Dom, nie wyglądał na jakiś zaniedbany czy brzydki. Były duży i ta orgomna  przestrzeń sprawiała, że wyglądał na taki smutny, zimny,ale napewno, był więcej wart od mojego. Stałem w korytarzu i gapiłem się na ludzi, którzy tu byli, szukając znajomych twarzy. Nie mogłem ujrzeć nikogo. Postanowiłem wejść i się rozejrzeć, może popytać czy ktoś widział Holly lub Briana, kogokolwiek kogo mogę tu znać. To było zabawne, ktoś czyli ktoś z rodziny Rain's postanowiło zrobić domówkę. Hahaha czy to nie głupie? Brakowało tu tylko jakiegoś gorszego gówna od popu, Mozart'a lub Beethoven'a, byłaby to prawdziwa impreza dla bogatych dzieci. Ja może też się do nich zaliczałem, a może jednak nie. Płaciłem "brudną" kasą, którą miałem z narkotyków czy chuj wie skąd. Byłem zwykłym gówniarzem z kasą. No oczywiście  wspominając, o tym, że zostałem  sam, więc się do nich NIE zaliczałem.
-Obstawiam, że nie ma tu żadnego alkoholu czy narkotyków. -Powiedziałem, sam do siebie. Chodziłem  na imprezy nie często, ale bywałem na nich. Nie wyglądały napewno, jak te tych dzieciaków z kupą kasy.
Weszłem chyba, do kuchni ujrzałem Briana stojącego bokiem kłócącego się z kimś. Jeszcze brakowałoby by tego, żeby wczął się w jakąś bójkę. Zwracałem na siebie dość dużą uwagę, byli tu ludzie w wieku 15-17 lat, więc się trochę wyróżniałem. Każdy patrzy na mnie wzrokiem typu kim-ty-kurwa-jesteś, nie-znam-Cię, chcieli mnie poprostu zabić nim.
 Nie miałem ochoty zwracać im uwagi, robić jakiś przedstawień i tego typu rzeczy po prostu szedłem, patrząc palącym wzrokiem w Briana, aby zauważył moją obecność tutaj, lecz tak się nie stało, zaś jego kolega z którym prowadził dosyć ciekawą wymiane zdań spojrzał, w moją stronę z lekkim szokiem i chyba, ze zdziwieniem, lecz dalej kontynuował swoją "rozmowę" z brązowowłosym.
Wreszcie gdy byłem od nich jakieś 2 metry Brian mnie zauważył. Był przerażony, że tu jestem. Dobre "pierwsze" wrażenie potrafię zrobić.
-Cze, cze, czeeeść. -Wydukał wreszcie, nie pewnie podając mi rękę. Chwyciłem ją i przytuliłem go jak to faceci mają w zwyczaju. Chciałem, żeby poczuł się pewnie i się mnie nie bał.
 Mimo tego, że był ode mnie kilka lat młodszy, był mojego wzrostu. Był bardzo szczupły i widać bylo, że coś trenuje, obstawiam, że kosz lub piłkę nożną. Ale w tym kraju to raczej to drugie, bo przecież "białasy"  i bogate dzieci, nie grają tutaj w kosza. Pewnie ma prywatnego trenera, chodzi do prywatnej szkoły, tak jak Holly.
-Kto to jest? -Zapytał czarnowłosy.
-To je, jeee, jest... -Był zesteresowany moją obecnością, może się mnie boi.
-Jestem Niall, Niall. -Zrobiłem chwilę odstępmu między moim nazwiskiem nie byłem pewny. Ale w końcu powiedziałem, o kilka tonów ciszej -Horan. -Podając rękę w geście rozluźnienia atmosfery i kultury, którą posiadałem.
To było dziwne, Brian mnie znał wiedział kim jest ten "Niall Horan" gdy z nim rozmawiałem przez komórkę Holly, a oni chyba, niezbyt mnie kojarzyli, praktycznie wogóle.
Wiedziałem, że nie wszyscy mnie tu znają, ale tacy gówniarze przeważnie zazwyczaj to my się zajmowaliśmy tym  aby załatwić im "ten pierwszy raz" z marihuaną. Nigdy nie kupywali czystej, zawsze joina z domieszką tytoniu.
Twarz Briana i jego kolegi byłami znajoma, ale nie wiedziałem skąd.
-Ja jestem George, George Parker. -Myślałem, że się przesłyszałem Parker, analizowałem kilka razy, to co powiedział nijaki George to było nie możliwe, czy to był brat Alexa?
Nie to było nie możliwe, on przecież mówił, że jego rodzna wyjechała stąd, że przeprowadzili się do Austrii podajże. Może to zwykły przypadek, ale sam nie wiedziałem, rysy chłopaka były podobne do Alex'a delikatne i jego kości policzkowe, były bardzo widoczne. Lecz ich postawy były inne, nie wspominając tu o ich ubiorze.
Może mam po prostu jakąś manie i każdy będzie mi teraz przypomnał Alex'a i kłótnię z nim, to chore.
-No więc miło mi cię poznać George. -Jego imię chciałem powiedzieć z brytyjskim akcetem, który niestety kaleczyłem.
-Brian? -Chłopak spojrzał na mnie nie pewnie, o mało nie dławiąc się, napojem lub trunkiem, który w pił i kiwnął brodą abym powiedział o co chodzi. -Mogę cię prosić na chwilę?
-Jasne.
Wyszliśmy, przez tylnie drzwi w kuchni, na ogród. Na środku stał basen, widać też było liczne kwiaty i krzewy z różnymi na nich kwiatami i kilka drzew które idealnie tu pasowały.
-Siadaj. -Wskazał brunet na przesła, które stały kilka metrów od nas i dawały doskonały widok na ten piękny krajoobraz.
Gdy tylko usiedliśmy chłopak odrazu zapytał.
-Skąd ty sie tu wziąłeś? Wogóle skąd wiesz gdzie my mieszkamy? -Widać, że nie był chyba pewny czy chce o tym wiedzieć.
-Więc, to mało ważne. Może lepiej żebym ja zadawał pytania co? -Powiedziałem zmieniając dramtycznie ton z przyjaznego i miłego na ostry.
-Yhym. -Przytaknął po cichu, kiwając głową i przełykając gulę, którą miał w gardle.
-No więc, zacznijmy od tego. Hmm, czemu tu jest impreza wasi rodzice się na to zgodzili? Czy to może "nielegalna domówka", bez ich zgody?
-Nie, nie wiedzą, po prostu nie będzie ich dziś i jutro więc postanowiłem ją zrobić. -Powiedział niewinnie patrząc na swoje buty bojąc się mojego wzroku.
-Rooozumiem, brnijmy dalej. Holly się na to zgodziła?
-Ona o tym nie wie.
-Więc, jej tu nie ma?
-Nieee.
-A gdzie jest?
-U wujka "na wakacjach" -Powiedział biorąc słowa "na wakacjach"  w cudzysłów w powietrzu.


*Holly's POV*

Gdy się obudziłam poczułam, że leże na czymś dosyć miękkim prawdopodobnie na łóżku. Moje stopy i ręce były związane, a usta przewiązane, jakąś szmatmą. Pewnie po to bym nie krzyczała.
Nie, wiedziałam gdzie sie znajduje. Było ciemno. Ale osoba, która mnie tu sprowadziła na pewno nie miała dobrych zamiarów.
-Z gorszego gówna wpakowałam się w jeszcze gorsze. -Pomyślałam, nagle poczułam, że coś razi mnie w oczu, uniosłam lekko głowę zobaczyłam wyłaniającą się postać która szła w moim kierunku.
Bałam się i to bardzo. Nagle światło zapaliło się. Byłam w jakimś, pomieszczeniu, które raczej nie było zadbane. Przypomniało piwnice, albo hmmm sama nie wiem.
-Witaj księżniczko. -Usłyszałam. Znałam ten głos moje myśli utknęły na zdarzeniu z jakiś 3 tygodniu wstecz
"Może was gdzieś podwieźć ślicznotki? ", to był Alex? naprawdę on? To nie mogło być możliwe. To dlatego ktoś mi się tak przyglądał, gdy poprosiłam o zapalniczkę. Tylko czemu wcześniej go nie poznałam?
Bałam się tego co on może mi zrobić. On chyba jest do wszystkiego zdolny. Prawie zgwałcił Danielle, chciał mnie i Niall'a zabić. On na pewno nie jest normalny. Jak można być taką osobą "uratować" dziewczynę, a później przywieść.
Bałam się tak bardzo, bałam się tak bardzo, jak ponad rok temu, po tym co zrobił mi wujek.
Bałam się jeszcze bardziej.
Co jezeli on mnie zgwałci, będzie torturować i zabiję. Co wtedy? Ja nie chcę umierać.
Co pomyślą moi rodzice ludzie ze szkoły? Pfff oni raczej się nie będą tym przejmować przecież w ich oczach jestem suką i dziwką.

Postać stała nademną i wyraznie na mnie patrzyła. Teraz byłam pewna, że to ten cały Alex.
Serce podskoczyło mi do gardła kiedy dotknął mojego uda. Lecz wyjął tylko mój telefon, który dostałam w rekompesacie od Niall'a i wyszedł pozostawiając mnie samą w tych grobowych ciemnościach.
Wtedy przypomniałam sobie, że nawet nic nie odpisałam na sms Blondyna, lecz co bym miała napisać?
Nie chciałam, myśleć, o tym co Alex może mi zrobić, wolałam pogrążyć się w myślach.
Lecz w tych dobrych nie złych. Ale ich nie było dużo, moje myśli poszły raczej w strone niebieskookiego blondyna, o zabójczym spojrzeniu.  
przypomniała mi się nasza "wspólna ostatnia rozmowa" jeżeli tak to można nazywać raczej krótka wymiana zdań.

-Nawet jeżeli to on to co mu zrobisz? Puścisz go wolno jak dziś tu i tam? -Powiedziałam bardzo wkurzona na Nialla, za te sytuacje związane z Alex'em.
-Chuj ci do tego co z nim zrobię! Ciesz się mała suko, że jeszcze żyjesz.
-Mam tego dość wychodzę stąd. Nie chce cię znać! -Powiedziałam wściekła. Moje oczy były przepełnione łzami. Szybko otworzyłam tylnie drzwi i wszyłam z niego.


To było dziwne nie znałam go i nadal nie znam ale chciałabym go poznać. Może nie jest taki jak ja raczej jest moją przeciwnością, zdaję mi się, że kryje wiele tajemnic, które chciałam poznać. Jego wygląd sprawiał, że przyprawiał moje ciało o dreszcze, nawet teraz gdy o nim myślę. Jestem w tak głupim położeniu, a myślę o jakimś chłopaku, który uratował mi życie. 

________________________________________
Więc tak rozdział nie jest długi PRZEPRASZAMY
Rozdziału długo nie było PRZEPRASZAMY
rozdział słaby TU PRZEPRASZAM JA!
a teraz WIELKIE DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WASZE KOMENTARZE NIE WIECIE NAWET JAK ONE POTRAFIĄ POMÓC I UCIESZYĆ
mam nadzieję, że nadal będzie tak komentować
Rozdział pisała @Dream_band_1d czyli główna autroka następny napisze @luuv_ya_niall 

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 15

*Niall's POV*

Bawiłem się telefon jednocześnie zastanawiając się co mogę napisać Holly. Może po prostu wysarczy tęsknie. Ale nie to będzie dziwnie brzmiało,  poznałem ją ponad miesiąc temu i nie mogę kłamać polubiłem ją. Różniła się od moich "koleżanek" zazwyczaj były one do pieprzenia czyli, nic poważnego.
Postanowiłem napisać, to co powiedział James. Wyjąłem czarnego Blackberry, na którego oczywiście nie wydałem ani grosza.
 Nie lubiałem płacić, jeżeli mogłem mieć coś za darmo nie ważne, że to kradłem.W ten prosty może nie zbyt uczciwy sposób, ale kogo to obchodziło, mogłem trochę zaoszczędzić, z rozwożenia narotyków, które dawał nam nasz szef. Z resztą wymieniając, rzeczy za które płaciłem to było tylko jedzenie czasem, wszelkie fast foody, które często spożywałe i kawa, którą czasem piłem na mieście nic innego no i czas ubrania. 
Dziwne Niall ma szefa. Nie miałem wyboru, sam bym nie sprowadzał zioła z zagranicy nie chodował tego gówna w domu, ja jedynie je dawkowałem, rozwoziłem i czasem domagałem się pieniędzy od niezbyt posłusznych kupców.
 Gliny były na tyle głupie, że przyłabywali mnie tylko na głupich bójkach, nic więcej. Wiedzieli czym się zajmuję, ale za bardzo się bali, aby mnie sprawdzić, a nawet jeżeli to nic by nie znaleźli nie biorę tego do domu. Może czasem dla siebie.
Wystukałem słowa, które nie składały się w zbytnie poprawne gramatycznie zdanie. :

Cześć. Ja, ja chciałem powiedzieć hmm sam nie wiem. Ale to, że ja no ten ja ..... 
  
Kurwa Niall co ty robisz?! Zapytał głos w mojej głowie. Rozmawiałem ze sobą, dosyć dziwne.
Weź się stary w garść! Napisz co masz napisać i to wszystkoo, jesteś facetem a nie jakimś debilem, który nie wie co napisać do dziewczyny, przecież to zwykły człowiek tak jak ja, James czy kto kolwiek inny.
Nie nie jest ona jest wyjątkowa.
 Zastanawiałem się czemu ja się tak dziwnie zachowuję.
Wreszcie po długim czasie, którego nie potrafię określić ale trwał dla mnie wieczność obstawiam, że to nie trwało dłużej niż 30 miniut. W końcu poo kilkunastach poprawkach mój sms brzmiał tak:

Cześć Holly. Chciałem tylko napisać, że... w sumie, to sam nie wiem co mam napisać. Chyba.. chyba za tobą tęsknię. Nie jestem pewien, bo to dla mnie całkiem nowe uczucie... Wiem, że jestem ostatnim dupkiem i... Przepraszam za wszystko.

Numer Holly miałem już wybrany, ale bałem się nacisnąć wyślij. Niall Horan się boi, stresuje. Czy to do cholery możliwe. Nie wiem ale miałem dziwne uczucie w brzuchu. Można to było prównać bo tego uczucia przed klasówką na którą się nie nauczyłeś i masz zamiar ściągać. Niedawno skończyłem szkołe ale zdecydowałem się jej nie kontynuować. 
Bawiłem sie telefonem, którego nie zablokowałem, ale nie wiedziałem tego do pewnego czasu. Wypadł mi z rąk  i zmierzał na podłogę. Szybkim ruszem złamałem go między kolana, szybko wziąłem go w dłoń i zobaczyłem, że wiadomość się wysyła chciałem ją anulować ale nie zdążyłem.:

Wiadomość została wysłana.

Tyle przeczytałem po czym rzuciłem telefon na kanapę, na której siedziałem i chciałem wyjść stąd.
Miałem chęć  kogoś uderzć. Pobiegłem na górę do pokoju i uderzyłem w ścianę z wielką siłą.Czego po chwili pożałowałem, ponieważ ból przeszedł po całej mojej ręce. Zobaczyłem, że leje się z niej krew i nieźle ją rozwaliłem, ale nie zwaracłem na to uwagi.  Poszedłem do pokoju, aby zapalić. 

Zajrzałem do półki w której chowam   jointy.  Nie było żadnego.
-Kurwa! -Przeklnąłem sam do siebie. 
Postanowiłem iść do Alexa. Dziwne, ale on zawsze miał. Wszedłem  bez pukania, jak to zawsze miałem w zwyczaju, jak i reszta chłopaków. Jednak po chwili tego pożalowałem i to bardzo.  Lizał się ze swoją dziwką.
Upss to była Danielle, kurwa.
-Nie łaska zapukać?
-No jak widać nie zapukałem,  zdarza się.
-Czego ty tu kurwa chcesz Horan? Nie zauważyłeś, że nam przeszkadzasz?
-Teraz już tak, mogę cię na chwilę prosić?
-Mów kurwa a nie.
-Jak mówię, że mam sprawę to do chuja wyjdź, to nie jest sprawa, którą chciałbyś aby twoja "dziewczyna" znała. -Odpowiedziałem ostro, biorąc w cudzysłów w powietrzu słowa dziewczyna, ponieważ  Alex wyznawał "zasadę":
ROZKOCHAĆ, PRZELECIEĆ I ZOSTAWIĆ. 
Z resztą praktycznie każdy z nas taką posiadał.
Kiedy ja kurwa seks uprawiałem.. Ughh, mój mały przyjaciel też zasługuje na przyjemności choć ostatnio mu ich nie dostarczam.
-Dobra chwila przyjdę do ciebie za chwilę. -Rzucił Alex, jakbym zakłócił mu najważniejszą  chwilę w życiu.
-Trzymam cię za słowo, ale i tak jesteś chujem. -Parsknąłem i trzapnąłem drzwiami zanim mógł mi coś odpowiedzieć. 
Siedziałem na łóżku, nerwowo stukając palcami o kolano, drugą reką opierając się o drugie.
Usłyszałem otwierające się drzwi.
-No wreszcie jesteś sukinsynie.
-Zamknij się go kurwa nie pomogę ci chuju.
-Dobra, luz ale wiesz, że cię mimo wszystko nienawidzę, masz joint'a? 
-Och nagle nasz Niall potrzebuję zapalić cóż się takiego stał? Zostawiła cię twoja sucz do pieprzenia?- Wkurzyłem się, wszystko się we mnie gotowało chciałem tego chuja rozerwać na kawałki, ale postarałem się  opanować i nie wyrażać żadnych uczuć potrzepowałem teraz tego pierdolonego skręta.
-Masz czy nie? -Spytałem zabijając go w myślach  i dając mu zimne spojrzenie.
-Mam, mam, ale nie wiem czy mogę ci dać.. -Powiedział niemal jak ojciec do syna, który prosi o gotówkę lub o coś co nie zbyt bezpieczne dla niego.
-Kurwa Alex, nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej, bo nie jestem dziś w nastroju do żartów. -Te słowa wyszły z moich ust niczym jad.
-Dobra, stary co się dzieję? Serio pytam, bo jak pierdolniesz jakąś głupotę, to będzie po części moja wina więc słucham.
-Hahahahaha!  -Zaśmiałem się bez humoru. -Ty myślisz, że ja ci powiem, jeżeli byłoby coś ze mną nie tak? Serio, myslisz się i to bardzo. Przestałem cię traktować jak brata, teraz traktuję cię raczej jak wroga, choć pamiętam, że gramy w tej samej drużynie.
-Świetnie, że pamiętasz. To wszystko przez to, że chciałem cię i tą cała dziewczynę zabić? Serioo? Hahaha. -Zapytał sarkastycznie i powtórzył mój śmiech.
-Kurwa zadałem pytanie a ty mówisz ciągle o tym samym. -Wysyczałem przez zęby, aby całej mojej złości nie przenieść na niego. Chciałem jak najszybciej poczuć smak marihuany w moich płucach i nie myśleć o niczym.
-Hahaha, spokojnie, spokojnie nie denerwuj się ja tylko pytam daj 5 minut i ci go przyniosę. -Oznajmił na co ja tylko przewróciłem oczami.
-A to twoja "dziewczyna" -Znów wziąłem to słowo w cudzysłów w powietrzu. -nie wiem czym się zajmujesz?
-Noo, niestety, albo i tesety nie wie, ale chuj cię to Horan powinno obchodzić. Zajmij się zobą bo wyglądasz jak wrak człowieka, to nie ten sam Niall, którego poznałem. 
Przypomniały mi się słowa z poprzedniego miesiąca, które mi powiedział: "
Zobacz co z ciebie zostało. Widzisz co? Wrak człowieka, a nie tego Nialla poznałem i nie tego wcześniej podziwiałem." -Pamiętałem je doskonale i wciąż analizowałem, ale stwierdziłem, że mógł to powiedzieć w złości na mnie i na to wszystko, co było po części moją winą i przez co byłem bardzo wkurzony sam na siebie, lecz po jakiś dwóch tygodniach stwierdziełem, że lepiej odpuścić, ale historia się powtórzyła.
Czy ja naprawdę się zmieniłem?
-Ej stary trzymaj. -Z rozmyślań wyrwał mnie Alex. -Trzymaj, ale to ostatni raz rozumiesz? Nie chcę żebyś palił to świństwo, bo się coś stało. Zawsze jestem jeżeli chcesz pogadać pamiętaj o tym, bo jesteśmy braćmi, nie ważne jak mnie nienawidzisz, to tak jest. -Powiedział i poklepał mnie po ramieniu, w geście tego, że zawsze i wszędzie mogę na niego liczyć i wyszedł z pokoju, lekko się do mnie uśmiechając.
-O kurwaa, hahahaha. -zaśmiałem się sam idiotycznie z tego, co powiedział. Nienawidziłem go z całego serca, ale czy powinienem, nie miałem ochoty się teraz nad tym zastanawiać.
Całą moją flustracje i uczucia były skupione na sms, który wysłałem niechcąćy Holly.
Podeszłem do okna, które po chwili otworzyłem i odpaliłem skręta, mocno się nim zaciągając.
Poczułem dobrze znany mi smak w płucach, smak marihuany zmieszany z tytoniem. Nie działało to na mnie tak jak kiedyś. Lecz moja złość trochę opadła czułem się oniebo lepiej niż wcześniej. Gdy wypaliłem joina do końca, nie dopałek zgasiłem o parapet i wyrzuciłem go za okno. Postanowiłem jechać i spotkać się z pewną osobą. Spotkanie to planu już jakiś czas.
Zanim wyjechałem z domu postanowiłem wziąść prysznic. Po małym orzeźwieniu szybko założyłem na siebie swoje ulubione szare dresy z obniżonym rokiem, biały zwykły t-shirt oraz moje miałe supry. Nie byłem jakimś fanatykiem mody, raczej stawiałem na konfort i prostotę. Moje włosy, były ułożone w nieład jak zawsze. Wiedziałem, że podoba się to dziewczyną. Zawsze posyłały mi kurzące spojrzenia typu jesteś-seksowny-zabierz-mnie-do-swojego-łóżka, przynajmniej tak ja je odbierałem i nie powiem, ale mi się to podobało i to nawet bardzo. Postanowiłem już jechać nie chciałem już dłużej czekać.
Zeszłem po schodach do kuchni i ku mojemu zdziwieniu był tylko James, którego było słychać z pokoju jak coś śpiewa. Często śpiewa, nie ma najgorszego głosu więc go nikt nie ucisza, teraz prawdopodobnie brał prysznic, bo było słychać szum spływającej wody. Niestety ponownie musiałem się wrócić na górę. Wpadłem do swojej łazienki, aby użyć moich perfum, których była prawie cała butleczka, nie używałem ich.
Widniał na nich napis "Bleu de Chanel". Prawdopodobnie jedyna z niewielu rzeczy, która nie była z czarnego rynku lub nie była kradziona. Dostałem ją od Alex'a i reszty. Kazałem i pokazać papierek zakupy, ponieważ stwierdziłem, że nie będę ich używać jeżeli to jakaś kolejna tania podróbka. Tak naprawdę chciałem zobaczyć czy potrafią wydawać kasę i czy ich nie ukradli, wtedy nie miałem do nich aż takiego zaufania jak teraz.
Psiknąłem kilka razy nimi, małe kropelki opadły na moją białą koszulkę i po chwili można było wyczuć ich zapach. Wziąłem jeszcze ze sobą portfel, sprawdziłem czy nikt do mnie nie dzwonił i to było dziwne bo nikt i trochę przykre, że Holly nie odpisała. Wsadziłem swojego czarnego Blackberry do tylniej kieszeni spodni i ruszyłem w stronę garażu. Wsiadłem do samochodu i powoli wyjechałem i jechałem ulicą, choć to zjawisko jest u mnie nie zbyt częste. W głośnikach mojego Audi Q7 leciał mój jeden z moich ulubionych Drake.
Niestety moja droga pod budynek, do którego jechałem, a reczej osoby która powinna się w nim znajdować minęła zaskakująco szybko. Wciągnąłem telefon i wybrałem numer.....

*Holly's POV*

-Dziewczyny, zaprowadzcie kuzynką do jej pokoju.- powiedział wujek, a one już znajdowały się w połowie drogi.
Ogólnie, one były na KAŻDE jego wezwanie. Traktował je jak służące, a nawet gorzej... No.. niby to ich ojciec i powinny mu być posłuszne, ale to zdecydowanie nie były zwykłe prośby jak "Zmyj naczynia." czy "Posprzątaj pokój"... Owinął je sobie wokół palca i wykorzystywał na każdym kroku. Naprawdę im współczułam.
Zaprowadziły mnie do małego pokoiku na poddaszu- dokładnie tego samego, w którym "mieszkałam" w zeszłym roku. Praktycznie wcale nie rozmawiałyśmy. Ani one, ani ja nie byłyśmy duszami towarzystwa. Nawet nie zauważyłam, kiedy sobie gdzieś poszły. Nie miałam nic przeciwko. Byłam wyczerpana podróżą. Wlączyłam ulubioną muzykę w telefonie, do uszu włożyłam słuchawki i położyłam się w łóżku. Mimo totalnego zmęczenie za nic nie mogłam usnąć. Za vardzo dręczyły mnie wszystkie czarne myśli. Co może się stać? Czy jestem tu bezpieczna? Nie wiem. Może pora się wycofać? Powiedzieć rodzicom.. w sumie to co miałabym im powiedzieć? U ojca miałabym jeszcze bardzie przesrane. W takich oto chwilach moje życie całkowicie nie miało sensu. Zazwyczaj sięgałam wtedy po coś ostrego... Tak, to bardzo mi pomagało. Pozornie, a jak wiemy- pozory mylą. Tak było też w tym przypadku.  Długo leżałam i myślałam. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Włazić.- burknęłam oschle.
Drzwi otworzyła Lilly,
-Twoi rodzice zaraz odjeżdżają, chcesz się z nimi pożegnać?- zabrzmiało to, jakbyśmy mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć.
Postanowiłam zejść tylko po to, żeby mamie nie zrobiło się przykro.
-Tsaa, już idę.
Weszłam do hallu. Czekali tam już ubrani i gotowi do wyjazdy mama, tata i Brian.
-To pa -pomachałam im udając, że świetnie się czuję.
-Pa kochanie! Pamiętaj, bądż grzeczna i odpowiedzialna...- taaa, tutaj pojawiło się kilku minutowe kazanie co mogę, a czego nie mogę robić. Typowe.
Kurwa, to moja ostatnia szansa. Jeszcze mogę się wydostać z tego gówna, ale nie, bo tatuś będzie jak zwykle niezadowolony. W sumie mogłabym jeszcze uciec, ale to dałoby jeszcze gorszy skutek. Chocuaż w sumie, to mogę to jeszcze przemyśleć... 
Wszyscy razem z wujem wyszli na zewnątrzi pogadali jeszcze jakieś dziesięć minut. Potem usłyszałam dżwięk odpalanego silnika i auto wyjechało już z podwórka.

No to utknęłam. 

Jak najszybciej poszłam na górę, żeby nie oglądać tego parszywego ryja. Miałam tylko nadzieję, że nic się nie stanie. 
Zaczęłam rozpakowywać swoje walizki. W sumie nie miałam dużo rzeczy, ale zawsze się trochę uzbiera. Zajęło mi to nie więcej niż piętnaście minut. Co mam teraz robić? Co mam robić przez te dwa tygodnie? Ba! Dwa- w najlepszym wypadku...-
Hmm.. w sumie, to zawsze mogłam zadzwonić czy napisać do Danielle, albo do Niallera, ale moja duma mi na to nie pozwalała. Pieprzona duma.
Zupełnie nie wiem, co mam robić. Chyba najlepiej będzie, jeśli już pójdę spać, ale 22 to jeszcze nie moja pora. Może pójdę na spacer? Trochę się boję, bo się zciemnia, a ja nie najlepiej zanm okolicę, ale co tam...
Dobra, najpierw muszę poinformować tego zgreda i wybywam.
-Wujku, mogłabym pójść na spacer?- byłam trochę zestresowana.
-Nie wiem, Holly. Robi się ciemno, a t chyba nie do końca znasz te tereny, prawda?
-Tak, ale jestem już prawie dorosła...
-Ok, ale pod jednym warunkiem.
-Ugh..- chciałam sprawić wrażenie niewzruszonej, ale przyznam, że troszeczkę się przestraszyłam.
-Olivia idzie z tobą!
-Co? Nie! Sama świetnie dam sobie radę!
-Z Olivią albo wcale.- był nieugięty.
-Dobra.- chciałam się stąd wyrwać, a na Olivię chyba znajdę jakiś sposób.
-Ona zaraz wyjdzie, ty możesz już iść, ale poczekaj chwilę przed domem.
Założyłam bluzę i jeszcze na chwilę poszłam do mojego pokoju. Wzięłam parę funtów z kosmetyczki i upewniłam się, czy mam przy sobie fajki. Zazwyczaj nie paliłam, ale ta sytuacja mnie przerasta. Nie chcę mieszkać z nimi pod jednym dachem. Nie ważne czy dwa tygodnie, czy dwa dni. Po prostu nie chcę.
Kiedy wyszłam przed drzwi Olivia już na mnie czekała. Przez kilka minut szłyśmy w zupełnej ciszy, którą nagle przerwała.
-Mamy wrócić przed 24.
-Acha.- nie obchodziło mnie, co mówiła.
-Słuchaj, jeśli się spóznimy, ojciec nie daruje tego ani mnie, ani tobie. Uwierz mi, nie wierz jaki on jest.- mówiła dalej przerażonym głosem.
-Taa.. ok, jeśli chceez to mam dla ciebie propozycję. Dam ci dziesięć funtów, a ty mi dasz święty spokój i sobie stąd pójdziesz.- wysunęłam w jej stronę rękę z pieniędzmi.
Wiedziałam, że je weżmie. W ich domu nigdy się nie przelewało. Liczy się dla nich każdy funt.
Wzięła kasę i odeszła bez słowa. Wiedziała, że już nic nie da rady zrobić.
Odeszła kilka kroków i od razu wyciągnęłam fajki z kieszeni. 
-Cholera, zgubiłam zapalniczkę.- wyszeptałam sama do siebie. 
Zobaczyłam, że kilkadziesiąt metrów dalej stoi jakieś auto. Obok stało kilku chłopakó (jakoś koło pięciu) mniej więcej w moim wieku, no może jakieś 2-3 lata starszych. Na początku nie wiedziałam, czy mam do nich podejść, ale chęć zapalenia papierosa była silniejsza od strachu.
-Sory, macie może pożyczyć zapałki, zapalniczkę, cokolwiek?
-Witaj, piękna, po co ci zapalniczka?
-Zobaczcie jakiego mamy gościa!- zaczęli przekrzykiwać jeden drugiego.
-Kurwa, macie czy nie?- chciałam sprawić wrażenie twardej, ale w sumie nigdy taka nie byłam.
-Dobr, dobra nie bulwersuj się tak! Andy, ty chyba miałeś zapalniczkę.
-Ach tak, już szukam. Poczekaj chwileczkę- powiedział i zaczął szperać w schowku samochodu.
Rozejrzałam się dookoła. Stałam wśród czterech typów, którzy.. cóż, nie wyglądali za ciekawie. Moją uwagę przkuł jednak siedzący trochę na uboczu koleś.  Miałam wrażenie, jakbym go znała. Po jego spojrzeniu wywnioskowałam, że też o tym myśli. Przglądał mi się dokładnie. W żadnym stopniu nie zawstydzony tym, że na niego patrzę prześwietlał każdy skrawek mnie.
-Hej, chciałaś zapalniczkę!- z rozmyślań wyrwało mnie lekkie szturchnięcie najprawdopodobniej Andy'ego.
-Dzięki- szybko wzięłam mały przedmiot z jego dłoni, wyciągnęłam szluga z paczki i podpaliłam. Nie znosiłam palić. Nienawidziłam tego, ale kiedy wszystko mnie już przerastało musiałam. Dzisiaj wyjątkowo wypaliłam chyba 3 pod rząd. Wiem, że nie powinnam.
-Tak w ogóle, to co taka dziewczyna jak ty robi tutaj wieczorem,ncałkiem sama? Wiesz, to niebezpieczna okolica. Powinnaś wracać do domu!- powiedział któryś jakby chiał mi rozkazywać.Nie ukrywam, strasznie się wtedy zdenerwowałam.
-Kim ty kurwa jesteś, żeby mi mówić co mam robić?- zaśmiałam mu się w twarz. Mało brakowało abym się na niego rzuciła z pięściami. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, tym bardziej gość, który nawet nie zna mojego imienia!
-Dobra, przpraszam. Nie wyglądasz na osobę, która tak reaguje..
-No cóż, pozory mylą.
-A tak poza tematem, to ja jestem James.- wychylił się jeden z chłopaków chcąc rozładować panujące napięcie.
-Holly, miło mi.
-To jest Andy, Mitchel i Al.- wskazał kolejno na swoich kolegów.
-Hej.- starałam się okiełznać moje emocje.
-A więc odpowiesz na pytanie?- spytał tajemniczo Mitchel.
-Jakie pytanie?- byłam trochę zdezorientowana.
-Co tutaj robisz?
-Och.. Jestem na wakacjach u wujka. Właśnie dzisiaj przyjechałam.
W gruncie rzeczy spotkani kolesi byli całkiem mili. Trochę z nimi pogadałam i spojrzałam na zegarek żeby upewnić się, czy mam jeszcze trochę czasu. Okropnie zię zdziwiłam, kiedy okazało się, że jest już czterdzieści siedem minut po północy.
No to mam przejebane. Nie tylko powinnam być już dawno w domu wujka, ale też za Chiny nie potrafiłabym tam dotrzeć!
-Sory, chłopaki, ale muszę już iść. Nawet nie wiem gdzie.- zaśmiałam się, ale tak naprawdę byłam przerażona!
-Hej, przecież możemy cię podrzucić!- zaproponował James.
-Dziękuję, to miło z waszej strony, ale nie musicie tego robić!
-Nie marudz i wsiadaj!
Nie chciałam z nimi jechać, bo ich nie znałam pomijając już fakt, że byli pod wpływem alkoholu, ale pomyślałam, że już i tak gorzej chyba być nie może...
Wsiadłam do auta. Al wsiadł za kierownicę, a obok niego usiadł James. Mi przypadło siedzieć między Mitchelem a Andy'm. Nie mam zielonego pojęcia, skąd wiedzieli gdzie mają mnie zawieźć, ale podjechali zaraz obok mojego celu. Poprosiłam, żeby zatrzymali się kilka domów dalej. Stąd już wiedziałam jak mam iść, a nie chciałam robić sobie dodatkowych kłopotów.
Otworzyłam furtkę przyświecając sobie telefonem. Zmierzałam ku schodom, które prowadziły do drzwi wejściowych, gdy nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie i mocne uderzenie w policzek. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje.
-Ty mała dziwko!- tak, to był wujek. Mogłam się domyślić. Był jak opętany. Nic nie mogło go powstrzymać.
-Nie dość, że pozwalam ci wyłazić z domu, to jeszce nie słuchasz moich poleceń! Z kim się znowu puściłaś?
Chciałam powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafiłam. Zaczęłam tylko mimowolnie płakać nie tylko z bólu, ale przede wszystkim zraniły mnie jego słowa. Już nie raz mnie wyzywał, ale to nadal bolało. Mimo, że wszystko co mówił to pieprzona kupa kłamstw...
Nie powiedział już nic więcej, tylko jeszcze raz uderzył mnie w twarz. Wylądowałam na twardej, zimnej ziemi. Nie miałam siły bronić sie w jakikolwiek sposób. 
-Wstawaj!- szarpnął mnie za rękę i zaciągnął do jakiegoś ciemnego, wilgotnego pomieszczenia.
-Gdzie my jesteśmy? Chcę wrać do domu! Czy ty jesteś normalny?- zaczęłam krzyczeć.
Kiedy zapalił światło w jego oczach zobaczyłam gniew. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozwścieczonego.
-Pozwalasz sobie na zbyt wiele! Gdyby twoi rodzice wychowywali cię jak ja swoje dzieci nigdy byś czegoś takiego nie powiedziała. Teraz jes'teś pod moją opieką i ukaram cię według moich zasad!
Teraz byłam już pewna. Znów chce mi to zrobić. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej, a łzy spływały po mojej twarzy jeszcze szybciej i jeszcze większymi strumieniami.
Tym razem nie zamykał drzwi, nie wiązał mnie, nie uciszał.  Byłam dla niego słaba. Słaba psychicznie. Siedziałam na starej podartej kanapie a on cały czas na mnie patrzył tym swoim obrzydliwym wzrokiem. Podszedł bliżej i usiadł obok mnie. Odsunęłam się najdalej jak mogłam. 
-Wiesz, że mi nie uciekniesz, słoneczko.- złapał mnie za kolano, na co gwałtownie odskoczyłam w kąt pomieszczenia. Ponownie mnie uderzył. Tym razem pięścią. Zacząłszarpać moją bluzkę a w rezultacie porwał ją na strzępy. Zaczął odpinać mój biustonosz, gdy nagle drewniane drzwi runęły i pojawiła się w nich zakapturzona postać z bronią zamarłam w bezruchu. Modliłam się w duchu, żeby tylko przeżyć. Ku mojemu zdziwieniu postać odepchnęła ode mnie tego gnoja i strzeliła prosto w jego ramię. Przestraszyłam się, ale nie było mi go szkoda. Ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął mnie za sobą. 
Było ciemno. Nie widziała ani twarzy mojego wybawcy, ani miejsca do którego zmierzaliśmy.
-Wsiadaj do samochodu.- powiedział niski, ochrypły głos.
Nie myślałam ani trochę i bez zastanowienia wykonałam rozkaz. Nie mogłam przecież wiedzieć, czy w pewnym momencie nie zechce mu się mnie zabić, więc wolałam być posłuszna. Nie docierało do mnie co się dzieje. Tajemnicza postać nie odezwała się już ani słowem. Weszła do samochodu i odpaliła silnik.





Kto pomógł Holly? Czy to rzeczywiście pomoc? Może ktoś ma wobecniej inne plany?
_________________________________________________________________________________________
Jeżeli chcecie komentujcie, nie zmuszamy was do tego, ale zastanawiam się czy te ponad 20 osób, które informuje czytają te rozdziały raz na jakiś czas proszę komentujcie.

środa, 18 września 2013

Rozdział 14

*Holly's POV*
-Holly choć już ile będe na ciebie czekał tata jest już w samochodzie!
Szybkoo przetarłam łzy, które spływały po moich policzkach. Wzięłam torbę na ramię przy drzwiach odwróciłam się i spojrzałam jeszcze raz na swój pokój.
-Hooooolly! rusz się, bo ojciec się robi nerwowy! -Krzyczał z dołu Brian.
-Już idę spokojnie.
Zeszłam powolnym krokiem po schodach myśląc Bóg wie o czym nagle poczułam, że tracę równowagę.  Wywaliłam się z jakiś 15 schodków robiąc przy tym fikołki. Brian był przerażony, nie wiedział co robić, sama bylam w lekkim szoku i nie wiedziałam jak się zachować. Żeby nie wybuchnąć płaczem, wybuchnęłam śmiechem, musiałam jechać do niego, ojciec był by na mnie wkurzony. Śmiałam się, ale tak na prawdę wszystko mnie bolało. Wszystko bez wyjątku, bałam się, że zrobilam sobie coś, ale musiałam wstać.
-N n n i i i   c c c c i   s s s i i ę ę   n n n i i i e e   s s s s a a a ł ł ł o o o? -Wydusił z siebie przerażony.
-hahahha myślisz, że gdybym się śmiała to by mi się coś stało?
-Noo nie wiem, ale ale boję się o ciebie.. -Powiedział opuszczając wzrok nie wiedziałam dokładnie o co mu chodzi
-Taak?
-Pamiętasz jak wrociłaś z tamtąd ostatnio?
-O co ci chodzi Brian?
-Byłam przygnębiona, płakałaś gdy byłaś w pokoju, nie rozmawiałaś z nikim zupełnie nikim. -Byłam przerażona skąd on o tym może wiedzieć.
-No i co z tego? Skąd wiesz, że to może być spowodowane tym?
-No to powiedz mi czym a się od ciebie odwale. Na tym ci zależy? Żeby nikt się ciebie nie czepiał? tak nawet mnie masz w dupie.
Powiem ci jedno jak będzie się tam coś działo jeden telefon i przyjadę jakoś po ciebie obiecuję.
-Dziękuję. -Po czym przytuliłam go, to naprawdę miłe, że się o mnie martwi.
-Chodźmy już, bo tata na nas czeka. -Powiedziałam biorąc torbę na ramię i iść w kierunku drzwi weściowych.
-Daj to!
-Nie musisz
-Daj i nie gadaj. -Powiedział Brian po czym wyrwał mi z ręki torbę i sam ją niósł.
-Gdzie wy do cholery byliście!? -Usłyszałam  zaraz po tym gdy zastrzasnęłam drzwi za sobą.
-Booo... -Zaczął pietnastolatek.
-Po prostu nie mogłam znajść ciuchów i dlatego.. Przepraszam to moja wina. -Wtrąciłam się jemu w połowie słowa.
-Czemu się wtrącasz jak brat mówi?!
-Ja, ja przepraszam.

Przez resztę drogi nic się już nie odzywałam włożyłam słuchawki do uszu.

Z jednej strony ten wyjazd był ostatnią rzeczą, na którą miałam teraz ochotę, ale wiedząc, że już nic nie mogę na to poradzić chciałam tylko aby te dwa tygodnie minęły jak najszybciej. Dwa- jeśli mojemu "kochanemu" tatusiowi nie umyśli się, że powinnam zostać tam dłużej. Teraz pozostało mi się tylko modlić, żeby nie powtórzła się historia sprzed roku...
Nawt nie zauważyłam, kiedy usnęłam w samochodzie. Gdy się przebudziłam byliśmy już jakieś dwadzieścia kilometrów od domu wujka. Wyjęłam z kieszeni telefon chcąc sprawdzić, która jest godzina, jednak nie zegarek przkuł moją uwagę.

"Masz 1 wiadomość SMS"

Taki napis widniał na moim wyświetlaczu. Niby nic dziwnego, ale dla mnie nie był to jednak zwyczajny widok. Kto chciałby pisać do takiego odludka jak Holly Rain? Ktoś widocznie musiał się pokusić. Byłam strasznie ciekawa kto to, więc czym prędzej otworzyłam SMS'a.

Od: Niall

Cześć Holly. Chciałem tylko napisać, że... w sumie, to sam nie wiem co mam napisać. Chyba.. chyba za tobą tęsknię. Nie jestem pewien, bo to dla mnie całkiem nowe uczucie... Wiem, że jestem ostatnim dupkiem i... Przepraszam za wszystko.

Przeczytałam treść wiadomości jakieś siedem razy i wciąż nie mogłam ułożyć tego wszystkiego w głowie. Że niby za mną tęskni? Czy on w ogóle wie, co to znaczy? Znamy się tak krótko, a zranił mnie już tyle razy... Chociaż z drugiej strony napisanie czegoś takiego musiało być dla niego naprawdę trudne. Nie wiem, czy sama potrafiłabym się tak przełamać.. Stop, stop, stop!
Jedna głupia wiadomość nie może przecież wszystkiego naprawić! Nie zamierzam mu tak łatwo odpuszczać..
-Holly, kochanie! -Z rozmyślań wyrwał mnie delikatny głos mamy.
-Tak? -Ocknęłam się i zobaczyłam przez okno, że właśnie dojechaliśmy.
-Już jesteśmy. Wysiadaj.
-A wy? -spytałam.
-Zostaniemy tutaj do wieczora, a potem wrócimy do domu.
-Wrócimy? Ja też?
-MY wrócimy. Ja, tata i twój brat.-Nie była to odpowiedz, którą chciałam usłyszeć, ale też nie spodziewałam, się innej.

*Niall's POV*
Długi czas ślęczałem na komórką zastanawiając się czy ma to sens... Chciałem coś do niej napisać, ale co.
Nagle koło mnie usiadł James.
-Co jest stary? -Zapytał i objął mnie przyjacielsko ramieniem.
-Nic, zupełnie nic. -Odchrząknąłem na odczep się.
-Hmm niech zgadnę chodzi o tą twoją  Holly?
HAHAHA MOJĄ OD KIEDY JEST MOJĄ WŁASNOŚCIĄ? Skąd on może wiedzieć, że to o nią chodzi.
Nic nie odpowiedziałem zupelnie nic. Cisza między nami trwała jakieś kilka minut, dla mnie była to niemal wieczność.
-Noo więc mów! Pomogę ci. Przynajmniej spróbuję, zakochałeś się w niej?
-Noo dobra. Nie, nie zakochałem! Nawet tak nie myśl! -Krzyknąłem prawie na całe gardło. -Po prostu mi jej brakuję. Nie widziałem już jakiś czas, nie rozmawiałem zupełnie nic.
-Napisz, zadzwoń, albo pojedź do niej.
-Co mam jej napisać?
-Nie wiem to co czujesz. To uczucie nazywa się tęsknota, wiesz jakbyś nie wiedział. Bo przecież Niall Horan, twoim zdaniem nie ma uczuć.
-A niby mam?
-A teeraz to, co to kurwa jest?
-Noo nie wiem.
-Tęsknisz za nią, czyli jest dla ciebie ważna, na pewno jest.
-Sam, nieeee wieeeem. -Powiedzialem przeciągając "nie wiem"
-Dobra, stary rób co chcesz. Nie będe ci nakazywał nie jestem twoim ojcem. -Powiedział i wstał z kanapy. -Zawsze tak jest gdy chce mu pomóc. -Usłyszałem jak bąknął to pod nosem.
Zrobiło mi się trochę głupio, on jedyny zauważal gdy ze mną było źle, albo jeszcze gorzej, gdy coś mnie martwiło rozmawiał ze mną, próbował pomóc a ja prawie zawsze tak reagowałem.
Czasem zwracałem na to uwagę jak w tej chwili i czułem sie mega winny, ale przecież ja nie przepraszam z moich ust nie wychodzi takie słowo.
Czasem czułem się temu wszystkiemu winny, bo on naprawdę chciał pomóc, a ja go tak po prostu spławiłem. To było trochę chamskie z mojej strony. Może go przeprosić?
Sam nie wiem, czy powinienem.

*Holly's POV*
-Holly, co się dzieje? Przecież chciałaś tu przyjechać, prawda?-mama wyglądała na zdziwioną.
-Tak, tak.. Jestem tylko trochę.. zmęczona.
Musiałam robić dobrą minę do złej gry, bo co niby miałam jej powiedzieć? Jak miałam to zrobić?
Mama już chyba chciała coś powiedzieć. Miałam wrażenie, że coś naczyna podejrzewać. Na moje szczęście (?????) przyszedł ojciec.
-Wysiadajcie dziewczyny. Holly, Brian już wziął twoje walizki.
-Dzięki.- Powiedziałam bez odrobiny wdzięczności. Niby za co mam być im wdzięczna? Za utrudnianie mi życia? Gdyby tylko wiedzieli... Wtedy WSZYSTKO DOSŁOWNIE WSZYSTKO byłoby innaczej.
Wyszliśmy z auta. Przed drzwiami czekali już na nas brat mojego ojce i jego dwie córki: Lilly i Olivia.
Kiedy tylko zobaczyłam tego człowieka, emocje zaczęły we mnie całkowicie buzować. Nie wiem, jsk udało mi się je opanować. Byłam tak niesamowicie wkurwiona..Miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale.. to chyba byłoby """troszeczkę""" dziwne.
Mimo wszystko grzecznie się ze wszystkimi przywitałam. 
-Dzień dobry, wujku.
-Cześć Holly! Jak ty urosłaś przez te 10 miesięcy! Piękna z ciebie młoda kobieta!- Na te słowa aż zrobiło mi się niedobrze!
Szybko usunęłam się w bok. Przywitałam się z dziewczynami i weszliśmy dośrodka.
Byłam zupełnie zmieszana. Nie wiedziałam, co mam robić, jak mam się zachować?
Mam udawać, że wszystko jest ok?!





Co zrobi Holly? Czy potwierdzą się jej czarne scenariusze? Jak zachowa się Niall?
_______________________________________________________________________

Cześć ;D 
 W sumie, to nie bardzo wiem, jak mam zacząć, ale jakoś muszę xD 
Jestem Anita i jestem nową współautorką tego bloga. Jeśli moje rozdziały będą Wam się podobać, to może zostanę z Wami na dłużej :)
Ten rozdział w połowie pisała Patrycja, a w połowie ja.
Jak zwykle proszę, jeśli już tu jesteście i przeczytaliście ten rozdiał, to co wam szkodzi napisać te kilka słów komentarza? Wiele z was zapewne też ma własne blogi i wiecie, jak to potrafi zmotywować ;D 




piątek, 6 września 2013

Rozdział 13

*CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.*



*Holly's POV*
                                                         
                                                                  **tydzień później**

Gdy tylko odebraliśmy świadectwa i zabrzmiał ostatni dzwonek, wszyscy wybiegli ze szkoły z wielkim uśmiechem. Tylko czemu ja się nie zaliczałam do tych "wszystkich"?
Odpowiedz jest prosta wyjeżdżam dziś. Wyjeżdżam do piekła jak narazie na dwa tygodnie, ale ojcec może wszystko przedłużyć.

 Muszę udawać, przed mamą, ze chce tam jechać, że się cieszę, przed Brianem w pewnien sposób też, on nie wie co on mi zrobił. Nikt nie wie. 
Nie wiem, co zrobię jeżeli to się powtórzy. Nienawidzę mojego ojca za to. Nie wiem czy on o tym wie i na prawdę nie chcę wiedzieć. Wystarczy mi to, że on mnie tam wysyła, to wszystko.

Weszłam do domu, położyłam świadectwo na stole w kuchni i poszłam do siebie. Musiałam się spakować. Nie wiedziałam kompletnie co ze sobą zabrać. Wrzuciłam do torby kilka podstawowych rzeczy. Musiałam również zabrać, ze sobą jakieś książki i słuchawki oraz ładowarkę do mojego nowego telefonu. Niall się ze mną nie skonatkował ale kilka dni temu przyszła paczka z nowym telefonem do mnie i z małym liścikiem, w którym było napisane, że to dla mnie od niego i przeprsza za zepsucie, tam tego. Był prawie identyczny tylko miał inną obudowę, ale ją można  przecież zmienić.
Oficjalnie były już wakacje, lecz ja ich nie wyczekiwałam z utęsknieniem.
Chciałam, aby ten wyjazd minął jak najszybciej i abym mogła wrócić do domu. Najlepiej by było gdyby on w ogóle się nie odbył, ale to niestety nie było możliwe.

Ostatnio nie kontaktuje się z Danielle, bo tym jak jechałyśmy z Alexem nasz kontakt tak jakby został urwany. Nie było jej w szkole, albo przychodziła na pojedyńcze zajęcia, spóźniona. To było dosyć dziwne, zawsze dbała aby przynajmniej nauczyciele mieli o niej dobre zdanie choć i tak, tak nie było. Każdy wiedział jaka ona jest. Każdy znał ją z tej złej strony mi udało się choć trochę zapoznać ją od tej jej lepszej strony.

-Holly! -usłyszałam głos taty.
-Słucham?
-Mogę cię tu na chwilę prosić? -Spodziewałam się, że najprawdopodobniej mama na chwilę wparowała do domu miałam ją powiadomić niby o "moich" planach czy zamiarach czyli wyjechania na wakacje do brata mojego ojca i jego córek.
Szybko zbiegłam na dół po schodach i poszłam do salonu.
Moja przypuszczenia stały się słuszne. Moja rodzicielka biegała po domu jak opętana najwidoczniej czegoś szukała, jak mogłam przypuszczać.
-Mamo?
-Nie mam teraz czasu na jakieś głupoty! -Krzyknęła na mnie abym jej nie przeszkadzała.
-Kochanie to na prawdę coś ważnego. -Powiedział ojciec dosyć łagodnym głosem.
-Jesteś w ciąży? -Zapytała niemal przerażona zatrzymując i patrząc na mnie z troską w oczach.
-Nie, nie. Hahahha nie nie jestem! Skąd taki pomysł?
-To przejdź do rzeczy, proszę.
-Chcę jechać do wujka Mark'a na wakacje. -Powiedziałam nie zbyt wiarygodnie. Gdy to mówiłam patrzyłam na swoje buty i w podłogę.
-Na ile tam zamierzasz pojechać?
-Nie wiem dwa tygodnie może dłużej zobaczę.
-Dopiero u nich byłaś to nie będzie dla wujka problem?
-Nie, nie tata z nim już rozmawiał. -Spojrzałam się na ojca, a on był niemal zachwycony tym, że mam w to wszystko uwierzyła.
-Mark jest niemal zachwycony tym, że Holly chce tam jechać i go odwiedzić. -Nie wiem jak moja matka mogła być tak naiwna i wierzyć w wszystko dosłownie wszytsko w to co powie ojciec. On ją okłamywał czasem się zastanawiałam czy przypadkiem jej nie zdradza, ale po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że wolę żyć w bez wiedzy.



*Niall's POV*



Stwierdziłem, że nie ma sensu kłócić się z Alexem i ja sam odwalałem całą robotę, choć trochę James i Joe. Byłem im za to ogromnie wdzięczny. A Alex pałętał się gdzieś ze swoją nową dziwką. Brzydka nie była. Chciałbym ją przelecieć, a który facet nie?

Czy dostałem pieniądzę, za zaległe zlecenia stwierdziłem, że muszę odkupić tą komórkę Holly zbytnio sumienie mnie gryzło, aby tego nie zrobić.
Pochodziłem trochę po sklepach aby znaleść identyczną jaką posiadała. Lecz nie było takiej.
Znalazłem wręcz idealną kopie jej, ale było jedno ale jej komórka była biała, a tej kolor raczej nie  był zbytnio do niego podobny, ponieważ obudowa komórki przypominała raczej jasny różowy. Ten telefon był bardzo zgrabny i dziewczęcy.

Często bywałam pod jej domem aby sprawdzić czy jest bezpieczna i czy nic jej nie jest. Martwiłem się o nią i to dosyć bardzo była dla mnie takim oczkiem w głowie, ale nie do końca. Wkurwiała mnie bo czasem zachowywała się jak typowa suka. Nienawidzę jej za to! Ale cóż zrobić każdy ma swoje wady, większe albo mniejsze.
Byłem praktycznie wszędzie tam gdzie ona. Wiedziałem co robiła danego dnia z kim się spotykała.

Pewnego dnia zszedł jakiś chłopak, który rozwoził pocztę kazałem mu dać tę paczkę Holly. Nie chciałem się z nią widzieć. Widziałem, że jest szczęśliwa beze mnie. Nie znamy się długo to tylko dwa dni, ale one nas w pewien sposób połączyły.
Miałem nadzieję, że jej nowy telefon spodoba jej się i nie będzie miała mi za złe zniszczenie poprzedniego.
Napisałem i wrzuciłem do paczki mały liścik skierowany do niej:


Ten telefon  jest rekompesatą poprzedniego.
Ogromnie przepraszam za zniszczenie poprzedniego 
i mam nadzieję, że ten ci się spodoba choć trochę 
różni się od Twojego.
                                                    Niall.





CZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.
__________________________________________________________
rodział krótki przepraszam i nic się nie dzieje też przepraszam. opinie pozostaawiam wam

*
Słabo komentujecie.. To na prawdę nie zbyt fajne. Może najlepiej będzie jak usunę tego bloga lub go zawiesze, bo infromuje dosyć sporo osób, a tylko część komentuje, TYM OSOBĄ BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ ♥.


Nie będę was zmuszać w żaden możliwy sposób do komentowania, bo tego nie chcę, ale jeżeli przeczytacie ten pieprzony rozdział to warto skomentować.... Jestem BARDZO wkurzona bo informuje sporo osób, kometuje garstka. Wiem, że nie zawsze wam się chce, ale proszę zróbcie to dla mnie. Jest to bardzo ważne dla mnie mimo wszystko.. Byłabym bardzo zadowolona jeżeli pod rozdziałem znalazły się te 15 kometarzy.

Zastanawiam się nad współpracą z pewną osobą, z którą bym razem pisała ten fanfiction z prostych powodów:
-rozdziały pojawiały by się prawdopodobnie częściej.
-zawsze jest więcej pomysłów, co dwie głowty to nie jedna.

Ale nie wiem czy tak będzie jak będziecie kometować jak teraz...

Jeżeli dany rozdział wam się nie podoba, to skrytykujcie go! Przecież ja się nie obraże, tylko postaram to zmienić.

TYLE Z MOJEJ STRONY MACIE JAKIEŚ PYTANIA? TO PYTAJCIE TUTAJ W KOMETARZACH LUB NA TWITTERZE POSTARAM SIĘ ODPOWIEDZIEĆ.

dziękuję za przeczytanie.

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 12

*Holly's POV*

-O cholera?! -Przeklęłam cicho gdy zobaczyłam Alexa po drugiej stronie jezdni w samochodzie.
Byłam przerażona. On na nas patrzył z uśmiechem na ustach. Byłam kompletnie zdezorientowana, zerknęłam na Danielle on również się do niego uśmiechała i machała. Była lekko zdziwiona jej zachowaniem.
 Nagle usłyszałam:
-Może was gdzieś podwieźć ślicznotki? -Zaproponował, nadal cwaniacko się uśmiechając. Nie kłamiąc był on przystojny, żeby nie powiedzieć seksowny, ale i tak był dla mnie cholernym dupkiem.
Chciałam z tamtąd uciec, ale nie wiedziałam jak.
Danielle najwidoczniej chciała przyjąć propozycję, wysokiego szatyna.
-Więc jak będzie wsiadzacie? Nie dajcie się prosić.
-No chodź co ci zależy. -Szeptała mi podekscytowana Dani.
-Nie, nie chcę. On cię wczoraj prawie zgwałcił.
-Ale tego nie zrobił. No proszę cię, bo pójdę sama.
Nie wiedziałam, co zrobić.

Nie chciałam też jej zostawić samej, w końcu była dla mnie jedynką koleżanką. Jeżeli on będzie chciał ją zgwałcić, tak jak wczoraj? Chyba, że ona tego chce?
Alee kto by chciał, aby wczorajsza sytuacja się powtórzyła.. Ja raczej odpadam, Niall chyba również, ale czy Danielle też? Tego nie wiedziałam.

-No to idziecie śliczna? -Zapytał niecierpliwy Alex, tym samym wyrywając mnie z myśli. Wrazie jakiś komplikacji, miałam już przygotowany plan ucieczki.
-No chodź. -Ciągnęła mnie za sobą brązowowłosa.
-Idę, idę.

Szybko przeszłyśmy przez ulicę i weszłyśmy do samochodu, który stał na poboczu.
Ja usiadłam na tylnim siedzeniu lecz dziewczyna, na miejscu pasażera, koło kierowcy czyli Alexa. Byłam przerażona, moje ręce drżały, nie wiedziałam co z nimi zrobić, więc wsadziłam je pod moje uda.
Gdy tylko Danielle zamknęła drzwi usłyszałam, że wrzystkie drzwi zostały zakluczone, zabezpieczeniem dla dzieci. Wtedy jeszcze bardziej zaczęłam się bać chciałam po kogoś zadzwonić, wyjść z tego samochodu, cokolwiek.
-Nie martw się skarbie, zamknąłem je tylko po to, żeby wam, a w szczególności tobie. -Powiedział zwracając się do mnie i patrząc na mnie przez lusterko.
W mojej głowie, pojawiało się mnóstwo myśli, co on może mi zrobić, wtedy nie martwiłam się już o Dani. Powinnam? Sama nie wiem.
Rozmawiała z nim normalnie, ale raczej go uwodziła, a mu się to najwyraźniej bardzo podobało, bo z jego twarzy  nie schodził uśmiech.
Najdziwniejsze było to w tym, że ona się go nie bała, a to ją prawie zgwałcił nie mnie.
Jechaliśmy po głównej ulicy, nie wiedziałam gdzie jedziemy.
-Przepraszam, że wam przerywam, ale gdzie nas zawozisz?
-A gdzie byś chciała, żebym cię zawiózł, bo ona chyba ze mną zostaje? Prawda? -Powiedział i spojrzał na Danielle z błyskiem w oku oraz z łobuzierskim uśmiechem. -Może chcesz żebym zawiózł cię do Nialla?
-Nie?! Możesz mnie nawet tu wysadzić.
-To już podwiozę cię gdzie chcesz! Przecież, cię kurwa nie zgwałce tu i teraz! Więc gdzie cię mam zawieść?
-Tu chcę wysiąść!
-Nie kurwa! Zawiozę cię do centrum miasta ok?
-Dobrze. -Burknęłam pod nosem.


*Niall's POV*

Dzień jak codzień.
Praca. Tego słowa nienawidziłem. To nie jest praca. Hobbym tego też nie można nazwać.
Więc jak?
Obowiązkiem? Dobre prównanie? Wątpie...

Sam nie wiem, jak to nazwać, ale musiałem jakoś zarabiać, nie ważne, że nie legalnie.
Sam tego chciałem, chciałem takiego życia nie innego. Miałem wybór jak chce żyć.
Kto chciałby żyć na ulicy?

Codziennie, praktycznie to samo, sprawdzach, kto nie zapłacił jedziesz do niego rozmawiasz. Jeżeli to można nazwać rozmową.
 Dostarczasz, dzielisz na porcję.
 Z tego wszystkiego najbardziej nawidziłem ich przewozić. Zawsze miałem strach, że zaraz mnie policja zatrzyma i będzie po mnie..
Miałem z nimi na pieńku, nienawidzili mnie to było najgorsze.

-Kurwa gdzie jest Alex?
-Nie wiem.- Odpowiedział mi James
-Miał dziś on dostarczać wszystko jest już gotowe, tylko rozwieść i wziąść kasę. Czy tylko on jest kurwa taki nieodpowiedzialny?! Mam może wysłać Joe?! Żebym kurwa mu coś zrobili? Nie kurwa ten chuj jest za to odpowiedzialny!

Po jakiś 20minutach zjawił się Alex, lecz nie był sam była z nim jakaś dziewczyna. Kojarzyłem ją. Wtedy przypomniała mi się wczorajsza noc w domu Holly. Wiedziałem kim ona jest i co on chciał jej zrobić, a teraz ona się tu pojawia z nim?
O co kurwa chodzi?
Bedzie jego kolejną dziwką? Nie wygląda na taką ale pozory zawsze mogą mylić prawda?

-Gdzie ty kurwa byłeś praca czeka? I po chuj przyprowadziłeś tu tą sukę? Ona wie, co robimy?
-Ja mam dziś dzień wolny więc spierdalaj. Ona nie jest suką, ta cała Holly nią jest. -Po tych słowach moje mięśnie się spięły a źrenice powiększyły się, a moje dłonie zacisnęły się w pięść.
Chciałem go uderzyć, pobić, zabić, powiedział tak o Holly. O tej dziewczynie, którą uratowałem, o tej brązowłosej.

-Noo to może za ciebie ma to zrobić Joe?
-Czemu nie?
-Chcesz żeby go gliny zgarnęły?
-Musi się nauczyć, bo inaczej długo tu nie pożyje.
-Całkiem cię pojebało? Masz kurwa ją do domu odwieźć i zrobić to co masz zrobić.
-Nie jesteś nikim dla mnie więc tym bardziej, nie będziesz mi mówił co mam robić.

________________________________________________
Rozdział mi się nie podoba. Osobiście wam pozostawiam to do oceny.
Noo i oczywiście dziękuję za komentarze i proszę, żeby pojawiało się ich więcej od was


CZYTASZ=KOMENTUJESZ