*Niall's POV*
Bawiłem się telefon jednocześnie zastanawiając się co mogę napisać Holly. Może po prostu wysarczy tęsknie. Ale nie to będzie dziwnie brzmiało, poznałem ją ponad miesiąc temu i nie mogę kłamać polubiłem ją. Różniła się od moich "koleżanek" zazwyczaj były one do pieprzenia czyli, nic poważnego.
Postanowiłem napisać, to co powiedział James. Wyjąłem czarnego Blackberry, na którego oczywiście nie wydałem ani grosza.
Nie lubiałem płacić, jeżeli mogłem mieć coś za darmo nie ważne, że to kradłem.W ten prosty może nie zbyt uczciwy sposób, ale kogo to obchodziło, mogłem trochę zaoszczędzić, z rozwożenia narotyków, które dawał nam nasz szef. Z resztą wymieniając, rzeczy za które płaciłem to było tylko jedzenie czasem, wszelkie fast foody, które często spożywałe i kawa, którą czasem piłem na mieście nic innego no i czas ubrania.
Dziwne Niall ma szefa. Nie miałem wyboru, sam bym nie sprowadzał zioła z zagranicy nie chodował tego gówna w domu, ja jedynie je dawkowałem, rozwoziłem i czasem domagałem się pieniędzy od niezbyt posłusznych kupców.
Gliny były na tyle głupie, że przyłabywali mnie tylko na głupich bójkach, nic więcej. Wiedzieli czym się zajmuję, ale za bardzo się bali, aby mnie sprawdzić, a nawet jeżeli to nic by nie znaleźli nie biorę tego do domu. Może czasem dla siebie.
Wystukałem słowa, które nie składały się w zbytnie poprawne gramatycznie zdanie. :
Cześć. Ja, ja chciałem powiedzieć hmm sam nie wiem. Ale to, że ja no ten ja .....
Kurwa Niall co ty robisz?! Zapytał głos w mojej głowie. Rozmawiałem ze sobą, dosyć dziwne.
Weź się stary w garść! Napisz co masz napisać i to wszystkoo, jesteś facetem a nie jakimś debilem, który nie wie co napisać do dziewczyny, przecież to zwykły człowiek tak jak ja, James czy kto kolwiek inny.
Nie nie jest ona jest wyjątkowa.
Zastanawiałem się czemu ja się tak dziwnie zachowuję.
Wreszcie po długim czasie, którego nie potrafię określić ale trwał dla mnie wieczność obstawiam, że to nie trwało dłużej niż 30 miniut. W końcu poo kilkunastach poprawkach mój sms brzmiał tak:
Cześć Holly. Chciałem tylko napisać, że... w sumie, to sam nie wiem co mam napisać. Chyba.. chyba za tobą tęsknię. Nie jestem pewien, bo to dla mnie całkiem nowe uczucie... Wiem, że jestem ostatnim dupkiem i... Przepraszam za wszystko.
Numer Holly miałem już wybrany, ale bałem się nacisnąć wyślij. Niall Horan się boi, stresuje. Czy to do cholery możliwe. Nie wiem ale miałem dziwne uczucie w brzuchu. Można to było prównać bo tego uczucia przed klasówką na którą się nie nauczyłeś i masz zamiar ściągać. Niedawno skończyłem szkołe ale zdecydowałem się jej nie kontynuować.
Bawiłem sie telefonem, którego nie zablokowałem, ale nie wiedziałem tego do pewnego czasu. Wypadł mi z rąk i zmierzał na podłogę. Szybkim ruszem złamałem go między kolana, szybko wziąłem go w dłoń i zobaczyłem, że wiadomość się wysyła chciałem ją anulować ale nie zdążyłem.:
Wiadomość została wysłana.
Tyle przeczytałem po czym rzuciłem telefon na kanapę, na której siedziałem i chciałem wyjść stąd.
Miałem chęć kogoś uderzć. Pobiegłem na górę do pokoju i uderzyłem w ścianę z wielką siłą.Czego po chwili pożałowałem, ponieważ ból przeszedł po całej mojej ręce. Zobaczyłem, że leje się z niej krew i nieźle ją rozwaliłem, ale nie zwaracłem na to uwagi. Poszedłem do pokoju, aby zapalić.
Zajrzałem do półki w której chowam jointy. Nie było żadnego.
-Kurwa! -Przeklnąłem sam do siebie.
Postanowiłem iść do Alexa. Dziwne, ale on zawsze miał. Wszedłem bez pukania, jak to zawsze miałem w zwyczaju, jak i reszta chłopaków. Jednak po chwili tego pożalowałem i to bardzo. Lizał się ze swoją dziwką.
Upss to była Danielle, kurwa.
-Nie łaska zapukać?
-No jak widać nie zapukałem, zdarza się.
-Czego ty tu kurwa chcesz Horan? Nie zauważyłeś, że nam przeszkadzasz?
-Teraz już tak, mogę cię na chwilę prosić?
-Mów kurwa a nie.
-Jak mówię, że mam sprawę to do chuja wyjdź, to nie jest sprawa, którą chciałbyś aby twoja "dziewczyna" znała. -Odpowiedziałem ostro, biorąc w cudzysłów w powietrzu słowa dziewczyna, ponieważ Alex wyznawał "zasadę":
ROZKOCHAĆ, PRZELECIEĆ I ZOSTAWIĆ.
Z resztą praktycznie każdy z nas taką posiadał.
Kiedy ja kurwa seks uprawiałem.. Ughh, mój mały przyjaciel też zasługuje na przyjemności choć ostatnio mu ich nie dostarczam.
-Dobra chwila przyjdę do ciebie za chwilę. -Rzucił Alex, jakbym zakłócił mu najważniejszą chwilę w życiu.
-Trzymam cię za słowo, ale i tak jesteś chujem. -Parsknąłem i trzapnąłem drzwiami zanim mógł mi coś odpowiedzieć.
Siedziałem na łóżku, nerwowo stukając palcami o kolano, drugą reką opierając się o drugie.
Usłyszałem otwierające się drzwi.
-No wreszcie jesteś sukinsynie.
-Zamknij się go kurwa nie pomogę ci chuju.
-Dobra, luz ale wiesz, że cię mimo wszystko nienawidzę, masz joint'a?
-Och nagle nasz Niall potrzebuję zapalić cóż się takiego stał? Zostawiła cię twoja sucz do pieprzenia?- Wkurzyłem się, wszystko się we mnie gotowało chciałem tego chuja rozerwać na kawałki, ale postarałem się opanować i nie wyrażać żadnych uczuć potrzepowałem teraz tego pierdolonego skręta.
-Masz czy nie? -Spytałem zabijając go w myślach i dając mu zimne spojrzenie.
-Mam, mam, ale nie wiem czy mogę ci dać.. -Powiedział niemal jak ojciec do syna, który prosi o gotówkę lub o coś co nie zbyt bezpieczne dla niego.
-Kurwa Alex, nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej, bo nie jestem dziś w nastroju do żartów. -Te słowa wyszły z moich ust niczym jad.
-Dobra, stary co się dzieję? Serio pytam, bo jak pierdolniesz jakąś głupotę, to będzie po części moja wina więc słucham.
-Hahahahaha! -Zaśmiałem się bez humoru. -Ty myślisz, że ja ci powiem, jeżeli byłoby coś ze mną nie tak? Serio, myslisz się i to bardzo. Przestałem cię traktować jak brata, teraz traktuję cię raczej jak wroga, choć pamiętam, że gramy w tej samej drużynie.
-Świetnie, że pamiętasz. To wszystko przez to, że chciałem cię i tą cała dziewczynę zabić? Serioo? Hahaha. -Zapytał sarkastycznie i powtórzył mój śmiech.
-Kurwa zadałem pytanie a ty mówisz ciągle o tym samym. -Wysyczałem przez zęby, aby całej mojej złości nie przenieść na niego. Chciałem jak najszybciej poczuć smak marihuany w moich płucach i nie myśleć o niczym.
-Hahaha, spokojnie, spokojnie nie denerwuj się ja tylko pytam daj 5 minut i ci go przyniosę. -Oznajmił na co ja tylko przewróciłem oczami.
-A to twoja "dziewczyna" -Znów wziąłem to słowo w cudzysłów w powietrzu. -nie wiem czym się zajmujesz?
-Noo, niestety, albo i tesety nie wie, ale chuj cię to Horan powinno obchodzić. Zajmij się zobą bo wyglądasz jak wrak człowieka, to nie ten sam Niall, którego poznałem.
Przypomniały mi się słowa z poprzedniego miesiąca, które mi powiedział: "
Zobacz co z ciebie zostało. Widzisz co? Wrak człowieka, a nie tego Nialla poznałem i nie tego wcześniej podziwiałem." -Pamiętałem je doskonale i wciąż analizowałem, ale stwierdziłem, że mógł to powiedzieć w złości na mnie i na to wszystko, co było po części moją winą i przez co byłem bardzo wkurzony sam na siebie, lecz po jakiś dwóch tygodniach stwierdziełem, że lepiej odpuścić, ale historia się powtórzyła.
Czy ja naprawdę się zmieniłem?
-Ej stary trzymaj. -Z rozmyślań wyrwał mnie Alex. -Trzymaj, ale to ostatni raz rozumiesz? Nie chcę żebyś palił to świństwo, bo się coś stało. Zawsze jestem jeżeli chcesz pogadać pamiętaj o tym, bo jesteśmy braćmi, nie ważne jak mnie nienawidzisz, to tak jest. -Powiedział i poklepał mnie po ramieniu, w geście tego, że zawsze i wszędzie mogę na niego liczyć i wyszedł z pokoju, lekko się do mnie uśmiechając.
-O kurwaa, hahahaha. -zaśmiałem się sam idiotycznie z tego, co powiedział. Nienawidziłem go z całego serca, ale czy powinienem, nie miałem ochoty się teraz nad tym zastanawiać.
Całą moją flustracje i uczucia były skupione na sms, który wysłałem niechcąćy Holly.
Podeszłem do okna, które po chwili otworzyłem i odpaliłem skręta, mocno się nim zaciągając.
Poczułem dobrze znany mi smak w płucach, smak marihuany zmieszany z tytoniem. Nie działało to na mnie tak jak kiedyś. Lecz moja złość trochę opadła czułem się oniebo lepiej niż wcześniej. Gdy wypaliłem joina do końca, nie dopałek zgasiłem o parapet i wyrzuciłem go za okno. Postanowiłem jechać i spotkać się z pewną osobą. Spotkanie to planu już jakiś czas.
Zanim wyjechałem z domu postanowiłem wziąść prysznic. Po małym orzeźwieniu szybko założyłem na siebie swoje ulubione szare dresy z obniżonym rokiem, biały zwykły t-shirt oraz moje miałe supry. Nie byłem jakimś fanatykiem mody, raczej stawiałem na konfort i prostotę. Moje włosy, były ułożone w nieład jak zawsze. Wiedziałem, że podoba się to dziewczyną. Zawsze posyłały mi kurzące spojrzenia typu jesteś-seksowny-zabierz-mnie-do-swojego-łóżka, przynajmniej tak ja je odbierałem i nie powiem, ale mi się to podobało i to nawet bardzo. Postanowiłem już jechać nie chciałem już dłużej czekać.
Zeszłem po schodach do kuchni i ku mojemu zdziwieniu był tylko James, którego było słychać z pokoju jak coś śpiewa. Często śpiewa, nie ma najgorszego głosu więc go nikt nie ucisza, teraz prawdopodobnie brał prysznic, bo było słychać szum spływającej wody. Niestety ponownie musiałem się wrócić na górę. Wpadłem do swojej łazienki, aby użyć moich perfum, których była prawie cała butleczka, nie używałem ich.
Widniał na nich napis "Bleu de Chanel". Prawdopodobnie jedyna z niewielu rzeczy, która nie była z czarnego rynku lub nie była kradziona. Dostałem ją od Alex'a i reszty. Kazałem i pokazać papierek zakupy, ponieważ stwierdziłem, że nie będę ich używać jeżeli to jakaś kolejna tania podróbka. Tak naprawdę chciałem zobaczyć czy potrafią wydawać kasę i czy ich nie ukradli, wtedy nie miałem do nich aż takiego zaufania jak teraz.
Psiknąłem kilka razy nimi, małe kropelki opadły na moją białą koszulkę i po chwili można było wyczuć ich zapach. Wziąłem jeszcze ze sobą portfel, sprawdziłem czy nikt do mnie nie dzwonił i to było dziwne bo nikt i trochę przykre, że Holly nie odpisała. Wsadziłem swojego czarnego Blackberry do tylniej kieszeni spodni i ruszyłem w stronę garażu. Wsiadłem do samochodu i powoli wyjechałem i jechałem ulicą, choć to zjawisko jest u mnie nie zbyt częste. W głośnikach mojego Audi Q7 leciał mój jeden z moich ulubionych Drake.
Niestety moja droga pod budynek, do którego jechałem, a reczej osoby która powinna się w nim znajdować minęła zaskakująco szybko. Wciągnąłem telefon i wybrałem numer.....
*Holly's POV*
-Dziewczyny, zaprowadzcie kuzynką do jej pokoju.- powiedział wujek, a one już znajdowały się w połowie drogi.
Ogólnie, one były na KAŻDE jego wezwanie. Traktował je jak służące, a nawet gorzej... No.. niby to ich ojciec i powinny mu być posłuszne, ale to zdecydowanie nie były zwykłe prośby jak "Zmyj naczynia." czy "Posprzątaj pokój"... Owinął je sobie wokół palca i wykorzystywał na każdym kroku. Naprawdę im współczułam.
Zaprowadziły mnie do małego pokoiku na poddaszu- dokładnie tego samego, w którym "mieszkałam" w zeszłym roku. Praktycznie wcale nie rozmawiałyśmy. Ani one, ani ja nie byłyśmy duszami towarzystwa. Nawet nie zauważyłam, kiedy sobie gdzieś poszły. Nie miałam nic przeciwko. Byłam wyczerpana podróżą. Wlączyłam ulubioną muzykę w telefonie, do uszu włożyłam słuchawki i położyłam się w łóżku. Mimo totalnego zmęczenie za nic nie mogłam usnąć. Za vardzo dręczyły mnie wszystkie czarne myśli. Co może się stać? Czy jestem tu bezpieczna? Nie wiem. Może pora się wycofać? Powiedzieć rodzicom.. w sumie to co miałabym im powiedzieć? U ojca miałabym jeszcze bardzie przesrane. W takich oto chwilach moje życie całkowicie nie miało sensu. Zazwyczaj sięgałam wtedy po coś ostrego... Tak, to bardzo mi pomagało. Pozornie, a jak wiemy- pozory mylą. Tak było też w tym przypadku. Długo leżałam i myślałam. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Włazić.- burknęłam oschle.
Drzwi otworzyła Lilly,
-Twoi rodzice zaraz odjeżdżają, chcesz się z nimi pożegnać?- zabrzmiało to, jakbyśmy mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć.
Postanowiłam zejść tylko po to, żeby mamie nie zrobiło się przykro.
-Tsaa, już idę.
Weszłam do hallu. Czekali tam już ubrani i gotowi do wyjazdy mama, tata i Brian.
-To pa -pomachałam im udając, że świetnie się czuję.
-Pa kochanie! Pamiętaj, bądż grzeczna i odpowiedzialna...- taaa, tutaj pojawiło się kilku minutowe kazanie co mogę, a czego nie mogę robić. Typowe.
Kurwa, to moja ostatnia szansa. Jeszcze mogę się wydostać z tego gówna, ale nie, bo tatuś będzie jak zwykle niezadowolony. W sumie mogłabym jeszcze uciec, ale to dałoby jeszcze gorszy skutek. Chocuaż w sumie, to mogę to jeszcze przemyśleć...
Wszyscy razem z wujem wyszli na zewnątrzi pogadali jeszcze jakieś dziesięć minut. Potem usłyszałam dżwięk odpalanego silnika i auto wyjechało już z podwórka.
No to utknęłam.
Jak najszybciej poszłam na górę, żeby nie oglądać tego parszywego ryja. Miałam tylko nadzieję, że nic się nie stanie.
Zaczęłam rozpakowywać swoje walizki. W sumie nie miałam dużo rzeczy, ale zawsze się trochę uzbiera. Zajęło mi to nie więcej niż piętnaście minut. Co mam teraz robić? Co mam robić przez te dwa tygodnie? Ba! Dwa- w najlepszym wypadku...-
Hmm.. w sumie, to zawsze mogłam zadzwonić czy napisać do Danielle, albo do Niallera, ale moja duma mi na to nie pozwalała. Pieprzona duma.
Zupełnie nie wiem, co mam robić. Chyba najlepiej będzie, jeśli już pójdę spać, ale 22 to jeszcze nie moja pora. Może pójdę na spacer? Trochę się boję, bo się zciemnia, a ja nie najlepiej zanm okolicę, ale co tam...
Dobra, najpierw muszę poinformować tego zgreda i wybywam.
-Wujku, mogłabym pójść na spacer?- byłam trochę zestresowana.
-Nie wiem, Holly. Robi się ciemno, a t chyba nie do końca znasz te tereny, prawda?
-Tak, ale jestem już prawie dorosła...
-Ok, ale pod jednym warunkiem.
-Ugh..- chciałam sprawić wrażenie niewzruszonej, ale przyznam, że troszeczkę się przestraszyłam.
-Olivia idzie z tobą!
-Co? Nie! Sama świetnie dam sobie radę!
-Z Olivią albo wcale.- był nieugięty.
-Dobra.- chciałam się stąd wyrwać, a na Olivię chyba znajdę jakiś sposób.
-Ona zaraz wyjdzie, ty możesz już iść, ale poczekaj chwilę przed domem.
Założyłam bluzę i jeszcze na chwilę poszłam do mojego pokoju. Wzięłam parę funtów z kosmetyczki i upewniłam się, czy mam przy sobie fajki. Zazwyczaj nie paliłam, ale ta sytuacja mnie przerasta. Nie chcę mieszkać z nimi pod jednym dachem. Nie ważne czy dwa tygodnie, czy dwa dni. Po prostu nie chcę.
Kiedy wyszłam przed drzwi Olivia już na mnie czekała. Przez kilka minut szłyśmy w zupełnej ciszy, którą nagle przerwała.
-Mamy wrócić przed 24.
-Acha.- nie obchodziło mnie, co mówiła.
-Słuchaj, jeśli się spóznimy, ojciec nie daruje tego ani mnie, ani tobie. Uwierz mi, nie wierz jaki on jest.- mówiła dalej przerażonym głosem.
-Taa.. ok, jeśli chceez to mam dla ciebie propozycję. Dam ci dziesięć funtów, a ty mi dasz święty spokój i sobie stąd pójdziesz.- wysunęłam w jej stronę rękę z pieniędzmi.
Wiedziałam, że je weżmie. W ich domu nigdy się nie przelewało. Liczy się dla nich każdy funt.
Wzięła kasę i odeszła bez słowa. Wiedziała, że już nic nie da rady zrobić.
Odeszła kilka kroków i od razu wyciągnęłam fajki z kieszeni.
-Cholera, zgubiłam zapalniczkę.- wyszeptałam sama do siebie.
Zobaczyłam, że kilkadziesiąt metrów dalej stoi jakieś auto. Obok stało kilku chłopakó (jakoś koło pięciu) mniej więcej w moim wieku, no może jakieś 2-3 lata starszych. Na początku nie wiedziałam, czy mam do nich podejść, ale chęć zapalenia papierosa była silniejsza od strachu.
-Sory, macie może pożyczyć zapałki, zapalniczkę, cokolwiek?
-Witaj, piękna, po co ci zapalniczka?
-Zobaczcie jakiego mamy gościa!- zaczęli przekrzykiwać jeden drugiego.
-Kurwa, macie czy nie?- chciałam sprawić wrażenie twardej, ale w sumie nigdy taka nie byłam.
-Dobr, dobra nie bulwersuj się tak! Andy, ty chyba miałeś zapalniczkę.
-Ach tak, już szukam. Poczekaj chwileczkę- powiedział i zaczął szperać w schowku samochodu.
Rozejrzałam się dookoła. Stałam wśród czterech typów, którzy.. cóż, nie wyglądali za ciekawie. Moją uwagę przkuł jednak siedzący trochę na uboczu koleś. Miałam wrażenie, jakbym go znała. Po jego spojrzeniu wywnioskowałam, że też o tym myśli. Przglądał mi się dokładnie. W żadnym stopniu nie zawstydzony tym, że na niego patrzę prześwietlał każdy skrawek mnie.
-Hej, chciałaś zapalniczkę!- z rozmyślań wyrwało mnie lekkie szturchnięcie najprawdopodobniej Andy'ego.
-Dzięki- szybko wzięłam mały przedmiot z jego dłoni, wyciągnęłam szluga z paczki i podpaliłam. Nie znosiłam palić. Nienawidziłam tego, ale kiedy wszystko mnie już przerastało musiałam. Dzisiaj wyjątkowo wypaliłam chyba 3 pod rząd. Wiem, że nie powinnam.
-Tak w ogóle, to co taka dziewczyna jak ty robi tutaj wieczorem,ncałkiem sama? Wiesz, to niebezpieczna okolica. Powinnaś wracać do domu!- powiedział któryś jakby chiał mi rozkazywać.Nie ukrywam, strasznie się wtedy zdenerwowałam.
-Kim ty kurwa jesteś, żeby mi mówić co mam robić?- zaśmiałam mu się w twarz. Mało brakowało abym się na niego rzuciła z pięściami. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, tym bardziej gość, który nawet nie zna mojego imienia!
-Dobra, przpraszam. Nie wyglądasz na osobę, która tak reaguje..
-No cóż, pozory mylą.
-A tak poza tematem, to ja jestem James.- wychylił się jeden z chłopaków chcąc rozładować panujące napięcie.
-Holly, miło mi.
-To jest Andy, Mitchel i Al.- wskazał kolejno na swoich kolegów.
-Hej.- starałam się okiełznać moje emocje.
-A więc odpowiesz na pytanie?- spytał tajemniczo Mitchel.
-Jakie pytanie?- byłam trochę zdezorientowana.
-Co tutaj robisz?
-Och.. Jestem na wakacjach u wujka. Właśnie dzisiaj przyjechałam.
W gruncie rzeczy spotkani kolesi byli całkiem mili. Trochę z nimi pogadałam i spojrzałam na zegarek żeby upewnić się, czy mam jeszcze trochę czasu. Okropnie zię zdziwiłam, kiedy okazało się, że jest już czterdzieści siedem minut po północy.
No to mam przejebane. Nie tylko powinnam być już dawno w domu wujka, ale też za Chiny nie potrafiłabym tam dotrzeć!
-Sory, chłopaki, ale muszę już iść. Nawet nie wiem gdzie.- zaśmiałam się, ale tak naprawdę byłam przerażona!
-Hej, przecież możemy cię podrzucić!- zaproponował James.
-Dziękuję, to miło z waszej strony, ale nie musicie tego robić!
-Nie marudz i wsiadaj!
Nie chciałam z nimi jechać, bo ich nie znałam pomijając już fakt, że byli pod wpływem alkoholu, ale pomyślałam, że już i tak gorzej chyba być nie może...
Wsiadłam do auta. Al wsiadł za kierownicę, a obok niego usiadł James. Mi przypadło siedzieć między Mitchelem a Andy'm. Nie mam zielonego pojęcia, skąd wiedzieli gdzie mają mnie zawieźć, ale podjechali zaraz obok mojego celu. Poprosiłam, żeby zatrzymali się kilka domów dalej. Stąd już wiedziałam jak mam iść, a nie chciałam robić sobie dodatkowych kłopotów.
Otworzyłam furtkę przyświecając sobie telefonem. Zmierzałam ku schodom, które prowadziły do drzwi wejściowych, gdy nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie i mocne uderzenie w policzek. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje.
-Ty mała dziwko!- tak, to był wujek. Mogłam się domyślić. Był jak opętany. Nic nie mogło go powstrzymać.
-Nie dość, że pozwalam ci wyłazić z domu, to jeszce nie słuchasz moich poleceń! Z kim się znowu puściłaś?
Chciałam powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafiłam. Zaczęłam tylko mimowolnie płakać nie tylko z bólu, ale przede wszystkim zraniły mnie jego słowa. Już nie raz mnie wyzywał, ale to nadal bolało. Mimo, że wszystko co mówił to pieprzona kupa kłamstw...
Nie powiedział już nic więcej, tylko jeszcze raz uderzył mnie w twarz. Wylądowałam na twardej, zimnej ziemi. Nie miałam siły bronić sie w jakikolwiek sposób.
-Wstawaj!- szarpnął mnie za rękę i zaciągnął do jakiegoś ciemnego, wilgotnego pomieszczenia.
-Gdzie my jesteśmy? Chcę wrać do domu! Czy ty jesteś normalny?- zaczęłam krzyczeć.
Kiedy zapalił światło w jego oczach zobaczyłam gniew. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozwścieczonego.
-Pozwalasz sobie na zbyt wiele! Gdyby twoi rodzice wychowywali cię jak ja swoje dzieci nigdy byś czegoś takiego nie powiedziała. Teraz jes'teś pod moją opieką i ukaram cię według moich zasad!
Teraz byłam już pewna. Znów chce mi to zrobić. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej, a łzy spływały po mojej twarzy jeszcze szybciej i jeszcze większymi strumieniami.
Tym razem nie zamykał drzwi, nie wiązał mnie, nie uciszał. Byłam dla niego słaba. Słaba psychicznie. Siedziałam na starej podartej kanapie a on cały czas na mnie patrzył tym swoim obrzydliwym wzrokiem. Podszedł bliżej i usiadł obok mnie. Odsunęłam się najdalej jak mogłam.
-Wiesz, że mi nie uciekniesz, słoneczko.- złapał mnie za kolano, na co gwałtownie odskoczyłam w kąt pomieszczenia. Ponownie mnie uderzył. Tym razem pięścią. Zacząłszarpać moją bluzkę a w rezultacie porwał ją na strzępy. Zaczął odpinać mój biustonosz, gdy nagle drewniane drzwi runęły i pojawiła się w nich zakapturzona postać z bronią zamarłam w bezruchu. Modliłam się w duchu, żeby tylko przeżyć. Ku mojemu zdziwieniu postać odepchnęła ode mnie tego gnoja i strzeliła prosto w jego ramię. Przestraszyłam się, ale nie było mi go szkoda. Ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął mnie za sobą.
Było ciemno. Nie widziała ani twarzy mojego wybawcy, ani miejsca do którego zmierzaliśmy.
-Wsiadaj do samochodu.- powiedział niski, ochrypły głos.
Nie myślałam ani trochę i bez zastanowienia wykonałam rozkaz. Nie mogłam przecież wiedzieć, czy w pewnym momencie nie zechce mu się mnie zabić, więc wolałam być posłuszna. Nie docierało do mnie co się dzieje. Tajemnicza postać nie odezwała się już ani słowem. Weszła do samochodu i odpaliła silnik.
Kto pomógł Holly? Czy to rzeczywiście pomoc? Może ktoś ma wobecniej inne plany?
_________________________________________________________________________________________
Jeżeli chcecie komentujcie, nie zmuszamy was do tego, ale zastanawiam się czy te ponad 20 osób, które informuje czytają te rozdziały raz na jakiś czas proszę komentujcie.